Rozdział IX

24 3 0
                                    

Wybiegła z kuchni jak opatrzona, nic nikomu nie tłumacząc... A my za nią.... Na ulicę. Chwilę później zza rogu wyłonił się.... Fiat?! MULTIPLA? No chyba nie...!

Aleks.... W czymś takim nie pokazujesz się na mieście..!

Kątem oka spojrzałam na mame.... Aż się w niej gotowało, nie nosiła tego auta... Auto wpieprzające auto.. .? Komu się to podoba? Chyba tylko mojemu tacie...
Podjechał pod dom. Wyszedł uśmiechnięty od ucha do ucha.

- I jak ci się podoba, kochanie? - zapytał obejmując mamę.

- Ty jeszcze pytasz...? - zapytała z całkowitym opanowaniem - dobrze wiesz, że nie znoszę tego modelu... - dodała choć widać, że zaraz wybuchnie ze złości...

- To jak? - zapytał otwierając bagażnik - pakujemy się!
I zapanowała niezręczna cisza...

.... Tik tak, Tik tak......

Przerwał ją dopiero głośny śmiech taty....
- hahaha....! - prawie turlał się ze śmiechu - gdybyście.... Haha.... Widzieli wasze miny.... Hahaaha....

Fajnie, że on wiedział o co chodzi, a my nie...

- Tato, mógłbyś konkretniej? - zapytałam.

Dopiero jak się uspokoił po paru minutach, wziął telefon i ocierając twarz z łez śmiechu wykrecił numer:
- No już. Gotowe. Dawaj.

- Czy ty jakimś szyfrem gadasz? - krzyknęła mama - odpowiedz!

Tata w odpowiedzi się uśmiechnął szeroko i powiedział jak małe dziecko:
- Dajcie się czasem zaskoczyć....

Wtedy na ulicę wjechał śliczny, srebrny Nissan Qashqai z wieeeelką czerwoną kokardą na dachu ...!

Podjechał pod nasz dom, z auta wyszedł jakiś facet, podszedł do mamy i zapytał:
- Pani tu mieszka? - wskazał na nasz dom.
Mama w odpowiedzi tylko pokiwała głową. Była w zbyt wielkim szoku.
-W takim razie życzę szerokiej drogi. - wręczył jej kluczyki z auta - proszę się nim zaopiekować- uśmiechnął się promiennie. Odwrócił się do taty, odebrał od niego kluczyki z Fiata. Pożegnał się. Wsiadł do niego i odjeżdżając zamrugał jeszcze światłami na "do widzenia".

- Wszystkiego najlepszego z okazji naszej rocznicy ślubu! - krzyknął tata obejmując mamę, która nadal nie wiedziała zbytnio co jest grane... - Halo..? Ziemia do mojej żony..! - machnął ręką przed jej oczami .

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

Byliśmy już w drodze nowym, pięknym i wygodnym autkiem.... Mama do teraz nie potrafiła słowa powiedzieć, a minęło już jakieś 45minut.
- Jakim cudem? - powiedziała wreszcie
- Ano takim... Wyjątkowy prezent dla wyjątkowej i najważniejszej dla mnie osoby - pocałował jej rękę. - ciesz się razem z nami, proszę... Bo pomyślę, że zrobiłem coś złego....
Od tamtej chwili wszystko było już dobrze. Mama ochloneła i wszystko wróciło do normy.

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

Tydzień później

Wróciliśmy do domu. Spędziliśmy bardzo miło czas z rodziną. Ale wszystko co dobre szybko się kończy... Kiedy się rozpakowałam, stwierdziłam że trzeba się trochę wyluzować...
Poszłam do garażu, kiedy go otworzyłam zobaczyłam jeden wieki bajzel...

No jasne widać kto tu rządzi... Ach ten tata.....

- Będą potrzebne: rękawiczki, miotła, szufelka, odkurzacz i radio! - krzyknełam do siebie jakbym wydawała rozkaz - Tak jest - zasalutowałam sama sobie i pobiegłam po potrzebne rzeczy. Chwilę później byłam gotowa do ataku na ten burdel.... Najpierw włączyłam radio na max na stację JAM fm i zaczęłam wszystko wyciągać z garażu, kaszląc przy tym, bo kurz unosił się wszędzie... Wyciągnęłam dywany i przewiesiłam je przez bramę. Wytrzepie sie je później. Odurzyłam.

-"YMCA.. "- leciało z radia a ja sobie podspiewywalam. I w tej chwili ktoś mi się mocno powiesił na szyi zamykając w szczelnym uścisku.

- Ej, co jest! - krzyknełam. Odwróciłam się i zobaczyłam moją kumpelę. - Aaaaa...! - zawołałam uradowana i ją przytuliłam - Co tu robisz?

Dominika jest niższa ode mnie, ma dłupie, lśniące, proste włosy sięgające po biodra, fioletowe okularki, śliczne zielone oczy. Jest rok młodsza ode mnie, ale tak samo zdrowo kopnięta, więc rozumiemy się bez słów...

- No jak to:"Co? "-zaśmiała się- Ciebie słychać na drugim końcu wsi.

- Oj... Serio? No trudno.... Pomożesz mi? - zapytałam

- No jasne! Mów co mam robić - powiedziała radośnie.

Byłyśmy gotowe w try miga. Poczym poszlysmy do kuchni i zjadłyśmy pyszne lody miętowe.

- Ty mi mów jak było - powiedziała wkładając łyżkę pełną lodów do ust.

- No jak to na rodzinnych spotkaniach - westchnęłam-wypytują co tam, kto z kim, jak w szkole... Nudyy-zasmiałam się.

- Ech... Rozumiem cię świetnie. Mam to samo... Te rozmowy do nocy, tylko się je i zmywa - uśmiechnęła się - po t w takim tygodniowym wypadzie waży się o 8 kilo więcej!

- A głupio odmówić czegokolwiek, bo nie wypada.

Zaśmiałyśmy się głośno.

Kiedy skończyłyśmy jeść poszłyśmy po rolki... Tak, to cud techniki..! Ruszyłyśmy w stronę łąk. Tam jeździ się idealnie, a droga wije się przez pola w nieskończoność... I tym genialnym sposobem nie było nas 5 godzin. Oczywiście... Tylko głupi zabiera że sobą telefon na takie wypady... Więc kiedy dojechałyśmy pod dom Domi usłyszałyśmy krzyk:
- Czy wy powariowałyście? - krzyknęła mama Domi-wiecie, która jest godzina?

Powoli udało nam się jakoś mamę Domi udobruchać, ale lekko nie było... Zgodziła się, żebym u niej spała. Tu nie ma nikt nic przeciwko i to jest super :). Wróciłam do domu po kilka ciuchów i wtedy dzwonek SMSa zadzwonił....
Od Darek:
Rzucam tymi kamieniami w okno i nic....
I zaraz po tej wiadomości zadzwonił.

- Darek? Co ty odwalasz? - zaczęłam się śmiać
- No stoję pod twoim domem i rzucam kamieniami w okno...
- Co? Gdzie niby? - poderwałam się z miejsca
- No w to gdzie jest balkon, na drugim piętrze...
- Hę? - zawołałam wystraszona- to sypialnia moich rodziców idioto! Jedz na koniec ulicy, zaraz przyjdę. - i się rozłączyłam. Zabrałam rzeczy i wyszłam, zamykając drzwi na klucz.

Oj Aleks. Ty to masz życie dziwne.

Uśmiechnęłam się sama do siebie i ruszyłam w ciemność do domu Domi.

Kochasz Czy Nie Kochasz...?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz