Rozdział 5

944 78 5
                                    

- Ginny, szukałam cię - powiedziała Hermiona. Po długim poszukiwaniu w końcu ją odnalazła. Tak bardzo się cieszyła. Rudowłosa zastępowała jej Kat. Mimo to ich nie porównywała. Ginny była ruda. Nie była brzydka, określenie bardzo ładna idealnie do niej pasowało. Jednak przy blond puklach i orzechowych oczach Kat, była jedynie szarą myszką. Rodzina blondynki była bogata. Hermiona na urodziny zawsze dostawała drogie prezenty od nich. Kat zawsze miała markowe ciuchy, makijaż i idealną fryzurę. Jednak nigdy nie stała się super-popularną szkolną cheerliderką. Przynajmniej do czasu aż wyjechała. Teraz mogła być kim chce. Hermiona jej nie zawadzała.
- Tak się cieszę, że się nam udało. - powiedziała, chyba nieświadoma ilości osób, które teraz giną. Już po wojnie. Po bitwie.
- Tak. - Tylko tyle Hermiona mogła z siebie wydusić. Uściskała przyjaciółkę. - Tak mi przykro.
- Ej, spójrz na mnie. - powiedziała Ginny luzując uścisk. To nie ona powinna ją pocieszać. Powinno być na odwrót. - Nie dołuj się tym. Lily się nim zaopiekuje.
Hermiona wiedziała o kim mowa. O Fredzie. Mimowolnie uśmiechnęła się na same jego wspomnienie. 
- Widzisz, już lepiej. - skomentowała Ginny. Ponowiły uścisk.
- Myślę, że musimy pomóc innym. Nadal umierają. - powiedziała Hermiona, gdy odlepiły się od siebie.
- Kto? - wydukała przez gardło Weasley. Wystraszona.
- Lavender...
- O nie!
- Inni muszą leżeć pod gruzami. Musimy im pomóc.
- Pomogłabym ci, ale muszę znaleźć Harry'ego. Na pewno potrzebuje wsparcia. - Ginny ostatni raz uściskała Hermionę. Granger stała przez chwilę nieruchomo nie wiedząc co zrobić i od czego zacząć. Udała się na błonia szkoły. Rozejrzała się. Gruzy. Gruzy. I jeszcze raz gruzy. Rozejrzała się za jakimiś kawałkami ciał leżących pod gruzami.

-Kat!- krzyknęła na całe gardło Hermiona, wyjątkowo wchodząc do domu przyjaciółki drzwiami. Nikt się nie odezwał. -Kat! - zawołała ponownie. Również zero reakcji. Powoli weszła na piętro po schodach. Stąpała delikatnie, ledwo słyszalnie. Otworzyła pierwsze drzwi na prawo, za którymi znajdował się pokój Kat. Po cichu otworzyła drzwi, nie pukając. W środku pokoju stało łóżko. Duże łóżko. Wygodne łóżko. W całym pokoju porozwieszane były plakaty z zombie. Kat je uwielbiała. Wydawało jej się interesujące, że coś może powstać z grobu. Uroczo, prawda? Miała nawet sporą kolekcję figurek przedstawiających różne zombie. Można było je znaleźć wszędzie w jej pokoju, jednak żadna jeszcze się nie zgubiła. Hermoina schyliła się, aby spojrzeć pod łóżko. Nic. Na balkonie. Nic. W szafie. Nic. Rozejrzała się jeszcze raz po pokoju. Zobaczyła ją. Schowała się pod komodą. Jak ona się tam zamieściła?!
-Wyłaź. - powiedziała Hermoina. Kat z niechęcią i paroma przekleństwami na ustach wygramoliła się spod mebla.
- Co mnie zdradziło? - spytała zaciekawiona.
- Wystawał ci but.

Tego właśnie teraz szukała Hermoina. Jakiegokolwiek buta, dłoni, głowy. Byle by do kogoś należał. Pod stosem kamieni coś się poruszyło. Hermoina szybko ta podeszła. Zaczęła odrzucać kamienie. Da radę. Uratuje tego kogoś. Już kończyła. Powoli, żeby nikogo nie zranić. Po kolei. Ręka. Druga. Noga. Brzuch. W końcu głowa. Kimberly Simseet. Gryfonka. Dormitorium obok Hermiony. Ostatnia klasa. Piękna blondynka o zielonych oczach. Lubiana. Popularna. Doskonała. Oddychała płytko i nierówno.
- Pomocy! - krzyknęła Hermiona. Na błoniach było dużo osób, jednak nikt nie spieszył jej z pomocą. Nagle Hermiona coś zobaczyła. W kupie gruzów, których nie odkopała do końca. Dostrzegła palec. Jeśli był palec musiał być i jego właściciel. Ponownie się rozejrzała, w poszukiwaniu pomocy. W końcu. W jej kierunku zmierzała Luna Lovegod. Hermiona przywołała ją gestem. Luna była blondynką, jednak jej włosy były bardziej białe niż włosy Kimberly. Podeszła do Hermiony i uklękła przy niej.
- Jak pomóc ?
- Zajmij się nią. - Hermiona wskazała na Kimberly. - Odkopię drugą.
Luna przytaknęła u wzięła się do roboty. Hermiona zaczęła ponownie odrzucać kamienie. Po jakiś dziesięciu minutach pracy oddech Kimberly się wyrównał, jej cera zaczęła nabierać koloru i ogólnie wyglądała bardziej żywo niż wcześniej. Hermiona zdążyła wykopać drugą osobę. Niestety było z nią źle. Na twarzy miała tak jakby odciśnięte żelazko, a jej ręką była zmiażdżona. Hermiona nie mogła wyczuć oddechu. Na ziemi przed nią leżała Fina Werloon. Piękna rudowłosa. Gryfonka. Najlepsza przyjaciółka Kimberly. Pewnie walczyły razem, ramię w ramię. Niestety Fiona chyba już się nie obudzi. Hermoina skinęła na Lunę, aby ta potwierdziła jej diagnozę. Blondynka smutno potaknęła głową. Zamknęła orzechowe oczy Fiony.
- Felix!- zawołała Luna. Po paru sekundach przed dziewczynami stanął ów Krukon, z którym Hermiona wcześniej "rozmawiała".
- Jak pomóc? - spytał.
- To jest Fiona Werloon. Była. Nie żyje. Trzeba odnaleźć jej rodzinę i oddać im zwłoki. Mógłbyś się tym zająć?- Luna mówiąc to otarła łzy.
-My zajmiemy się Kimberly. - powiedziała Hermiona, gdy Felix odchodził.
- Kimberly Sinseet?! - krzyknął Krukon i gwałtownie się odwrócił.

****
Dodałam tytuły! Haaa!
😃pozdro z podłogi

Harry Potter - chłopiec, który stracił wiele, zyskał jeszcze więcej.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz