Rozdział 7 "Uczta śmierci"

812 83 10
                                    

Harry siedział w dawnej męskiej łazience. O dziwo zachowała się spora część pomieszczenia. W prawej ręce miał tabletki, w lewej butelkę Ognistej Whisky. Musi to zrobić. Zabił Voldemorta. Świat jest bezpieczny, a on nie da rady żyć z tą świadomością. Z świadomością, że przez to, że on nie zginął 17 lat temu, ginęli ludzie. Przyjaciele. Rodzina. Teraz nic nie zagraża Ronowi, Hermionie i Ginny. Na samo wspomnienie o niej uśmiechnął się. Wiedział, że poradzi sobie z jego śmiercią.
W sumie Harry wybrał dosyć mugolski sposób, żeby umrzeć. Tabletki ? Serio? Na nic więcej go nie stać? Nie. Nie stać go.
Wysypał tabletki na rękę. Na trzy.
Raz. Dwa. Trzy.
Połknął garść tabletek i szybko popił Ognistą Whisky. Osunął się na ziemię. Mijały sekundy, minuty. Harry czuł jakby zasypiał.
Jak przez mgłę zobaczył, że do pomieszczenia ktoś wbiega. Rude włosy mignęły mu przed oczami.
- Harry! - usłyszał echo słów. Ktoś nim potrząsnął. Jednak było już za późno. Umierał. Chciał tego. Nic nie mogło go zatrzymać.
- Nie zostawiaj mnie! - postać przytuliła się do jego klatki piersiowej. Oh, Ginny! Wspaniale jest umierać w twoich ramionach!
- Pomocy! On umiera! - krzyczała.
-Ginny? Co się dzieje? - dobiegł go znajomy głos chłopaka. Harry nie mógł sobie przypomnieć do kogo on należał.
- Zrób coś! Ja... On... Och, błagam! - łkała Ginny. Harry nie mógł dalej znieść jej płaczu. Chciał, żeby się uśmiechnęła.
- Spokojnie. - odparł znajomy nieznajomy. Coś zaszeleściło. Jakaś substancja, która miała go uratować. O nie! Nie tym razem! To on ma umrzeć.
Ginny zluzowała uścisk tak, aby chłopak mógł swobodnie dostać się do twarzy Harry'ego. Zaczął wpychać mu coś do ust. Harry je zacisnął.
- On chce umrzeć. Zaciska wargi. - powiedział chłopak do Ginny.
- Harry, proszę nie odchodź. Potrzebuję cię. - Ginny objęła go jeszcze mocniej niż gdy go znalazła.- Neville, zmuś go.
Chłopak włożył Harry'emu rękę do ust i otworzył je szeroko. Potem w mgnieniu oka włożył mu do ust jakąś roślinę.
- To wszystko co mogę teraz zrobić. - powiedział tonem lekarza, który mówi matce o śmierci jej jedynego dziecka. Chwilę później Harry stracił przytomność.
- Dziękuję. - powiedziała Ginny i wstała, aby uściskać Nevilla.
- Nie ma sprawy. Dlaczego? - zapytał.
- Chyba się o to wszystko obwinia. Czuje się za to odpowiedzialny. - odparła po długim namyśle. Neville ze zrozumieniem pokiwał głową, jeszcze raz przytulił Ginny i wyszedł. Została sama.
- Jak śmiałeś to zrobić! Zachowałeś się jak tchórz! Jak Malfoy! Nienawidzę cię! - krzyknęła w kierunku nieprzytomnego Harry'ego. Już nie była przestraszona, że chłopak zaraz umrze. Teraz była na niego wkurzona. Delikatnie mówiąc. Cofnęła się parę kroków w kierunku zlewu. Oparła się o niego. Chciała umyć sobie twarz, żeby nie było widać na niej śladów łez, jednak woda nie popłynęła. Usłyszała kroki. Harry się obudził? Wyjęła różdżkę. Obróciła się. To nie był Harry. Przed nią stał Ron. We własnej osobie.
- Najadłeś się już? Możesz w końcu zacząć pomagać? - naskoczyła na brata.
- Ginny, ja nie rozumiem o co...- zaczął.
- O co mi chodzi? O ciebie! - krzyknęła. Ron ze wstydu spojrzał się na ziemię i dopiero teraz dostrzegł ciało Harry'ego.
- Co mu jest? - spytał i ukląkł przy przyjacielu, tak jak wcześniej zrobiła to Ginny.
- Stchórzył. Chciał nas z tym wszystkim zostawić. - odpowiedziała szorstko.
- Trzeba go ratować. - powiedział Ron, nieświadomy wcześniejszej akcji pomocy Harry'emu.
- Przyszedłeś trochę za późno. - uświadomiła mu siostra.
- Nie żyje ? - spytał z przerażeniem w oczach.
- Nie idioto! Żyje! Neville go uratował! A gdzie byłeś ty, kiedy on- wskazała palcem Harry'ego- próbował się otruć?
- Ja... - zaczął niepewnie, jednak po chwili zmienił taktykę. - A ty gdzie byłaś? To ja jestem jego dziewczyną?
- A może ja jestem jego najlepszym przyjacielem?- syknęła Ginny. Zapanowała cisza, bo nikt nie wiedział co odpowiedzieć.
- W takim razie, skoro już tu jesteś, ja nie jestem już w niczym potrzebna. - powiedziała Ginny i odwróciła się w kierunku wyjścia.
- To nie tak... - zaczął Ron.
- Jak się obudzi, powiedz mu, że z nami koniec, i że nie ma prawa się do mnie odezwać. - rzuciła na pożegnanie i wyszła.
- Stary, masz przewalone. - zaśmiał się Ron, choć w cale nie było mu do śmiechu.

Harry Potter - chłopiec, który stracił wiele, zyskał jeszcze więcej.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz