Rozdział 6 "Duże drzewo w dużym lesie"

844 73 5
                                    

Tym razem Draco razem z rodzicami zatrzymał się w jakimś małym zapuszczonym motelu w sam raz dla byłych morderców. Chłopak cały czas myślał o tajemniczej dziewczynie. O Ast. Piękna. Tak teraz uważał. Była bardzo piękna. Jej ciemne włosy układały się idealnie. Niebieskie oczy wesołe i intrygujące zarazem. I całowała wspaniale. Oj tak. Nie mógł przestać o niej myśleć. I to przed czym uciekała. Chciał to zabić. Zniszczyć. Spalić.
- Draco, obudź się.
- Nie spałem. - odpowiedział matce. To dobry moment. On musi do niej wrócić. MUSI. - Jak nazywa się ten las, w którym zatrzymaliśmy się na początku?
- Wild Forest - oznajmiła mu niepewnie.
- Przepraszam. - powiedział i w tej samej chwili się teleportował. Rozejrzał się. Od czegoś trzeba zacząć. W którym kierunku pobiegła Ast? Chyba w stronę dużego dębu. Niestety tylko chyba. Ale cóż, Draco musiał to sprawdzić. Poszedł w kierunku ogromnego drzewa oddalonego o kilkaset metrów. Stanął przy nim. Nie zauważył nic szczególnego w okół. Zdenerwował się. Czy już nigdy jej nie ujrzy? Czy pozostanie w jego głowie tylko jako wspomnienie? Ze zdenerwowania zrobił kilka chaotycznych ruchów. Kopnął kamień w dąb. Rzucił patykiem w pobliską brzozę. Przez przypadek popchnął wychodzącą z drzewa dziewczynę. Nadepnął na jakiegoś ogromnego robaka. Chwila. Dziewczyna. Szybko obrócił się w jej kierunku. Siedziała na ziemi uśmiechnięta. To była ona.
- Wróciłeś - posłała mu delikatny uśmiech. Draco nie wiedział co powiedzieć. Że to prawda? Że nie mógł przestać o niej myśleć? No chyba nie. Takie coś pasowało do Pottera, nie do niego.
- Zgubiłem tu... - przerwał nie wiedząc jakiej rzeczy szuka. - Zegarek.
- Taaak? - powiedziała ziewając.
- No tak... I chyba już ktoś go zabrał, więc będę już uciekać. - naprawdę chciał ją zostawić?
- Może wejdziesz? - spytała wskazując drzewo, z którego wyszła. Draco zawahał się. Spojrzał w jej oczy i niemal natychmiast podjął decyzję.
- Czemu nie? - powiedział i ruszył we wskazanym kierunku. Gdy wszedł do drzewa zobaczył, że nie jest to zwykła dziupla, tylko uroczo urządzony pokój. Usiedli przy drewnianym stole.
- Więc jesteś Ast? - spytał Draco. Dziewczyna się zaśmiała i spojrzała na niego.
- Czemu tak myślisz? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Bo wtedy... - zaczął speszony.
- Ach, no tak! - krzyknęła i uderzyła się ręką w czoło. Draco był całkowicie zdezorientowany. Nie lubił być w takim stanie. Jednak uwielbiał towarzystwo tej dziewczyny.
- Astoria. - przedstawiła się.
- Dracon. - wyciągnął do niej rękę. Uścisnęła ją. - Mieszkasz tu?
- Nie. Znalazłam ten domek. - ponownie się roześmiała. Co ją tak bawi?
- Masz rodzinę? - nie wiedział czemu ją o to spytał. Po prostu był ciekawy.
- Mam męża Filipa i córkę Pernę. - rozmarzyła się.
- Gdzie oni są? - spytał Draco. Nagle Astoria się rozpłakała. Rzuciła się na podłogę i zaczęła płakać. Draco nie wiedział co jej jest. Próbował ją pocieszyć. Niestety ona dalej płakała.
- Hej, co się stało ? - był już lekko zirytowany. Tym, że Ast ma męża czy tym, że płacze ?
- Mój mąż i córcia... - i kolejny wybuch płaczu. Draco czuł się niezręcznie.
- Ej, mogłabyś się uspokoić?! - krzyknął. Ast natychmiast zamilkła.
- On tu idzie! - krzyknęła i zerwała się z podłogi.
- Kto? - zapytał spokojnie Draco.
- On! Musimy uciekać! - pociągnęła go za rękę w kierunku drzwi. Wyszli z dziuplo-pokoju i Ast zaczęła biec. Draco stał nieruchomo. Nie dostrzegał żadnego zagrożenia. Astoria przystanęła.
- Draco! Draco, pośpiesz się! - wykrzyczała i gdy zobaczyła, że chłopak zmierza do niej znowu popędziła przed siebie.
- Przed kim uciekasz?! - spytał Draco, gdy do niej dobiegł. Nie otrzymał odpowiedzi. Ast nagle się rozpłynęła.
- Jasną cholera! - zaklął Draco. Wziął do ręki różdżkę i pomyślał o sypialni w hotelu. Chwilę później już tam był.
- Synu!
- Tak się martwiliśmy!
Draco rzucił się na łóżko. Uderzył w nie pięściami.
- Gdzie byłeś ? - spytał Lucjusz.
- Jedźmy stąd! - krzyknął Draco.
- Nie możemy. - odpowiedziała Narcyza.
- Jestem już pełnoletni. Sam o sobie decyduję. - Dracon wyszedł z domu trzaskając drzwiami. Usłyszał kroki. Schował się za zakrętem korytarza. Wyjrzał. Było ich dwóch. Przyszli po nich. Aurorzy.
Nie widzieli go. Od razu podeszli do drzwi , którymi wcześniej wyszedł. Spojrzał jeszcze raz w tą stronę. Właśnie wynosili spetryfikowanych Lucjusza i Narcyzę.
- Gdzie jest dzieciak? - spytał wyższy z aurorów.
- Pełnoletni. Mógł odejść od rodziców. - odpowiedział czarnoskóry. Teleportowali się. Draco nie zdążył zareagować. Oparł się o ścianę. Zsunął na podłogę.
- Co ja zrobiłem? - szepnął sam do siebie.
- Spokojnie. Wszystko będzie dobrze. - na ramieniu poczuł czyjąś rękę. Spojrzał w tym kierunku. Ast. Przyszła do niego. Odwrócił od niej wzrok, żeby potajemnie wytrzeć łzy. Gdy ponownie spojrzał w kierunku, gdzie wcześniej siedziała, dostrzegł pustkę. Zniknęła.

Harry Potter - chłopiec, który stracił wiele, zyskał jeszcze więcej.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz