Rozdział 12 "Zając nie ucieka"

601 64 10
                                    

Hermiona chwilę po tym jak przyjaciółka wyszła, od razu pożałowała swoich słów.

-Ginny! - krzyknęła za nią, jednak przyjaciółka pewnie już jej nie usłyszała.

Hermiona wiedziała, że jej miejsce jest przy jej przyjaciołach. Nie rozumiała samej siebie i nie wiedziała czemu odmówiła wyjazdu. Hogwart już ją przerastał.
Drzwi do pokoju się otworzyły i wkroczył przez nie Ron.

- Hermiono, przemyśl to. - powiedział i zrobił minę zbitego psa.

Dziewczyna zaśmiała się i rzuciła się rudzielcowi na szyję. Chłopak, zaskoczony jej reakcją, początkowo nie wiedział co się dzieje, jednak chwile później połączył fakty i powiedział:

- Tak się ciesze. Bez ciebie bym nie wyjechał.

- Naprawdę? - spytała dziewczyna nie dowierzając. Byli aż tak blisko? Naprawdę chciał związać się z nią w przyszłości? Ile będą mieli dzieci? Czy Ginny byłaby dobra na matkę chrzestną?

- Oczywiście. - odpowiedział i położył jej ręce na talii.

Patrzyli sobie w oczy przez dobre parę minut. Hermiona myślała, że nie wytrzyma i odetchnęła z ulgą, gdy Ron ją pocałował. Strasznie jej tego brakowało. Przez ostatnie dni unikała jakichkolwiek ludzi, żywych czy martwych, również swoich przyjaciół.

- Musimy ruszać. Pociąg do Londynu zaraz nam odjedzie. - powiedział.

- Zaraz? - spytała Hermiona. Ginny rozmawiała z nią chwilę temu i nie mówiła nic, że mają się pospieszyć.

- Dobra, mamy jeszcze pół godziny do przyjazdu, ale Harry'emu strasznie się spieszy - tłumaczył się Ron.

Nagle do sali, w której byli wbiegł wysoki, ciemnowłosy chłopak. Był znany w całym świecie czarodzieji. Hermiona znała go chyba najlepiej. Nawiązała z nim bardzo dobry kontakt już w czwartej klasie. Od tego czasu, mimo tego, że on jest starszy i chodzą do innych szkół, a właściwie Hermiona chodzi, bo on już skończył, piszą do siebie listy.

Na widok słynnego chłopaka Ron spurpurowiał na twarzy. Wyczuwał w nim realne zagrożenie. Weasley czuł do Hermiony coś więcej niż przyjaźń i ON pewnie też.

- Wiktor! - krzyknęła dziewczyna i rzuciła się przytulić do chłopaka. Ron odchrząknął nerwowo, jednak oni tego nie usłyszeli.

- Hermiona! - Krum również wykrzyczał imię dziewczyny i podniósł ją w powietrze.

- Brawo, nauczyłeś się wymawiać jej imię... - szepnął Ron tak, żeby go nie usłyszeli.

- Co ty tutaj robisz? - spytała Hermiona.

- Tu są moi przyjaciel. Musze pomóc. - oznajmił Wiktor z typowym dla siebie akcentem.

- Oj, wielka szkoda, że Hermiona wyjeżdża. - powiedział Ron i złapał dziewczynę za rękę. Gryfonka, jakby wyrwana z trans, szybko zamrugała oczami i spojrzała ze zdziwieniem na Weasleya.

- Wyjeżdżam? - spytała, a chwilę później uderzyła ręką w głowę, w geście przypomnienia sobie - No tak, wyjeżdżam.

- Na jak długo? - zagaił Wiktor z nadzieją w głosie.

- Na tyle, ile będzie trzeba. - powiedział Ron i ponownie pociągnął Hermionę za rękę.

- Daj nam chwilę porozmawiać - poprosiła dziewczyna.

- Ale pociąg...

- Pociąg nie zając, nie ucieknie - powiedział Wiktor, chcąc zabłysnąć swoją znajomością ich języka.

Ron tylko wymownie przewrócił oczami myśląc, że owszem ucieknie jeżeli nie dasz nam spokoju.

-Hermiono, 5 minut i musimy iść. - powiedział ostatecznie i z bólem serca wyszedł przed drzwi do pokoju.

Przyjaciele śmiali się w najlepsze i te pięć minut ciągnęło się nieubłaganie długo. Ron patrzył na przychodzących ludzi z różdżkami. Niektórzy szli samotnie, a inni całym grupami.

Chłopak z nudów zwracał uwagę na każdy najmniejszy szczegół ich wyglądu. Jeden na płaszczu miał wyszyte imię jakiejś kobiety, drugi nie miał na nogach skarpet, a następny strasznie przetłuszczone włosy.

Ron innymi słowy robił wszystko, żeby odwrócić swoją uwagę od Hermiony i Wiktora. Nie chciał im przeszkadzać, jednak czuł coś dziewczyny i nie mógł pozostać obojętny na tę rozmowę.

Ktoś musiał to skończyć, bo minęło już ponad pięć minut. On? Nikogo innego nie było w pobliżu. On.

Bardzo cichutko zapukał w drzwi i powoli je uchylił.

- Nie wierzę. - wyszeptał.

W pokoju stali Hermiona i Wiktor w niebezpiecznie bliskiej odległości od siebie. On trzymał jej ręce na biodrach, a ona niepewnie opierała swoje na jego klatce piersiowej. Patrzyli sobie w oczy i nawet nie zauważyli jego przyjścia.

Ron zasłonił sobie usta ręką, żeby nie krzyknąć. Drugą dłoń zacisnął w pięść, żeby nie uderzyć Wiktora. Odwrócił głowę, żeby nie musieć na to patrzeć.

Postanowił wyjść z pomieszczenia. Będąc już za drzwiami odchrząknął wystarczająco głośno, żeby para go usłyszała. Następnie zniknął w korytarzu. Słyszał krzyki Hermiony. Piętnaście minut temu gotów był z nią zostać. Teraz...



*****
Bardzo dziękuję za komentarze pod tamtym rozdziałem.
Uwielbiam Was !!!
Mam nadzieję, że ten rozdział się podoba ♥♡♥

Harry Potter - chłopiec, który stracił wiele, zyskał jeszcze więcej.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz