Żałuję tego, co zrobiłam. Bylam taka głupia. No, ale cóż... za głupotę się płaci. Przynajmniej się czegoś nauczyłam:
1. Nie działać pod wpływem impulsu.
2. Nie kierować się przeczuciem.
Teraz siedzę w tej zimnej celi z zakratowanym okienkiem. Dookoła mnie tylko szara, zimna, naga skała. Wszystko jest szare - trawa za oknem, niebo przysłonięte ołowianymi chmurami, nawet moje kolorowe ubrania są jakieś takie... ponure.
Zamknęły mnie tu jakieś stworzenia. Dały mi kartkę i długopis. Nie mam pojęcia, po co.
***
Pobiegłam za tym mężczyzną. Dogoniłam go, gdy był przed butikiem, w którym pracowałam. Nagle wezbrała we mnie złość.
-Kim jesteś i dlaczego się tak na mnie gapiłeś?!
-Ja?
-A niby do kogo mam mówić? Jesteśmy tutaj sami.
-No tak. Jeżeli ułatwi ci to sprawę, to trzymaj się tej myśli. Ja niestety słyszę ich wszystkich.
-Co? Kogo słyszysz? Czekaj, stop. Zaraz mi to wyjaśnisz. Nie odpowiedziałeś na wcześniejsze pytania.
-Ach, ludzie zadają tyle pytań, nieprawdaż? - roześmiał się. - Tyle wątpliwości, tyle ciekawości, tyle...
-Mógłbyś już skończyć naśmiewać się ze swojego gatunku i w końcu odpowiedzieć na moje pytania? - przerwalam mu. - Może ci je przypomnieć?
-Doktor. Mam swoje powody.
-Co?
-Odpowiedziałem na twoje pytania.
-Mógłbyś powtórzyć?
-Tak, jeśli przysięgniesz, że przestaniesz byc dla mnie taka niemiła.
-To przestań mnie wkurzać!
Nagle mężczyzna zatrzymał się i odwrócił się w moją stronę. Patrzył na mnie, lecz po chwili spuścił wzrok i potupał nogą. Był wyraźnie zamyślony, ale z wyrazu jego twarzy nie mogłam nic odczytać.
-Przepraszam - powiedział, po czym odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku restauracji Cleopatra, zachęcając mnie ręką do tego samego.
-Yyy... Ale...
-Nie gadaj, tylko chodź.
-Ok. Słuchaj, może... odpowiesz mi na kilka pytań?
-Dobrze, jeżeli ty odpowiesz na moje.
-Umowa stoi. Ja zaczynam. Kim jesteś?
-Jestem Doktor. Ter...
-Pytam na poważnie. Nie chodzi mi o zawód ani o tytuł. Imię. Jakieś imię musisz mieć.
-Owszem, nazywam się Doktor. Mówię całkowicie szczerze i poważnie. Teraz moja kolej. Jak ci na imię?
-Magda. Magda Mróz.
-Magda Mróz? Magdalena Mróz? Interesujące...
-Co jest takie interesujące w moim imieniu i nazwisku?
-Czy to kolejne pytanie?
-Uznajmy, że tak.
-Coś mi się kojarzy. Wiem, że już cię gdzieś spotkałem, ale tak jakby wymazało cię z mojej pamięci. Mieszkasz tu całe życie?
-Tak. Co tu robisz?
-Ej, jeszcze moje pytanie.
-Już je zadałeś. Zapytałeś, czy mieszkam tu całe życie.
-Racja, mój błąd. Próbuję ustalić, co tu się dzieje.
-Po co?
-Chwila, teraz ja. Rok temu miałaś inną fryzurę, prawda?
-Tak, skąd to wiesz.
-Zgadywałem.
-Wiem, że nie. Mów.
-To jest teraz nieważne.
-Dla mnie ważne.
-Być może wiem, skąd cię znam. Miałaś długie włosy, część z nich przypinałaś wsuwką. Zgadza się?
-Tak. Chyba finałowe już pytanie: skąd mnie znasz?
-Przyśniłaś mi się. To bardzo dziwne, ponieważ my nie pamiętamy snów.
-Wy?
-Koniec pytań. Długa historia, później ci wyjaśnię.
-Doszliśmy do Cleopatry. Było tam pełno ludzi. Albo ciał, sama nie wiem. Wszyscy leżeli.
-Mogłabyś poszukać dla mnie... yyy... pieprzu?
-Do czego ci pieprz?
-Po prostu jest mi bardzo potrzebny - odpowiedział, po czym wyszczerzył się do mnie.
Zajrzałam do kuchni i zaczęłam szukać. Z zewnątrz dochodziły dziwne dźwięki, ale nie zwracałam na to uwagi. Znalazłam pieprz i wróciłam do mężczyzny, który kucał przy kimś. Gdy tylko mnie zauważył, schował cos za pazuchę.
-Dzięki za fatygę, ale już nie potrzebuję - powiedział, czym trochę mnie zirytował.
-Posłuchaj, wiem, że coś przede mną ukrywasz, ale teraz mnie to nie interesuje. Możesz sobie robić, co chcesz. Jeżeli naprawdę możesz zrobić coś z tymi ludźmi, a zakładam, że możesz, to zrób to szybko i wszystko mi wyjaśnij.
-Z tymi ludźmi nic nie zrobię. Wszystko jest u nich w porządku, po prostu śpią. Ktoś chciał odwrócić naszą uwagę.
-Kto byłby na tyle inteligentny, żeby uśpić 70% ludzi w Lublinie?
-To nie tylko Lublin. To cały świat. Spójrz - wskazał na wyciszony telewizor. - Uśpili 3/4 populacji i powyciszali telewizory, żeby jak najmniej osób się o tym dowiedziało.
-Kto?
-Plemię Saraparitolius. Nasenni. Wniknęli do ludzkiego ciała. W 1347r. zamienili się w dym ze świeczek. Ludzie wdychali go do płuc, potem wchłaniany był do krwi razem z tlenem, następnie dochodził do mózgu. Dopiero tam Nasenni obudzili się i powrócili do swojej postaci. W mózgu mogą kontrolować wszystko, lecz najpierw zajmują się częścią odpowiedzialną za sen. Usypiają ludzi i wtedy uczą się wszystkiego.
-Skąd to wszystko wiesz?
-Byłem tam.
-I co? Masz teraz 700 lat? - powiedziałam, śmiejąc się.
-Nie, mam 384 lata. Jestem Doktor, pochodzę z planety Nasiria z konstelacji Derfom.
-Nie ma przecież takiej planety.
-Jest, tyle że nie w Układzie Słonecznym. Chyba czas coś wyjaśnić. Jestem Władcą Czasu. Podróżuję. Każdy Władca Czasu ma jakiś gadżet. Najlepszym był do tej pory Ultrasoniczny Zaginacz Czasu.
Nagle wszyscy ludzie wstali i zaczęli iść w naszą stronę. Byliśmy otoczeni.
-A ty? - spytałam.
-Ale co?
-Jaki masz "super gadżet"?
-Ultrasoniczny... - po wypowiedzeniu tego słowa Doktor zamilkł.
-Ultrasoniczny co?
-Powinno ci wystarczyć, że jest ultrasoniczny!
-Ale nie wystarczy!
-Trudno!
-Mów!
-Długopis!
-Masz zamiar uratować świat ultrasonicznym długopisem?!
-Tak! I nie tylko.
Cały czas cofaliśmy się przed "zarażonymi". Doktor sięgnął za pazuchę, wyjął jakiś kluczyk, ścisnął go mocno i zamknął oczy. Z tyłu dochodziły dzwine dźwięki.
-Wskakuj! - krzyknął mężczyzna.
Odwróciłam się i spojrzałam na niego. Był już w środku. W środku czerwonej londyńskiej budki telefonicznej.
CZYTASZ
Tajemniczy Władca (Doctor Who)
Ficção CientíficaNazywam się Magdalena Mróz. To jest historia o tym, jak zmieniło się moje życie po poznaniu jednego, tylko jednego człowieka, chociaż, co do tego ostatniego, nie jestem w stu procentach pewna. Zwykły i niezwykły, stary i młody, wesoły i smutny - ws...