- Już niedługo zobaczysz swojego piłkarzyka. - powiedział Brad, a ja wywróciłam oczami.
- Przeżywasz to gorzej ode mnie. - mruknęłam.
- Tylko mi powiedz, że się nie cieszysz.
- Cieszę się, ale nie będę przeżywała tego ta jak Ty. - powiedziałam i wysiadłam z samochodu. Całą szkoła była oklejona w plakaty, że do balu zostały tylko dwa dni.
Dwa dni do spotkania chłopaka, z którym piszę od miesięcy.
- Stresujesz się? - spytał.
- Ani trochę. -powiedziałam szybko.
-Zobaczymy co zrobisz, gdy będziesz musiała iść za szkołę. - powiedział.
- Wtedy moje serce chyba wyskoczy z piersi. - zaśmiałam się.
- Za kogo się przebierzesz? - spytał.
O cholera.
- Nie...nie wiem.
- Zapomniałaś o stroju na bal?! - krzyknął, a paru ludzi zwróciło na nas uwagę.
- Opanuj się, tak?
- Dzisiaj jedziemy na zakupy.
- Nie. - zaprzeczyłam szybko.
- A czy ja pytałem Cię o zgodę?
***
Od Piłkarzyk: jeszcze tylko dwa dni x
Do Piłkarzyk: będziesz kolejnym, który będzie przeżywał to gorzej ode mnie?
Od Piłkarzyk: może
Do Piłkarzyk: jak minął Twój dzień?
Od Piłkarzyk: serio?
Do Piłkarzyk: zawsze piszemy o tym samym, nigdy nie zapytaliśmy się jak minął nasz dzień :)
Od Piłkarzyk: w takim razie mój dzień był wspaniały, a Twój?
Do Piłkarzyk: udany :)
Od Piłkarzyk: już nie mogę się doczekać kiedy Cię ujrzę :)
Do Piłkarzyk: wtedy uciekniesz
Od Piłkarzyk: jesteś piękna
Do Piłkarzyk: nawet mnie jeszcze nie widziałeś
Od Piłkarzyk: nie muszę Cię widzieć, by myśleć, że jesteś piękna x
- Mercy do mnie! - usłyszałam. Zamknęłam okienko z rozmową i wyszłam z pokoju. Zeszłam na dół, gdzie była już moja macocha. - Dzisiaj masz być w klubie. - syknęła w moją stronę.
- Nie mogę dzisiaj. - mruknęłam.
- Możesz, a nawet musisz.
- Mam jutro sprawdzian i muszę się uczyć.
- Po co Ci to, skoro i tak zostaniesz tutaj ze mną?
- Nie zostanę. - powiedziałam i odwróciłam się.
- Nie skończyłam! - krzyknęła.
- Ale ja tak! - wrzasnęłam i zatrzasnęłam drzwi. Zamknęłam je na klucz i usiadłam przy biurku.
Do Piłkarzyk: jeżeli dalej tak pójdzie, to nie dożyję do naszego spotkania
***
Jak co dzień rano wstałam i od razu zabrałam się za robienie śniadania mojej macochy oraz przybranych sióstr, które mnie nienawidzą.
Co ja im takiego zrobiłam?
Od kiedy tata zmarł traktują mnie jak śmiecia. Bardzo brakuję mi mojego ojca tak samo mojego brata.
Gdyby tylko wtedy nie pojechali na ten przeklęty most nic by się nie stało.
Starłam łzę spływającą po moim policzku i położyłam śniadanie na stole. Zgarnęłam torbę oraz telefon i wyszłam z domu. Wsiadłam do samochodu Brad'a i cicho się z nim przywitałam.
- Wspominałaś o Louis'ie? - spytał, a ja przytaknęłam głową. - Będzie dobrze, Mers.
- Tak cholernie za nimi tęsknie.
- Wiem. - westchnął. - Ale teraz spotkasz się ze swoim piłkarzykiem. - uśmiechnął się.
Z moim piłkarzykiem.
XXXX
Witam w nowym, krótkim i beznadziejnym rozdziale.
Marcelina x

CZYTASZ
footballer||n.h. ✔
Fanfikcechodzą do tej samej szkoły. ona jest szarą myszką. on jest najpopularniejszym chłopakiem w całej szkole do tego kapitanem szkolnej drużyny. piszą do siebie mail'e. co się stanie, gdy jego wredna dziewczyna odkryję prawdę i wyda ich przed całą szko...