Jesienny... cz.1

542 38 11
                                    


Deszcz lał bez przerwy. Szare strugi spływały smętnie z wielkiego parasola niesionego przez starszego mężczyznę w okrągłych okularach. Osłaniał nim siebie i młodą kobietę idącą obok niego.

Mini kondukt powoli minął cmentarną bramę i zmierzał w kierunku miejsca pochówku. Za trumną szło ich tylko dwoje, Adriana i stary adwokat ojca.

Dziewczyna nie płakała. Oczy miała zaczerwienione, lecz suche, szczęki zaciśnięte. Prosty, czarny płaszczyk stanowczo pamiętał lepsze czasy. Kiedyś należał do jej matki.

Ada nie lubiła czarnych rzeczy i nie miała niczego własnego w tym kolorze. Całości stroju dopełniał obciachowy toczek z krótką woalką, czarne rajstopy i buty równie niemodne, jak cała reszta.

Wciąż jeszcze nie do końca otrząsnęła się z szoku, jakim była nagła śmierć ojca. Człowieka, który był dla niej wszystkim i dla którego, jak sądziła, wszystkim była ona.

Rzeczywistość zweryfikowała te mrzonki.

*****

Od pogrzebu minęły niecałe trzy tygodnie. Ada siedziała za stołem, wpatrując się tępo w pismo leżące na jego blacie. Czytała je niezliczoną ilość razy. Znała jego treść prawie na pamięć, ale wciąż nie mogła uwierzyć w zawarte w nim informacje. Została z niczym. Dom, ziemia, konie, nic nie należało do niej. Ojciec wszystko zastawił. Wprawdzie w testamencie „wszystko" zapisał jedynej, ukochanej córce. Tyle że w praktyce „wszystko" okazało się jednie kupą bankowych długów. Na co wydał zdobyte w ten sposób pieniądze? Tę tajemnicę zabrał ze sobą do grobu. W liście adwokat ojca informował, że „wszystko" wykupił zagraniczny inwestor.

Nowy właściciel oczekiwał opuszczenia posiadłości do dziesiątego października. Dzisiaj był pierwszy.

Miała dziesięć dni na wyniesienie się z domu, w którym spędziła całe swoje dotychczasowe życie. Mogła zabrać jedynie osobiste rzeczy. Inne przedmioty należały do inwentarza i podlegały egzekucji. Zgodnie z literą prawa należały do nabywcy. Stare, zabytkowe meble, rodzinne portrety, książki, pamiątki po przodkach.

Dom nie był wielki, lecz miał zabytkowy charakter. Mały, uroczy szlachecki dworek otoczony malowniczym, starym parkiem. Dziś zapuszczonym, zarośniętym i bardziej przypominającym dziki las niż park. Ostatni ogrodnik pracował w majątku za czasów dziadka, po którym Adriana otrzymała imię. Martwe, materialne przedmioty... mogła ich nie żałować, nauczy się bez nich żyć i nie tęsknić za nimi. W końcu były tylko przedmiotami.

Jednak nie umiała nie żałować koni. Były jej miłością od najmłodszych lat. To dla nich podjęła studia weterynaryjne. Miała nadzieję, że po ich ukończeniu uda się jej rozwinąć w rodzinnej posiadłości hodowlę wspaniałych fryzyjczyków. Oczywiście trzeba byłoby wprowadzić wiele zmian, nabyć kilka dobrych, hodowlanych egzemplarzy, przebudować stajnię, być może dokupić areał pastwisk...

Niestety konie także nie należały do niej, a nieznośna myśl, że nie ma pojęcia, co się z nimi stanie, dusiła niczym zmora. Wykupienie zwierząt nie wchodziło w grę. Po pierwsze nic nie wiedziała o nabywcy majątku. Po drugie, kwota na jej osobistym koncie, pochodząca z funduszu założonego dla niej jeszcze przez matkę, miała wystarczyć na pokrycie kosztów studiów. Teraz będzie musiała spożytkować te pieniądze zupełnie inaczej. Musi kupić sobie jakieś mieszkanie i utrzymać się póki nie znajdzie pracy. Perspektywa studiów odpłynęła, bliżej nie określoną przyszłość, ba, możliwe, że nawet całkiem zginęła za horyzontem niepewnej przyszłości.

Może gdyby nie była zupełnie sama, perspektywa walki o jutro nie przerażałaby jej tak bardzo.

Suchy, bezgłośny szloch wstrząsnął szczupłą sylwetką. Zwlekła się ze stołka i poczłapała na górę do swojej sypialni. Poprawka, nie swojej... do sypialni, na najbliższą i kilka kolejnych nocy, łaskawie użyczanej przez nowego właściciela. Nawet pościel nie należała do niej.

Jesienny nokturn [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz