Na wyświetlaczu migotało nazwisko: Dalkiewicz. Skrzywił się niechętnie i odebrał połączenie.
– Co ustaliłeś? – rzucił bez wstępu. Palce bezwiednie zmięły pismo, które właśnie przeglądał.
– Niewiele... – Głos w słuchawce brzmiał niezbyt pewnie.
David zacisnął ze złością szczęki.
– Pomijając fakt, że to ty spieprzyłeś rzecz, nie płacę ci za „niewiele" – wycedził przez zęby.
– Dziewczyna zamówiła telefonicznie taksówkę i kazała się zawieźć na dworzec kolejowy. Znalazłem taksówkarza, zostawił ją tam gdzie sobie życzyła, więcej nic nie wie.
– Nie kontaktowała się z Turczykiem? – Potarł czoło.
– Niestety, na razie nie. On też się niepokoi. Twierdzi, że to do niej niepodobne.
– Bo niepodobne. Trzeba ustalić dokąd mogła pojechać z tego cholernego dworca.
– Moim zdaniem powinieneś odpuścić...
– Nie interesuje mnie twoje zdanie – uciął David. – Masz ją znaleźć.
– David, ona może być gdziekolwiek. W Suwałkach, albo w Zakopanym, albo pod naszym nosem w Warszawie.
– No to bierz się do roboty i znajdź ją gdziekolwiek jest.
Rozłączył się i cisnął telefon na biurko. Ale zanim zdążył powrócić do przeglądania korespondencji aparat znów zabrzęczał, sygnalizując przychodzące połączenie. Z niechęcią sięgnął po urządzenie. Na wyświetlaczy tym razem migotał inny napis. Dawid natychmiast wyprostował się w fotelu i odebrał.
– Tak?! – spytał niecierpliwie. W słuchawce przez dłuższą chwilę słychać było tylko jakieś szuranie jakby ktoś szlochał.
– Mamo? – zapytał zaniepokojony. Palce obu dłoni zacisnął, aż pobielały kostki, jedną na poręczy dyrektorskiego fotela, drugą na aparacie telefonicznym grożąc mu zmiażdżeniem.
– Co się dzieje, mamo? – Z trudem udawało mu się zachować spokojny ton. Siedział jak na szpilkach.
– Kochanie, wszystko dobrze, nie martw się – wykrztusiła wreszcie matka. – To z radości płaczę...
– Co z Emily?
– Wybudzili ją ze śpiączki. Jest przytomna, rozpoznaje osoby i otoczenie. Jeszcze długa droga przed nią, ale prognozy są dobre.
Odetchnął z ulgą.
– A Nadia? Jak się czuje?
– Dzisiaj zabieramy ją do domu. Roznosi ją energia i nawet gips nie przeszkadza jej w rozrabianiu. Ordynator powiedział, że musimy ja zabrać inaczej zdemoluje mu oddział. – Słyszał uśmiech matki w słuchawce. – Jest tak zajęta że nie ma czasu podejść do telefonu. Tęsknimy tu za tobą. Kiedy będziesz mógł przyjechać?
– Nie wiem, ale postaram się złapać kilka wolnych dni. A jeśli nie, to na pewno na Boże Narodzenie.
– Mam nadzieję, że jednak wcześniej – stwierdziła, teraz już całkiem opanowana, matka. – Stanowczo powinieneś spędzać więcej czasu z córką, mój drogi.
– Tak, oczywiście masz rację, mamo. – Nie miał najmniejszej ochoty dyskutować teraz na ten temat. W tej sprawie miał pewien pomysł, ale póki co, nie dzielił się nim z nikim. Boże Narodzenie jest za kilka tygodni, a on ciągle jeszcze nie wiedział, czy planowana wcześniej niespodzianka w ogóle dojdzie do skutku.
CZYTASZ
Jesienny nokturn [ZAKOŃCZONE]
RomanceBywa czasem tak, że świat się nam wali na głowę i wydaje się, że nigdy już nie zaświeci słońce. Los jest przekorny i lubi kpić z marzeń, ale także z obaw i smutków...