Jesienny... cz.2

297 30 14
                                    


Mężczyzna siedział w salonie w ulubionym fotelu ojca, przeglądając jeden z rodzinnych albumów. No, ty bezczelny...!

Ada szybkim krokiem przeszła przez salon, prawie przebiegła i wyrwała album z rąk intruza.

– To prywatne zdjęcia! – wysyczała czerwona ze złości.

– No, tak, przepraszam – powiedział lekko, zupełnie nie zrażony jej wrogim tonem. – Panna Adriana Krymańska, prawda?

– Oczywiście – burknęła niechętnie Ada.

Nieznajomy wstał i wyciągnął rękę, przedstawiając się:

– David Ferbs.

Ada spojrzała na niego nieufnie. Cofnęła się o krok, a wyciągnięta po przyjacielsku dłoń zawisła niezręcznie w powietrzu. Mężczyzna chrząknął i cofnął rękę. Ponownie rozsiadł się w fotelu.

– Zdjęcia należą do pani, może je pani zabrać...

– Jeżeli jest pan tu po to, by dopilnować żebym nie zabrała czegoś co do mnie nie należy, to nie potrzebnie się pan trudził. Znam listę sprzedanych przedmiotów na pamięć. Nie jestem złodziejem i nie wezmę niczego, co się na niej znajduje nawet jeżeli jest to srebrna łyżeczka, którą dostałam w dniu swoich narodzin.

– A jest na tej liście?

Ada wzruszyła ramionami.

– Zgodzi się pan, że pora jest dość późna na wizytę. Proszę więc powiedzieć czego pan sobie życzy i zostawić mnie w spokoju. Mam trochę roboty z pakowaniem.

David uśmiechnął się, a Ada nie wiedzieć czemu pomyślała, że ma całkiem miły uśmiech. Idiotka, skarciła się natychmiast za tę myśl.

– Czego chcę...? – Z zagadkowym uśmiechem pocierał brodę palcem wskazującym i kciukiem. – Może kawy? Albo nie, o tej porze chyba lepsza będzie herbata.

Otworzyła usta ze zdumienia. Co?! Zdaje mu się, że gdzie trafił? Do kawiarni? Czy może do herbaciarni?

– S-słucham? –zająknęła się.

– Pytałaś czego chcę, Adriano – całkiem bezceremonialnie przeszedł na ty – więc, poproszę o herbatę.

– Chyba pan sobie żartuje...

– Ani trochę.

To już szczyt wszystkiego! Władował się do jej domu (bo ciągle jeszcze czuła się tu u siebie) bez zaproszenia, zajął ulubiony fotel ojca, grzebie w prywatnych fotkach i jeszcze każe sobie robić herbatkę. Co za arogancki typ! Ale przystojny, podpowiedziała złośliwie podświadomość. A pies ogryzł, jego męski urok! Świadomość natychmiast przywołała Adę do porządku.

– Natychmiast opuść mój dom – wycedziła przez zaciśnięte zęby. – O czymkolwiek chcesz ze mną rozmawiać, jeśli chcesz, wróć o przyzwoitej porze, zapukaj do drzwi i poczekaj aż usłyszysz „proszę" nim tu znów wejdziesz.

Roześmiał się i najwyraźniej nie miał zamiaru wykonać żadnego z kategorycznych żądań Ady. Zacisnęła gniewnie szczęki.

– Dzwonię na policję. – Ruszyła do telefonu w holu, ale nie zdążyła podnieść słuchawki.

Jego dłoń nakryła jej własną.

– Adriano, zanim zadzwonisz, pozwól że coś ci wyjaśnię...

Jego dotyk i słowa wypowiedziane niemal wprost do ucha, wywołały u obojga całkowicie nieoczekiwany dreszczyk. Ku swojemu zaskoczeniu Ada odnotowała ów deszczyk, zdecydowanie jako miły.

Jesienny nokturn [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz