Ladelle, Arkansas, 2012
Nareszcie jestem w Kansas. Czy Arkansas? Zawsze mylę te dwa stany. Wiem to że jestem w jakiejś dziurze Ladelle. Przylecenie tu aż z Grecji zajmuje dwanaście godzin.
Elijah opowiedział mi że Freya, ich siostra tak na prawdę nie umarła przez plagę. Tylko została zabrana przez siostrę Esther, Dahlię. Esther podobno była bezpłodna. Poprosiła o pomoc Dahlię, która za przysługę zażądała każdego pierworodnego z każdego pokolenia Mikaelsonów.
W ogrodzie przy domu są już Elijah, Rebekah i Hope. Nie mogę w to uwierzyć że malutka jest już taka duża. Rebekah też się dużo zmieniła, odkąd ostatni raz widziałam ją sto lat temu. Nie wieżę że nie widziałam mojej siostry sto lat. Wysiadłam z samochodu i udałam się do ogrodu.
- Widzę że nie jestem już tą uroczą w rodzinie. - zażartowałam i podeszłam bliżej do Bekah.
- Mineło sporo czasu siostro. - uścisnęła mnie mocno tak że chyba zgniotła mi płuca.
- Nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłam Bekah. Czy to jest to co myślę? - spojrzałam na stertę drewna na środku ogrodu.
- Jest sezon ogniskowy. Co znaczy że zamierzam kontynuować rodzinną tradycję. - cała Rebakah.
- Tradycja to tradycja. Nawet Nik się wykręci. - zaśmiała się
Odwróciłam się w stronę Hope bawiącej się na kocyku pod drzewem. Delikatnie wzięłam ją na ręce. Ona jest taka cudowna.
- Hej.... jestem ciocia Zari. - malutka zachikotała.
Nigdy bym nie pomyślała że kiedy kolwiek w życiu będę tak szczęśliwa z trzymania dziecka na ręcach. Oj robisz się krucha Zariah. Położyłam Hope z powrotem na kocyk i poszłam przywitać się z Elijah.
- "Cześć Zariah. Miło cię widzieć. Przepraszam że nie powiedziałem ci że twój najlepszy przyjaciel, brat w zasadzie, którego próbowałaś przywrócić, żyje". - mówiłam sarkazstycznie. Jak on mi nie mógł powiedzieć że Kol żyje. Wie jak mi na nim zależy. A jednak mi nic nie powiedział.
- Z kąd wie....... Erik. - próbował się wykręcić
- Erik nie ma z tym nic wspólnego. Dlaczego mi nie powiedziałeś?
Zanim zdążył odpowiedzieć, usłyszeliśmy piski opon. Samochód pędził w naszą stronę jak szalony. To musi być Niklaus. Samochód podjechał pod dom. Klaus nie zdążył zaparkować bo z niego w wampirzym tempie wybiegła Hayley. Elijah podał jej Hope na ręce. Dziewczyna zaczęła ją przytulać i płakać. Ja i Bekah stałyśmy oparte o Elijah.
Po chwili Hayley podała córeczkę Klausowi. Pierwszy raz od bardzo długiego czasu jest on tak szczęśliwy.
Czemu nasza rodzina zawsze walczy. Czemu nie możemy być po prostu szczęśliwi. Tak jak teraz.______
Moim życzeniem dla Elijah jest by wreszcie znalazł sobie jakąś laskę. Dla Rebekah by w końcu była szczęśliwa. Dla Nilklausa by mnie wreszcie przestał denerwować. I najważniejsze byśmy wszyscy byli dalej rodziną.
Po tym jak napisałam moje życzenia, poszłam do kuchni by dać Elijah notes i długopis. Gotował coś. W ręce miał mocno zaciśnięty nóż. Wyglądał jak by był w transie. Chciałam wiedzieć co się dzieje. Pszedarłam do jego myśli. Zobaczyłam przebłyski sobowtóra. Prawdopodobnie Tatii. Hayley i o dziwo Lunę. To co zobaczyłam było straszne.
- Wszystko w porządku Elijah? - usiadłam przy stole w kuchni.
- Tak. Tylko się trochę zamyśliłem. - kontynuował gotować. Coś jest z nim nie tak.
- Na stole zostawiam kartkę i długopis.
Coś tu nie gra. Może Rebekah wie o co chodzi. Była nadal w ogrodzie. Układała drewno na ognisko. Więc tam poszłam.
- Co się stało Zariah? - zapytała blondynka
- Martwię się o Elijah. Wygląda jakby odpływał i miał jakieś halucynacje. - wzięłam kilka gałęzi i położyłam na stos
- Wygląda że Esther z Finnem nie źle go załatwili. Dzisiaj powiedział mi że chce przyjąć ofertę Esther. Dobrze że go od tego odwiodłam. - oznajmiła.
Mimo że jestem wściekła na Elijah, to jak zobaczę Finna to mu nogi z dupy powyrywam. Jak on może mścić się na własnej rodzinie. Wiem że Niklaus zabrał mu całe życie. Chociaż trochę go rozumiem. Stracił swoją ukochaną siostrę, a w zamian dostał gromadę osądzającego go rodzeństwa i denerującą sąsiadkę.
- Ale ty wiesz coś więcej?
- Weszłam do jego myśli. Były tam Tatia, Luna i Hayley. On je zabijał Rebekah.
- Załatwię sprawę z Elijah. Ale na razie Nik ani Hayley nic nie mogą wiedzieć. Dobrze?
- Obiecuję.
- Nik, Elijah, Hayley ognisko jest już prawie gotowe!!! - wydarła się blondynka
- Nie musisz tak krzyczeć Rebekah. Całe Arkansas się słyszało. - z domu wybiegł Klaus a za nim Elijah i Hayley z Hope na ręcach. Czyli jednak jesteśmy w Arkansas.
- Czyli jeszcze nie jesteś głuchy? - dogryzłam mu. Dziewczyny trzymają się razem. Rebekah zawsze to powtarza.
- Czy ktoś mi może powiedzieć dlaczego robimy ognisko?
Hayley spojrzała na nas wszystkich. Bycie hybrydą jej służy. Mam na myśli wygląda teraz świetnie. I chyba będzie tak wyglądać do końca życia.
- Rodzinna tradycja. Robimy ognisko, piszemy dla siebie życzenia i palimy je na szczęście. - odpowiedziałam. Klaus był wściekły. On niecierpi ognisk. - To była ulubiona część Kola kiedy byliśmy dziećmi.
- Pierwszy sezon ogniskowy Hope. Będzie fajnie. - poparła nas Hayley
- Widzę że nie masz wyboru bracie. - zaśmiał się Elijah.
Wszyscy zaczęli śmiać. Od dawna nie widziałam nas tak szczęśliwych.
Spojrzałam na Rebekę. Jej twarz z uśmiechniętej stała się smutna.- Nie zasługujemy na to. Zasługujemy na to by być szczęśliwym. Wiem co zrobić by powstrzymać Esther. - oznajmiła. Z jej oczu o mało co nie zaczęły płynąć łzy.
- Rebekah, nie. - zaprotestowałam razem z Elijah
- Przyjmę jej umowę. A kiedy to zrobię.... Matka upadnie na dno razem ze mną.
================================
Odcinek: 2x09
Zariah powróciła do rodziny i jeszcze nic nie powiedziała im o Markosie.
"Ciocia Zari" rozkleja się na widok małej Hope ☺☺☺
CZYTASZ
⚜ The Originals | Return ⚜ [2] PL
FanfictionPo tym jak Zariah Mikaelson znowu opuściła Nowy Orlean, wraz z Markosem próbowała odnaleźć swoją mamę. Pewnego dnia dowiaduje się że sekrety jej rodziny nie jest już bezpieczny i musi powrócić do miasta. W mieście pojawiają się jednak niespodziewani...