- Hej, ubieraj się, lecimy nad rzekę – usłyszałam głos Jake'a i zaraz potem zobaczyłam jego czarną czuprynę w moich drzwiach. Jak najszybciej zamknęłam strony w laptopie, które dotyczyły mojej przyszłej szkoły i lekko się uśmiechnęłam.
- Daj mi minutę, gdzie reszta? - zapytałam wyciągając jednocześnie z szafy jeansy i szarą, dużą bluzę. Jest wiele zalet przyjaźni z chłopakami. Między innymi ich ubrania, które są ciepłe, wygodne, duże i fajnie pachną. Czy jest ktoś kto nie lubi męskich perfum?
- Wszyscy już poszli żeby rozpalić ognisko, masz ketchup? - zapytał i wyszedł z mojego pokoju kierując się do kuchni. Usłyszałam otwieranie lodówki i głośny okrzyk radości przyjaciela – Taaaaaak! Nie będę musiał jeść tych spalonych kiełbasek bez ketchupu, ratujesz mnie Sky.
- Hej, nie powiedziałam, że możesz go sobie zabrać! - zaśmiałam się, bo mimo mojego lekkiego protestu, to było oczywiste, że i tak Jake zabierze sobie to co chce. Taki już był. Od małego zabieraliśmy sobie najlepsze samochodziki i klocki (zawsze podkradałam mu te niebieskie, bo to był mój ulubiony kolor). Kiedy trochę podrośliśmy ja zaczęłam podbierać mu ubrania, kiedy on brał mi jedzenie. Dobra wymiana z korzyścią dla obu stron.
- Lepiej już chodź, bo reszta zaraz zrobi coś głupiego.
- Jeśli ciebie tam nie ma, to myślę, że nic takiego nie zrobią – zaśmiałam się, a chłopak udawał obrażonego, na moją drobną uwagę.
Wzięłam do ręki kurtkę i mijając salon powiedziałam mamie, że wychodzę, na co ona skinęła głową i kontynuowała oglądanie telewizji.
Od zawsze dawała mi dużo luzu i bardzo mi ufała. Nie ważne co robiłam, ważne żeby byli tam moi przyjaciele. Wtedy wiedziała, że jestem bezpieczna. Gdybym miała wyjechać do Meksyku żeby zbierać kaktusy ona by się zgodziła bez żadnego wahania.
Wszyscy mieliśmy świadomość tego, że byłam oczkiem w głowie chłopaków. Każdy dbał o mnie na swój sposób, ale z racji tego, że uznawali mnie za swoją młodszą siostrę to tak mnie traktowali. Kiedy na żarty wszyscy się obrażaliśmy to było w porządku, ale jak tylko ktoś inny nazwałby mnie w jakikolwiek obraźliwy sposób (oczywiście to moi przyjaciele ustalali kiedy ktoś był dla mnie niemiły) to mogli się rzucić na tego, kto chciał mnie zranić. Najczęściej John atakował wszystkich pięściami. Starszy o rok ode mnie chłopak dbał o mnie jak o własne dziecko. Kiedy graliśmy w piłkę nożną, zawsze brał mnie do swojej drużyny, chociaż na początku byłam najsłabsza. Potem (jak już nauczyłam się grać i czasami strzelałam gole reszcie) wszyscy kłócili się o to, że chcą być ze mną w zespole jednak John był uparty i nigdy na to nie pozwolił.
W pewnie wakacje Lucas mnie sfaulował właśnie podczas meczu. Upadając na ziemię uderzyłam w nią tak mocno, że nie mogłam wziąć oddechu. To właśnie John jako pierwszy zareagował i mi pomógł, zachowując zimną krew, kiedy Nate krzyczał, że umrę, a oni wszyscy trafią do więzienia. Potem przez tydzień traktowali mnie jak księżniczkę i kupowali mi wszystko co chciałam. Myślę, że sporo przez to przytyłam.
Idąc z Jakiem w nasze ulubione miejsce byłam cholernie zdenerwowana. To właśnie dzisiaj mają się dowiedzieć o moim planie. O tym, że wyjeżdżam. Jasne, że mam nadzieję, że ucieszą się z mojej decyzji i będą mnie w niej wspierać, ale w głębi duszy wiedziałam, że nie ma co się łudzić.
- Mam ketchup i z nikim się nie podzielę – powiedział Jake kiedy doszliśmy na miejsce. Co on ma z tym cholernym ketchupem? - No dobra, dam trochę Sky. Ale wy na nic nie liczcie. - wskazał na nich palcami i zrobił „poważną" minę.
- Ile można na was czekać? Zdążyliśmy już wszystko przygotować – odpowiedział Nate, który siedząc na pniu drzewa trzymał patyk z nabitą na niego kiełbasą i nadstawił ją nad płomienie.
YOU ARE READING
You don't know me | N.H.
FanfictionSky postanawia wyjechać 1500 km od domu do szkoły z internatem w Miami. Poznaje tam nowych przyjaciół i Nialla - chłopaka, który świetnie gra w piłkę nożną. Czy blondyn będzie chciał podszkolić umiejętności Sky? Czy pomogą sobie nawzajem? I najważni...