- Jesteś pewna, że mam nie iść dalej? - zapytała moja mama, kiedy dojechałyśmy na miejsce. Trochę przerażał mnie ogrom tego internatu. Jasne, że milion razy widziałam go na zdjęciach, ale mimo wszystko, wygląda to trochę inaczej.
- Tak mamo, poradzę sobie. - uśmiechnęłam się starając ukryć zdenerwowanie – Przypominam ci o naszej umowie: zero odprowadzania pod drzwi, zero płaczu i bez odwracania się, kiedy pójdziesz do samochodu.
- Dobrze kochanie. Pamiętaj, że zawsze możesz do mnie zadzwonić. Na konto będę ci przesyłała pieniądze, ale nie szalej z nimi za bardzo. Bądź ostrożna, proszę. Nie wybaczę sobie jeśli coś ci się stanie. - zauważyłam łzy w oczach mojej rodzicielki i wiedziałam, że to ten moment kiedy czas zakończyć tą rozmowę.
- Kocham cię mamo, muszę już iść do recepcji, a ty jedź ostrożnie. - przytuliłam ją i miałam nadzieję, że chociaż w małym stopniu dodałam jej tym otuchy. - Wszystko będzie dobrze.
- Tak, tak. Kocham cię, Sky. Zero płaczu, pamiętam.
- I masz się nie odwracać! - obie się zaśmiałyśmy, po czym mama pocałowała mnie w czoło i odeszła.
Chwytając wszystkie bagaże i piłkę od Johna ruszyłam w kierunku drzwi, ale nie mogłam się powstrzymać i ostatni raz spojrzałam na kobietę, w tym samym czasie, kiedy jej oczy zwróciły się ku mojej osobie.
To było do przewidzenia.
Po załatwieniu podstawowych informacji, dostałam klucze od pokoju (nr 665, tak blisko szatana eh) i udałam się w tamtym kierunku męcząc się z bagażem. Kiedy udało mi się pokonać kolejny schodek usłyszałam głos chłopaka.
- Pomóc? - stał przede mną brunet, dosyć niskiego wzrostu, ale mimo wszystko wyższy ode mnie. Jego niebieskie oczy przyjaźnie mi się przyglądały.
- Uhh, tak, jeśli to nie byłby problem oczywiście. - uśmiechnęłam się i poczułam lekką ulgę, że jak na początek, to nie jest tak źle i nie zachowuję się jak kretynka (przynajmniej mam taką nadzieję).
- Byłbym idiotą, gdybym ci nie pomógł. Jestem Louis, a ty to..
- Sky – odparłam i zaczęłam iść za chłopakiem – będę mieszkać w pokoju 665 – powiedziałam kiedy pokonaliśmy schody, a brunet nie wiedział, w którym kierunku powinien iść z połową moich rzeczy.
- Grasz? - zapytał i skinął głową patrząc na piłkę. Był wyluzowany i pewny siebie. Czy tylko ja stresuje się, gdy rozmawiam z obcymi ludźmi?
- Czasem mi się zdarzy, lubię ten sport, a ty? - zapytałam próbując jakoś podtrzymać rozmowę. Wszystko byłoby lepsze od niezręcznej ciszy.
- Mam przerwę, miesiąc temu doznałem kontuzji i nie wejdę na boisko przez najbliższe 3 miesiące, ale jestem na każdym meczu naszej drużyny. - zrobiło mi się szkoda chłopaka i zdecydowanie nie chciałam być na jego miejscu. Sposób w jaki mówił o piłce nożnej uświadomił mi, że naprawdę to kocha.
- W takim razie myślę, że często będziemy widywać się na trybunach. - uśmiechnęłam się i stanęłam przy drzwiach do pokoju z moim numerem. - Dziękuje za pomoc.
- Gdybyś czegoś potrzebowała, mieszkam w części męskiej pod 348. - oddał mi walizkę i pomachał na pożegnanie, a ja wzięłam 3 głębokie wdechy i otworzyłam drzwi pokoju.
Moim oczom ukazała się szczupła dziewczyna z brązowymi włosami. Tańczyła w pokoju, jednocześnie rozpakowując ubrania z walizki i wrzucając do szafy zwinięte w kłębek. Jebać porządek, widzę, że się dogadamy.
YOU ARE READING
You don't know me | N.H.
FanfictionSky postanawia wyjechać 1500 km od domu do szkoły z internatem w Miami. Poznaje tam nowych przyjaciół i Nialla - chłopaka, który świetnie gra w piłkę nożną. Czy blondyn będzie chciał podszkolić umiejętności Sky? Czy pomogą sobie nawzajem? I najważni...