26.

3.6K 196 60
                                    

Na łóżku zobaczyłam ogromnego, białego misia który trzymał równe 100 róż. Podeszłam do niego i zobaczyłam czarne pudełeczko, które również trzymał miś. Wzięłam je do ręki i otworzyłam. W środku znajdował się pierścionek marki Acclamatio. 18-karatowe, złote cudo. Po moim policzku pociekła łza. Kiedy się odwróciłam, Justin trzymał dużą kartkę na której napisał: "Wyjdziesz za mnie księżniczko?". Rzuciłam się na niego płacząc ze szczęścia. Zgodziłam się. Zrobiłam zdjęcie pierścionka i kartki którą trzymał Jus i wstawiłam na Insta. Zapomniałam o jednym. Po 5 minutach po internecie krążyło info, że Justin Bieber oświadczył się swojej dziewczynie. Cholera.
- Nie przejmuj się, ślub weźmiemy później niż planowałem, żeby to wszystko ucichło. - powiedział,
- Jasne, dobrze. - odpowiedziałam, - To co idziemy spać? Trzeba chyba odpocząć. - dodałam zmęczona,
- Pewnie tylko zdejmę tego misia z łóżka, a Ty idź na dół, poszukaj wazonów na róże. - powiedział,
- Jasne, ciekawa jestem czy masz tyle wazonów! - krzykłam wychodząc z pokoju,
- Znajdą się! - dodał Bieber,

Przechodząc przez kuchnię chciałam wziąć szklankę i nalać sobie coli lub czegokolwiek do picia ale z szafki wypadł jakiś zeszyt. Z ciekawości przejrzałam kartki i znalazłam numer jakiejś Cassidy. Spisałam go i wróciłam na górę. Wchodząc z powrotem do sypialni zadzwonił telefon mojego narzeczonego. To była ta laska. Justin naciskając zieloną słuchawkę wyszedł na balkon. Skończył gadać po jakichś 10 minutach.
- Kochanie ja muszę pilnie wyjść. Scooter ma pilne wiadomości. - skłamał,
- Przecież jest sporo po północy! - krzyknęłam wiedząc, że wcale nie jedzie do Scootera,
- Wrócę do godziny skarbie. Nie denerwuj się. - dał mi buziaka w policzek i wyszedł.

Postanowiłam nie zwlekać. Założyłam moje wysokie adidasy i wyszłam z domu podążając za Bieberem. No do cholery, tak jak myślałam. Spotkał się z piękną długowłosą brunetką. Usiedli na ławce w pobliskim parku. Gadali jakąś 20 minut, a ja tylko ich obserwowałam. Justin przytulił i chciał odejść, ale obydwoje mnie zobaczyli. Pobiegłam z płaczem do domu. Zamknęłam się w łazience. Justin dobijał się do mnie przez długi czas. Wyciągnęłam jednorazówkę i wyjęłam ostrze. Jedna, druga, trzecia kreska. Wszystkie za naiwność. Jus znalazł klucze i otworzył drzwi.
- Sabrina skarbie! - krzyknął,
- Zostaw mnie, idź do tej lafiryndy! - wydusiłam z siebie podniosłym tonem,
- To jest Cassidy. Pomaga mi przy przygotowaniach do ślubu. To miała być niespodzianka. - powiedział, i ze łzami w oczach zawiózł mnie do szpitala,
- Przepraszam. - powiedziałam po czym zemdlałam.

*10 godzin później*

Obudziłam się w szpitalu. Dobrze wiem dlaczego się tu znalazłam. Do gabinetu weszła kobieta po 40 z ciepłym matczynym uśmiechem.
- Witaj Sabrino. Widzę, że już wstałaś. To co chciałaś zrobić nie byłoby dobrym wyjściem. - powiedziała i pogłaskała mnie po policzku,
- Tak wiem, to było nagłe. Przepraszam czy jest tu ktoś kto czeka się obudzę? - spytałam,
- Tak jest chłopak, blondyn. To chyba ten Justin Bieber. Fajnie masz. - uśmiechnęła się i posłała mi oczko.
Wtedy zdałam sobie sprawę jak on mnie kocha, a co ja zrobiłam z zazdrości o coś co nie miało miejsca w świecie realnym. Tylko ja sobie uroiłam, że on może mnie zdradzać.
-----------------------
Dodaje ostatni dziś rozdział. Dziękuję za dzisiejszą aktywność. Kocham was skarbeczki <3

Twitter Lover || JB ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz