- Jak to bez szans do cholery jasnej! - krzykłam na lekarza, próbując zabić go wzrokiem,
- Niech da mi Pani dokończyć. - chyba mnie uspokoił, - Justin jest w złym stanie, jest bardzo poobijany i ma wiele ran rozciętych otwartych. O dziwo nie doszło do złamań, a ustało na skręceniach. Jego stan jak już mówiłem jest zły, ale nie zagraża życiu chłopaka. - dodał klepiąc mamę Jusa po ramieniu,
- Jezu nie wierzę, dziękuję Panu! - krzyknęła mama Biebsa, a ja osunęłam się po ścianie na ziemię i zaczęłam płakać ze szczęścia, - Kiedy będziemy mogły tam wejść? - dodała,
- Recepcjonistka zadzwoni do Pań jutro kiedy chłopak się obudzi. Na razie i tak nie można do niego wejść więc proszę jechać do domu i odpocząć. Do widzenia.- powiedział po czym ruszył w stronę gabinetu,
- Dziecko, chodź dostaniesz wypis i pojedziemy do mojego domu. - powiedziała wyraźnie spokojna,
- Dobrze. To może ja pójdę po swoje rzeczy i wrócę tu zaraz. - odpowiedziałam i szybkim krokiem poszłam się spakować.Razem z mamą Justina wróciłyśmy do domu. Pani Mallette miała piękny domek. W skrócie takie ciepłe zacisze domowe. Pattie uszykowała mi łóżko, a chwilę później zapażyła nam ciepłej herbaty. Rozmawiałyśmy głównie o tym jak nam się z Bieberem układa w związku. Nie okłamywałam jej, z resztą wiedziała o incydencie jaki miał miejsce przed moją wizytą w szpitalu. Położyłyśmy się spać około 23. Rankiem obudził mnie zapach naleśników z czekoladą. Wstałam, ubrałam się, pomalowałam i przybyłam do kuchni.
- Dzień dobry. - powiedziałam,
- Cześć kochanie jak spałaś? - spytała mnie z delikatnym zaniepokojeniem w głosie,
- Bardzo dobrze, chociaż nie umiałam zasnąć przez parę godzin. - odpowiedziałam biorąc do ręki nóż i widelec,
- Tak wiem co czujesz miałam podobnie. - powiedziała, - Teraz trzeba czekać na telefon. - dodała.Zjadłyśmy śniadanie w miłej ciszy. Stwierdziłam, że pozmywam naczynia bo w sumie czemu nie. Kiedy skończyłam, usiadłam koło mojej przyszłej 'mamy', po czym czekałyśmy na wiadomości ze szpitala. Akurat chwilę później zadzwonił telefon. Justin się wybudził. Wsiadłyśmy w samochód i pojechałyśmy do placówki. Lekarz którego spotkałyśmy już na wejściu powiedział nam, w której sali leży nasz skarb. Pattie weszła jako pierwsza. 15 minut później weszłam ja. Wyglądał jak siedem a nawet osiem nieszczęść. Było mi go tak szkoda.
- Cześć skarbie. - powiedziałam ledwo trzymając łzy,
- Hej kotku. - powiedział Justin i pomimo braku sił podniósł się na łokcie i delikatnie musnął moje usta,
- Jak się czujesz? - spytałam zatroskana,
- Nie kłamiąc, nie za dobrze, ledwo się ruszam, a wychodzę stąd dopiero za dwa tygodnie jeśli wszystko będzie okej. - powiedział smutny, - Chciałbym Cię przytulić, ale nie mogę. - po tych słowach zamarłam, dałam ujście łzom i wszystkim smutkom, - Nie płacz sunny. Przypomnij sobie jak się poznaliśmy i jak było cudownie. - powiedział unosząc delikatnie kąciki ust,
- Tak to wtedy, kiedy zachwalałeś tą dziewczynę która była ollg. Pamiętam. - zachichotałam, z resztą chłopaka też to rozbawiło,
- Przepraszałem za to misiu, ale i tak jesteś dużo ładniejsza. - powiedział, a mi zrobiło się o wiele lżej na sercu.-----------------------
Szybko się mnie nie pozbędziecie cwaniaczki moje ! W następnym rozdzialiku będzie drama więc czekajcie jutro w południe 0.o
Chciałabym przekazać, iż będę tu jeszcze długi czas <3
CZYTASZ
Twitter Lover || JB ||
Fanfiction@xsabxyz: @justinbieber: Justin kim trzeba być, i co trzeba zrobić żebyś kliknął dla mnie follow? @justinbieber Follow You @justinbieber: @xsabxyz: nie musisz być nikim konkretnym :) ---------------- Robię okładki ;)