31.

3K 149 9
                                    

JUSTIN'S POV

Zabrałem resztę potrzebnych rzeczy. Wsiadłem do swojego czarnego Jaguara xf i pojechałem do magazynów. 10 minut i byłem na miejscu. Zobaczyłem tam wszystkich z naszej starej ekipy.
- Widok nas wszystkich tutaj razem mnie razi. Trochę czasu minęło, - powiedziałem,
- Bieber. Justin Bieber. Czyżby nie znudziło Ci się lewe handlowanie bronią na terenie Kalifornii? - spytał nasz były dowódca Josh,
- Ciekawe życie miałem tutaj z wami, ale teraz chodzi o moją narzeczoną. - powiedziałem,
- Dokładnie? - spytał Simon,
- Porwali . A dokładniej jakiś pseudo gang z laską na czele. Jest wkurwiona bo przeleciałem i nie chciałem nic więcej. A teraz cierpi Sabrina. Zgwałcili . - powiedziałem z wymalowanym wkurwieniem na twarzy,
- Pomożemy Ci bracie. - nagle z typowej ciemności wyszedł Bernie - wielki i łysy byku,
- Ale kurwa jakim cudem ma się udać?! - krzyknął Simon,
- Wiem co on do cholery przeżywa. Albo idziesz z nami albo spierdalasz. Twój wybór. - Simon zamilkł,
- Dzięki chłopaki. To co zbierałzysprzęt, sprowadzamy kuloodporne auta i wzmacniamy charaktery? O której się zbieramy? - spytałem uradowany, że roztrzaskamy ich tam w drobny mak,
- Za godzinę tutaj. Każdy zabiera sprzęt. Ja kołuje samochód. Oficjalnie dzisiejszej nocy ludzie FBI nie zasną. - powiedział Josh.

Rozeszliśmy się. Miałem godzinę, żeby jechać do mojej małej działeczki na której zawsze chowałem broń, a blisko nie było. 230km/h po autostradzie i zdążyłem. Pozabierałem najlepsze bronie i wróciłem na miejsce. W magazynach byłem idealnie po godzinie. Bernie ogarnął już położenie telefonu Sab. Byli pod naszym nosem. Niecałe 3 kilometry dalej znajdowało się opuszczone przedszkole. Tam właśnie osadzili swoje dupska.
Ruszyliśmy już z pełnym planem. Ustaliliśmy, że ja wchodzę na prawie sam koniec. I lecę po Sabrinę razem z Joshem.

SABRINA'S POV

Leże tu już kolejną godzinę. Nadal czuje się jak zdzira. Nikt nie przychodził więc tyle dobrze. Miałam ostatki nadziei, że Justin przyjdzie po mnie z dobrym planem. Nagle po pokoju weszła ta laska. Popatrzyła się chwilę i zaczęła rozmowę.
- Teraz czujesz się jak ja, kiedy Twój kochaś mnie przeleciał i zostawił jak ostatnią szmatę. Widząc Cię tak mam ochotę zadać Ci taki ból jakiego nie przeżyłaś jeszcze nigdy. - zadrapała mi policzek,
- Wiesz co? - spytałam, - Wypierdalaj stąd już bo mnie szczerze wkurwiasz. - dodałam plując jej w twarz, po czym dostałam z liścia.

Dziewczyna wyszła, a do środka wlazł jakiś obrzydliwy typ, który zaczął mnie obmacywać. Nagle na piętrze rozległy się strzały. Ktoś, a nawet wiele ktosiów (xd) weszło do budynku. Było głośno. Ja się szarpałam, płacząc przy okazji. Odpychałam tego mężczyznę jak potrafiłam. Nagle do pomieszczenia wbiegł facet i przestrzelił głowę, mojemu oprawcy. Zaczęłam krzyczeć i błagać żeby mnie nie zabijał. W tej chwili wpadł do nas Justin. W duchu byłam bardzo szczęśliwa.
- Justin, zabierz mnie stąd. - mówiłam przez łzy, !strzał!

Ten facet który w sumie mnie uratował dostał kulką w brzuch. Teraz Biebs stał celując bronią w osobę która zabiła mu przyjaciela. Ten nie zostawał dłużny i również wymierzył w Jusa.

-----------------------
Się porobiło O.o Dziękuję za aktywność dzisiaj za wszystkie vote i komentarze <3 Do jutra :*
/ Kajaa 💕💕

Twitter Lover || JB ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz