Rozdział 2

718 55 3
                                    

3 stycznia 2013

"Albowiem niepewność jest najstraszliwszą ze wszystkich tortur"

15:55

- To jest skręt. Masz podpalić końcówkę i po prostu się zaciągnąć. Na pierwszy raz nie radził bym wdychać tego zbyt wiele, bo możesz się jeszcze gorzej poczuć.

- Aha. - byłam wystraszona. Na oczach jednego z największych chuliganów w szkole miałam pierwszy raz zapalić skręta. Ehh... Do czego doprowadza mnie życie. - Dobra zrozumiałam, zaczynajmy.

Miałam to już zrobić ogień z zapalniczki już zbliżał się do końcówki, która po chwili miała pomóc mi przynieść sobie ulgę. Zamknęłam oczy, nie chciałam patrzeć jak marnuje sobie życie. Kiedy brałam już to do ust poczułam dotyk na swoich dłoniach i usłyszałam kojący głos.

- Czy ty jesteś pewna, że chcesz tego? Nie rób niczego wbrew sobie, bo jeżeli teraz zaczniesz to możesz już nie skończyć.

- Chcę tego, muszę to zrobić. - w moich oczach zaczęły gromadzić się łzy.

- Posłuchaj gdy pociągniesz parę razy nie poczujesz od razu zmiany. Substancje muszą rozprzestrzenić się po twoim organizmie. Dopiero po jakiś 5/10 minutach będziesz odczuwać różnice. Możesz wymiotować, mieć zawroty głowy... - tu mu przerwałam.

- Przestań, takim sposobem mnie zniechęcasz. – mimo tego co powiedziałam on dalej kontynuował.

- Równie dobrze możesz mieć problemy z równowagą, mówieniem, a nawet możesz zemdleć, gdy twoje ciało przyjmie za dużą ilość narkotyku. Robiąc to po raz pierwszy możesz się uzależnić.

- Skończyłeś już? - znowu mu przerwałam.

- Musisz wiedzieć ile ryzykujesz. Powinnaś wiedzieć, że może być z tobą źle, ale to nie znaczy, że nie możesz mieć ostrej fazy. Przemyśl to jeszcze.- mówił mi to wpatrując się w moje błękitne oczy.

- Czemu mówisz o tym jak o śmierci, jeżeli masz takie zdanie o tym świństwie to czemu sam się w to wpakowałeś?

- Bo zrozumiałem to dopiero wtedy kiedy byłem już uzależniony. Ale patrząc na ciebie mam szanse uratować anioła.

- Nie musi mnie nikt ratować, mnie nie trzeba ratować. - zaczęły mi lecieć łzy. - Ja muszę to zrobić, a ty tego nie rozumiesz.

- Masz rację nie rozumiem, bo niczego w życiu ci nie brakuje, a ty tak po prostu chcesz je sobie zmarnować.

- Nie mam rodziców, nie mam przyjaciół, nie mam możliwości porozmawiania z kimś o moich problemach. Nic o mnie nie wiesz. Moi rodzice całe dnie pracują, a jak wracają do domu to ja już najczęściej śpię. Przez to, że się dobrze uczę nie mam z kim rozmawiać, bo wszyscy od razu uważają, że należę do kujonów. Co nie jest prawdą. – wykrzyczałam i na dobre się rozpłakałam.

- Pati nie wiedziałem. Proszę cię nie płacz, a przede wszystkim nie rób tego, bo to nie pomoże, tylko uciszy uczucia i wróci z jeszcze większą siłą.

- Nie zrobię tego. Jestem za słaba.

- Nie jesteś słaba. Po prostu trochę się pogubiłaś. Postaram się ci pomóc, ale nigdy więcej nie podejmuj tak radykalnych decyzji. Obiecaj mi, proszę.

- Obiecuje.

Długo ze sobą jeszcze rozmawialiśmy. Tak jakbyśmy znali się od zawsze. Około godziny 19 musiałam wracać do domu. On zaproponował mi podwózkę. Jednak tym razem podróż nie była taka cicha jak poprzednia.

Oddaje wam drugi rozdział tego fanfika. Mam nadzieję, że się spodoba. Pozostawcie po sobie jakiś znak.

Zagubiona / MultiGameplayGuyWhere stories live. Discover now