Joseph z Kersby

10 0 0
                                    

Było około pierwszej nad ranem, gdy wreszcie przekroczyłem próg swojego pokoiku w "Pod Kuflem Miodu". Dyszałem głośno i nieregularnie, serce biło mi jak oszalałe, tak strasznie, że odgłos ten aż dźwięczał mi w uszach. Całą drogę biegłem, co chwila potykając się o wystające z ziemi chwasty i wpadając w śniegowe zaspy i teraz oprócz potu, moja szata była także mokra od stopniałego białego puchu.

Prędko zatrzasnąłem za sobą drzwi i przekręciłem klucz w zamku. Gdy usłyszałem głośne szczęknięcie odetchnąłem z ulgą, schowałem klucz w kieszeni płaszcza, a potem zamknąłem oczy i starając się uspokoić oddech oparłem się całym ciężarem o drewniane drzwi.

I wtedy usłyszałem szybki tupot czyichś stóp.

Błyskawicznie otwarłem powieki i automatycznie sięgnąłem ręką do pasa i do rękojeści swojego miecza, zatrzymałem jednak dłoń w połowie drogi, gdy tylko spojrzałem w twarz intruza, który włamał się do mojej izdebki.

-To tylko ty...- westchnąłem, a potem powlokłem się ciężko do łóżka i padłem w objęcia miękkiej pościeli, chcąc jak najszybciej zasnąć i zapomnieć o przeżyciach ze Starej Chaty. Zapomniałem nawet zdjąć mokry płaszcz i po chwili na mojej kołdrze pojawiła się rozległa ciemna plama, nie zwracałem jednak na nią uwagi.

-Tak. Tylko ja- odparła Sally podchodząc do mojego łóżka. Zerknąłem na nią kątem oka. Trzymała w ręce świeczkę, której knot przykładała teraz do palącej się zapałki. Po chwili ciepły blask rozświetlił pokój, zostawiając jednak mroczne cienie w jego kątach. Zadrżałem niezauważalnie. Świeczki i cienie zbytnio przypominały mi o wydarzeniach na Psim Polu.

-Jak mogłeś się tak głupio zachować?- warknęła na mnie Sally kładąc ogarek na półeczce obok mojego łóżka.- Jak mogłeś pójść samemu, do tego po zmroku, na Psie Pole?! Cud, że w ogóle wróciłeś stamtąd żywy i że patrząc za okno nie widzę błysków znad Skałki.

-Gdybyś zamiast milczeć i zmieniać temat od razu opowiedziała mi o Białym Cieniu i reszcie tego towarzystwa zza Wzgórza Gerda, to pewnie bym się na to nie porwał- mruknąłem niewyraźnie.- Ale ty najwyraźniej uznałaś, że to było za mało ważne dla nietutejszego, który planuje zostać tu na kilka miesięcy, co?

Sally z westchnieniem usiadła na krańcu łóżka.

-Po prostu nie wiedziałam, że jesteś aż tak odważny, by tam pójść- rzekła, a ja uśmiechnąłem się lekko. Chyba rzeczywiście byłem dosyć odważny, mimo tej ucieczki pod koniec. Jednak po jej kolejnych słowach mina mi zrzedła.- Albo głupi.

-Mogę ci śmiało obiecać, że więcej tam nie wrócę. Za nic. Mam dość milczących cieni i tych gadających, białych. Mam dość świecących okien i latających świeczek, dość chłodu, dość kobiecych krzyków i dość trupich blasków...

-Widziałeś czarnoksiężnika?

-Akurat jego nie. Ale jego sługusów, że się tak wyrażę, poznałem aż nazbyt dobrze.

-Opowiedz mi.

Więc zrelacjonowałem swoje poczynania, od wyjścia z karczmy, poprzez marsz przez Psie Pole, migające okienka, ponure korytarze i Białe Cienie za szybami, a kończąc na ucieczce przed duchami ze Starej Chaty, przy czym to ostatnie troszeczkę podkoloryzowałem, no bo nie chciałem przed Sally wyjść na kompletnego tchórza. W trakcie mojej opowieści dziewczyna wiele razy przerywała mi, by zadać jakieś pytania o szczegóły wydarzeń albo o wygląd tych których spotkałem na swojej drodze, a gdy wreszcie zakończyłem zamilkła.

-Jednak nadal nie jestem przekonany co do tego, czy Psie Pole naprawdę jest nawiedzone- powiedziałem, by przerwać przedłużającą się ciszę.

Pakt z MagiemWhere stories live. Discover now