Przepraszam za tą ostatnią część! Przez przypadek dodałem po raz drugi ten sam rozdział, teraz już jest usunięty, zaś tutaj macie ten, który powinienem wstawić wtedy. Miłego czytania!
Skierowaliśmy swoje kroki na południe, a szliśmy szybkim tempem, więc prędko zostawiliśmy za sobą Kersby i Zimowy Potok. Niedaleko Wzgórza Gerda zeszliśmy z traktu i dalej podróżowaliśmy już zaśnieżoną ścieżyną wijącą się wśród traw.
Rozmawialiśmy dużo, głównie o błahych sprawach, od czasu do czasu opowiadaliśmy sobie różne ciekawe żarciki i śmialiśmy się z nich do rozpuku, zaś nasze słowa wracały do nas w postaci donośnego echa, wesołego, takiego jakiego dawno nie słyszały te pola.
-Co właściwie robiłaś wtedy, no wiesz, gdy się poznaliśmy tam w wąwozie?- zapytałem, gdy przekroczyliśmy most nad pokrytą grubą warstwą lodu Wiśniówką.
-Wracałam z Szarego Wału, z takiej jednej ładnej dolinki, w której spędziłam kilka godzin- odparła Sally.- Chciałam dać Rupertowi trochę zabawy, a do tego uwielbiam podróżować. Zazdroszczę ci nawet, wiesz... tego, że tak często jeździsz po kraju.
Zaśmiałem się cicho.
-To wcale nie jest takie przyjemne- rzekłem.- No... może tylko na początku. Jednak po kilku miesiącach spania pod żywopłotami albo w starych, brudnych karczmach, po kilku miesiącach żywienia się głównie serem i życiem na kuglarskich sztuczkach w zapchlonych jadłodajniach pełnych spoconych pijaków, to traci cały swój urok. Człowiek marzy tylko o powrocie do domu, ciepłym łożu, chwili odpoczynku...
Sally nie odpowiedziała i nie sądziłem, by nagle zaczęła się ze mną zgadzać. Żeby tak się stało musiałaby sama to wszystko przeżyć.
Gdy szliśmy tak ramię w ramię, teraz już trochę wolniej, ale nadal tak szybko, by móc się nieźle spocić, uśmiechnąłem się szeroko i zatrzymałem.
Sally przeszła jeszcze kilka kroków nim zauważyła, że przystanąłem.
-Co jest?- zapytała.- Zmęczyłeś...?
Ale jej słowa ugrzęzły jej w gardle, gdy wielka śnieżka trafiła już prosto w ramię, a stopy poślizgnęły się na oblodzonej ścieżce, zaś ona grzmotnęła z głuchym hukiem o ziemię.
Zaśmiałem się głośno i od razu sięgnąłem po kolejny pocisk, jednak było już za późno. Jedna, dwie, trzy śnieżki poleciały z zawrotną prędkością w stronę mojej twarzy i dwie z nich trafiły. Tylko jedna rozbiła się bezpiecznie na drodze, bowiem w porę udało mi się zeskoczyć ze ścieżki w ośnieżone pola.
-Hej!- zawołałem nadal się śmiejąc, a potem rzuciłem śnieżką, a ta trafiła Sally, która zdążyła się już podnieść, centralnie w nos. Dziewczyna krzyknęła cicho.- Nie tak ostro!
Bitwa rozgorzała. Dziesiątki białych kulek przelatywało raz od strony traw w stronę drogi, a raz od strony drogi w stronę traw.
Gdy byłem już cały przemoczony, postanowiłem zmienić taktykę. Ukryłem się w wysokich trawach, a potem przekradłem się na kilka metrów za stojącą i wypatrującą mnie ze ścieżki Sally. Skoczyłem na nią, a potem razem wpadliśmy w wielką zaspę, a następnie przeturlaliśmy się jeszcze dalej, tak, że znaleźliśmy się z dziesięć metrów od ścieżki. W trakcie zabawy oboje śmialiśmy się do rozpuku.
W końcu, gdy byliśmy już oboje cali mokrzy i brudni postanowiliśmy iść dalej. Minęła jeszcze godzina nim przekroczyliśmy Bystry Strumień- jeden z dopływów Rzeki Angerdzkiej i dostrzegliśmy wysokie trzy wzgórza, na których wznosiły się ponure ruiny jakiejś starej fortecy.
YOU ARE READING
Pakt z Magiem
FantasyZaledwie siedemnastoletni Martin już trzy razy opuścił swe rodzinne strony, czyli Góry Południowe i udał się w długie podróże praktycznie przez całe Królestwo Calvertu. W ich trakcie nabył doświadczenia, stwardniał, ale jednocześnie stał się podejrz...