W Pogoni za Marzeniem- Konie

Rozdział 4

Nazajutrz Blanka tak jak postanowiła, tak zrobiła i wypożyczyła książkę o ujażmianiu koni. Pośpiesznie zjadła śniadanie, wyjęła z szuflady siatkę foliową i napakowała do niej jabłek, a do kieszeni poupychała marchewki.
Mama przłapała ją na pakowaniu jabłek.
- Blanka, co ty robisz? Po co ci tyle jabłek?- zapytała że zdziwieniem pani Fris
- Idę na spacer, jabłka są na przekąske.- odpowiedziała
- Aż tyle?!
- Mamo, przecież wiesz, jak lubię owoce
- No ja nie wiem czy ty to wszystko zjesz...
- Jak nie zjem to przyniosę spowrotem do domu. Mogę już iść, bo jest ładna pogoda?
- No idź już..
"Następnym razem muszę bardziej uważać, żeby mama mnie nie przyłapała." I ruszyła na wzgórza do odkrytej stajni.
- Hej mała- powiedziała radośnie do klaczy- Od dzisiaj będziemy się do siebie przyswyczajać. Na dobry początek coś dla ciebie przyniosłam.
Wzięła w rękę pożyczoną książkę i zaczęła postępować zgodnie z zaleceniami.
- Oki, krok pierwszy. To koń musi jako pierwszy mnie dotknąć, a nie ją konia- powtażała
" najlepiej wyprowadzić konia na jakiś padok."- Hmmm...nie wiem czy to dobry pomysł, jak ją później zagonie do boksu?
Przysiadła na stogu siana i zaczęła rozmyślać. Myślała tak długo, że kompletnie straciła poczucie czasu. W końcu na dworze zrobiło się szaro więc postanowiła zostać tam na noc.
Jej rodzice odchodzili od zmysłów, gdzie jest ich córka.
- A jeśli coś jej się stało?!- mówiła pełną obaw pani Fris
- Nawet tak nie mów- uspokajał ją pan Fris
- A co jak ją uprowadzili, albo się zgubiła??- zmartwiła się dalej
- Spokojnie, pewnie przyjdzie jutro rano. Może gdzieś się zatrzymała i zrobiło się ciemno. Naszą córka nie jest tak nierozsądna i nie poszła by w ciemnośiach do domu.- Pan Fris starał się uspokoić mamę Blanki, ale sam był bardzo zmartwiony, gdzie ona może być. Starał się nie okazywać niepokoju.
- Może i masz rację. Chodźmy już spać. Im szybciej zaśniemy, tym szybciej wstaniemy i może Blanka już wróci.- oznajmiła i poszli spać.