Taki chaos nigdy wcześniej nie panował w tym starym budynku. Dookoła szaleni ludzie, jedni z papierem toaletowym na głowie, drudzy nadzy. Oczywiście każdy z nich zapięty w kajdany. Za chwilę mieli zostać przewiezieni do innej placówki, ponieważ ta zostaje zamknięta a wszyscy opiekunowie zostają zwolnieni z powodu zaniedbań. Nie interesuje ich w tej chwili, czy jakiś pacjent się zgubi... Są tak samo egoistyczni jak poprzedni pracownicy i pod żadnym pozorem nie zwracają uwagi na dobro podopiecznych. Wysoki mężczyzna w długim, białym kitlu z maską operacyjną zasłaniając twarz niewyraźnie mówił coś do siostry zakonnej, ta odpowiedziała mu delikatnym tonem:- Słuchaj, chłopcze... Nie interesuje mnie, że ktoś się zgubił. Może nawet i lepiej. Mniej kłopotów z tymi wariatami.
Może i głos miała delikatny, ale z zachowania aniołkiem na pewno nie była. Właśnie ruszyła lekkim krokiem, otwierając wielkie, drewniane drzwi wejściowe. Do środka wpadły słoneczne promienie, które w jednej chwili oświetliły ten szary i ponury budynek. Większość mieszkańców zaczęła się cieszyć, ponieważ rzadko co widywali słońce. Kiedy wszystkich udało się wyprowadzić i zamknąć w wielkim, czarnym wozie z napisem na drzwiach:
"SZPITAL PSYCHIATRYCZNY SUNNY" siostra zamknęła dom na klucz, po czym odeszła.
W środku atmosfera znów zrobiła się taka sama, może nawet bardziej ponura? Nagle rozległ się trzask, a ze schodów na górze schodziła wysoka, ładna dziewczyna o ciemnych, lekko lokowanych włosach. Ubrana była w białą piżamę szpitalną. Krzyknęła głośno:
- Już wyszli, możecie wychodzić!
Drzwiczki z drewnianej półki otworzyły się, a ze środka wyskoczył dość wysoki, jednak niższy od ciemnowłosej, chłopak o czarnych włosach, oczach w tym samym kolorze i w dużych okularach. Również był ubrany w szpitalne odzienie.
- Cześć, Karolina. Gdzie Iga i Kamila?
Po tych słowach na korytarz wtargnęły dwie dziewczyny... takie same. Miały jasnobrązowe włosy, rozpuszczone za plecy i ubrane były jak reszta.
- Już jesteśmy - przemówiły równocześnie.
- Idziemy do sali komputerowej i wchodzimy na naszą konwersację. Już za kilka godzin wszyscy się tutaj spotkamy... - przemówiła Karolina - Są tacy naiwni, kto normalny jechałby tyle kilometrów żeby zobaczyć się w opuszczonym szpitalu psychiatrycznym?
- Nie wiem. - odezwała się Iga - Ale jak tylko tutaj przyjdą, wyrządzimy krwawą masakrę!
- Dobrze mówisz, siostro! - krzyczy Kamila.
- Spokojnie! - wtrąca się chłopak. - Pozamykamy wszystkie możliwe wejścia kiedy tylko się tutaj zjawią. Kiedy dokończymy swoje dzieło, ukradniemy ich ubrania, legitymacje, pieniądze i telefony. Wtedy wyrwiemy się stąd.
- Czekaj, Filip... - Kamila wydaje się być zdezorientowana - Myślałam, że zwabimy ich tu dla naszej przyjemności... Żeby ich zamordować!
- Tak! - kontynuuje Filip - Ale nie chcesz tu dłużej zostać, kiedy już skończysz zabawę, nie?
- Masz rację.
Kilka godzin później...
Chłopak o ciemnych włosach ubrany w zielony t-shirt i sprane jeansy stał naprzeciw wielkiego ceglanego budynku. Przez chwilę wydawało mu się, że w oknie ktoś stał, jednak po chwili z tej myśli wytrącił go niski chłopak o czarnych włosach, piwnych oczach i dziecięcym głosie. Stał na przeciwko niego.
- Cześć, Oskar! - przywitał się Ernest, poprawiając swój zielony t-shirt - Co u ciebie?
- Elo, Ernest. Właśnie przybyłem. Klaudia i Dominika właśnie poszły do sklepu, co z resztą?
CZYTASZ
Few Days in Asylum
HorrorCała ta grupa poznała się na portalu społecznościowym. Kiedy udaje im się spotkać w opuszczonym budynku, w którym niegdyś mieścił się szpital psychiatryczny, czterech z nich ma swój własny plan zamordowania każdego z pozostałych. Tylko jaki jest ich...