Straszna Opowieść

116 13 2
                                    




Odpalił piłę, powodując tym samym głośny dźwięk, który zagłuszył wrzaski Ernesta. Uniósł piłę w górę, po czym beż żadnego problemu odciął nią rękę Julki, która zaczęła piszczeć. Krew opryskała Miccello i Oliwkę, którzy zaczęli uciekać ile sił w nogach. Piła po chwili wbiła się w brzuch dziewczyny, powodując jej natychmiastową śmierć. Karolina i Filip przybili piątkę i obserwowali, jak dwójka ich ofiar ucieka do szpitala. Podążyli więc za nimi. Karolina z nożem w ręku, a Filip w swoim żywiole z piłą. Dogonili ich bardzo szybko. Byli już przy wejściu do ośrodka. Karolina zagrodziła drogę do drzwi, a chłopak drogę na polanę machając piłą. Oliwka kopnęła Filipa w nogę, wyrwała piłę i zaczęła uciekać. Zauważyła leżącego Ernesta. Zważając na to, co zrobiła, można śmiało oświadczyć, że była lekkomyślna i po prostu głupia. Rzuciła piłę na ziemię i zaczęła go odwiązywać, ten po chwili zauważył Karolinę stojącą z piłą za Oliwką, która nie zdążyła już nic powiedzieć, ponieważ piła przecięła jej głowę na wylot. Upadła na Ernesta, powodując, że ostrza wbiły mu się w niektóre miejsca.

- Odwiąż mnie, suko! – krzyknął do Karoliny.

- Ciągle tak do mnie mówisz, chłopczyku. Nie ładnie!

- Proszę cię, wypuść mnie!

- Nigdy! Mogę jedynie przeciąż więzy piłą. Wtedy nie ma co ratować...

W tym samym czasie Miccello wykorzystał okazję i wbiegł do budynku. Niesamowicie szybko udał się na piętro, przebiegł przez korytarz i wdrapał się na ostatnie już, czwarte piętro. Po drodze zauważył wiszące ciało Dominiki, jednak tylko kątem oka. Otworzył ostatnie na korytarzu drzwi i doznał olśnienia. Ten pokój był zupełnie inny niż wszystkie. Na środku leżało wielkie łoże z białymi pościelami i poduszkami. W rogu wielka, drewniana szafa. Pomieszczenie to oświetlał wielki, starodawny żyrandol, a na podłodze leżał piękny perski dywan. Bez namysłu zamknął za sobą drzwi i wszedł pod łóżko. Bał się, że Filip go znajdzie, jednak kiedy dostał się na to piętro, chyba zgubił za sobą mordercę. Tym lepiej dla niego. Położył się i zaczął rozmyślać nad tym, jak się uratować. Dopiero teraz jednak uświadomił sobie, że Ernest ich nie okłamywał i chciał ich ostrzec. Może by ocalali i uratowali resztę. Jednak nie potraktowali go poważnie i nie wie teraz, co się z nim dzieje. Zaczął się obwiniać o to, że dał się namówić na to spotkanie. Schował w twarz w dłoniach, a w z jego oczu popłynęły łzy. Nagle usłyszał dźwięk otwierających się drzwi. Nigdy w życiu nie bał się tak, jak teraz. Słyszał również głos Filipa szukającego go. Po chwili kroki ucichły, a drzwi zamknęły się. Wyszedł spod łóżka i lekko uchylił drzwi. Zauważył jak morderca znika w ciemności korytarz. Usiadł na podłodze i obserwował roztłuczone szkło. Wpadł właśnie na pomysł. Chwycił duży kawałek i z trudem zaczął ciąć sznur, na którym wisiało martwe ciało Dominiki. Prawie wymiotował. Gdy spojrzał w dół, zauważył również martwego Oskara. Kiedy sznur już ledwo wisiał, ponieważ był już maksymalnie możliwe przecięty, Miccello szepnął:

- Przepraszam, Dominiko.

I ciął ostatni raz. Ciało upadło na podłogę, obok Oskara z głośnym hukiem. Miccello krzyknął jeszcze głośno:

- FILIP, CHODŹ TUTAJ!

I schował się za drzwi, z których przed chwilą wyszedł. Nie musiał długo czekać. Zauważył przez uchylone drzwi, jak chłopak stoi przy barierce i patrzy w dół. Wykorzystując okazję wyskoczył z pomieszczenia i pchnął Filipa, a ten wypadł za barierkę. W ostatniej chwili jednak chwycił się podłogi, gdzie owa barierka się kończyła. Udało mu się tak utrzymać, jednak za sekundę mógł spaść i się roztrzaskać jak dwa trupy już tam leżące. Miccello mógł nadepnąć na jego palce, jednak stwierdził, że woli go zostawić, żeby się pomęczył. Kiedy odbiegał, krzyknął:

- Pa Filipku, i pamiętaj: Trzymaj się mocno!

Morderca zaczął krzyczeć obraźliwe słowa o chłopaku. Trzymał się mocno, jednak wiedział, że długo nie wytrzyma. Nie potrafił się również podciągnąć, ponieważ trzymał palcami, a do barierki było kilka centymetrów. Musiał tylko czekać aż zabraknie mu sił.

Uciekł jak najszybciej na zewnątrz. Dostrzegła go Karolina, zostawiając Ernesta samotnie biegła z piłą w jego stronę. Chłopak powoli spełniał swój plan. Kiedy była już blisko, wbiegł z powrotem i krzyknął:

- Złap mnie, suko!

Podbiegł do pokoju, w którym był wcześniej ukryty. Zdjął obraz ze ściany i rzucił go o schody piętro niżej. Po kilku sekundach zauważył tam Karolinę, obserwującą ledwo już wiszącego Filipa:

- Karolina, zabij go! Ratuj mnie!

- Nie ma szans... - powiedział Miccello. – Jeżeli ruszysz się o krok zdeptam mu paluszki i roztrzaska się tak, jak nasi przyjaciele na dole. Prędzej czy później i tak go zepchnę. Stój tam i czekaj, aż ci pozwolę tutaj przyjść.

- Nie uda ci się! – krzyknęła. – Kamila tutaj zaraz przyjdzie, na pewno!

Wiedziała i tak, że nie przyjdzie. Leżała dalej przytulona do siostry, nie myśląc o innych.

- Zobaczymy... - szepnął. – Do tego czasu pobawię się z wami. Rzucisz tutaj piłę, bo inaczej go zabiję.

Filip zaczął głośno krzyczeć, był już u kresu wytrzymałości. Dziewczyna zamachnęła się i rzuciła piłą niedaleko Miccello, który z chęcią ją podniósł i bez problemu odpalił. Zbliżył ją do głowy Filipa, jednak nie chciał go skrzywdzić. Zrobi to w odpowiednim czasie.

- Teraz idę uratować Ernesta. Przy okazji zapoluję na tę drugą bliźniaczkę. A ty, Karolinko idziesz grzecznie przede mną, rozumiesz? Zaraz po tym dzwonimy po pomoc, zrozumiałaś?

- Tak. – zacisnęła zęby i ruszyła po schodach w stronę chłopaka.

Dotarła tam, a on wskazał jej ręką drogę. Szedł powoli za nią, nagle się zatrzymała. Odwróciła się, rzucając się na chłopaka. Ten wyrwał się z jej uścisku i odpalił piłę. Krzyknął:

- Ostatnie życzenie?

I przeciął piłą jej szyję, powodując przy tym ogromny prysk krwi, który poleciał we wszystkie strony, ochlapując przy tym jego twarz. Głowa upadła i potoczyła się po podłodze. Teraz nie było miejsca na żadne uczucia, musiał się uratować. Podszedł do barierki i wyciągnął rękę do Filipa, po chwili stał już obok niego. Właśnie masował ręce, obserwując poczynania chłopaka z piłą. Plan im nie wyszedł. Karolina umarła przed chwilą, tak samo jak i Iga. Został tylko on i niespełna rozumu Kamila. Byli na przegranej pozycji. Kiedy dotarli do schodów, które kończyły się na drzwiach wejściowych, przewrócił się specjalnie przed nimi i krzyknął, udawając ból w nodze. Miccello stanął koło niego, nadal trzymając narzędzie zbrodni w jednej ręce i przyjrzał mu się. Korzystając z okazji Filip złapał go za nogę, i przewracając się na bok zaczął spadać ze schodów, pociągając go za sobą, a ten stracił równowagę i upuścił piłę. Filip usiadł na chłopaku i zaczął go dusić. Ten nie miał jak się bronić, ponieważ ręce miał przyciśnięte nogami mordercy. Cały zsiniał i po chwili nie można już go było odratować. Zabrał piłę i wyszedł z uśmiechem na zewnątrz.

Few Days in Asylum Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz