Co miał zrobić? Tylko wrócić i pomóc przyjaciołom. Nigdy przedtem nie był postawiony w takiej sytuacji, a teraz musiał nawet poświęcić swoje życie żeby uratować resztę bliskich mu osób z tej tragicznej sytuacji. Wiedział, że Filip był mieszkańcem tego szpitala. Wnioskując po zachowaniu, reszta psychopatów miała podobną historię. Dostrzegł, że lewa nogawka jest podziurawiona. Leciała mu krew z nogi i był cały poobijany, jednak nie zwracał na to zbytniej uwagi i kroczył dalej w stronę wejścia do piekielnego budynku. Otworzył drzwi i automatycznie zrobiło mu się niedobrze. Nie miał broni, ani nic co mogłoby mu pomóc w odbiciu swoich przyjaciół. Był jednak zdeterminowany i nie mógł pozwolić, by choć jeszcze jedna osoba zmarła. Postanowił omijać piętro szerokim łukiem i przejść się długim korytarzem na parterze. Zacznie poszukiwania tam. Przeszukał już trzy cele pacjentów, jednak nigdzie żadnej z nich nie było. Kroczył tak, aż przeszukał wszystkie czternaście celi na parterze w pierwszej części szpitala. Nic. Zdecydował, że znajdzie jakąś broń i wejdzie do piwnicy. Wziął drewniane krzesło i powoli zszedł do pomieszczenia. Tam jednak nikogo nie zastał, prócz ciała Justyny leżącego w kącie. Ruszył jednak dalej. Przesunął ceratę i pchnął tajemne przejście do sali z czterema hakami. Jednak tam również nikogo nie było. Musiał więc pójść na górę. Wrzucił krzesło w kąt i szybko stamtąd wybiegł. Udało mu się szybko wdrapać się na schody. Po przeszukaniu pierwszej części budynku nie trafił na żaden trop. Powoli przeszedł na pierwsze piętro, jednak tam dalej nic. Nic i nic, dopóki nie dostał się na czwarte piętro, gdzie wpadł w panikę nie do opisania. Upadł na podłogę kiedy zobaczył powieszoną na żyrandolu Dominikę. Dziewczyna miała otwarte oczy, jednak widać było same biała. Usta miała również otwarte, a sznur, który był zapleciony dalej się kołysał, Powodując, że ciało dyndało kilkanaście metrów nad ziemią. Kolejna osoba zginęła, a on nie miał na to wpływu. Zobaczył karteczkę przyczepioną do bluzki martwej dziewczyny. Wychylił się przez barierkę, a kiedy to zrobił i spojrzał w dół, dopiero teraz zauważył martwego Oskara tonącego w krwi. Miał przez ten czas nadzieję, że to jednak nie prawda. Jednak leżał tam bezwładnie. Wyrwał szybko karteczkę nie patrząc na żadne z martwych ciał. Przeczytał treść szeptem:
Przenosimy się do ogrodu, Erneście. Jak widzisz, po Dominice nie zostało nic, a truchło Oskara dalej pływa w krwi. Tak się stanie z każdym innym. Uciekaj, póki możesz!
Nie mógł uciec w takim momencie. Nie chciał nigdy zdradzić swoich przyjaciół. Zdecydował, że uda się na ogród by zmierzyć się ze swoimi oprawcami ostatecznie. To musiało się wreszcie skończyć. Albo zginą wszyscy, albo nie zginie nikt. Pełen determinacji i złości wybiegł z budynku, którego miał nadzieję już nigdy więcej nie oglądać. Kiedy otworzył wejściowe drzwi zauważył trzy sylwetki idące w jego stronę. Pomimo, że był poranek, wzrok miał lekko zamazany i spodziewał się, że za chwilę mordercy go złapią. Jednak tak się nie stało. Stało się coś, czego się spodziewał... Miccello, Oliwka i Julka właśnie zmierzali w jego stronę. Musiał ich jak najszybciej ostrzec.
- Uciekajcie stąd! – krzyknął.
- O co ci chodzi? – zapytała Julka. – Nie ma mowy!
- Chce nas wystraszyć... - powiedział Miccello ze śmiechem. – Ale mu nie wyjdzie.
- Karolina, Filip, Iga i Kamila to mordercy! Zabili Oskara, Dominikę i Justynę! Uciekajcie stąd, słyszycie?
- To nie jest zabawne, Ernest! – żachnęła się Oliwka. – Gdzie mamy iść?
- Nigdzie, słyszycie?! Nie idźcie do środka, uciekajcie stąd. Muszę uratować Klaudię i Oliwkę!
- Idziemy z tobą. I tak wiem, że żartujesz, pewnie zaraz wyskoczy na nas Filip osmarowany ketchupem, tak? – Miccello dalej upierał się przy swojej wersji.
- Mówię ostatni raz! Uciekajcie lub zadzwońcie po Policję!
- Po co? – krzyknęła Julka. – Nie damy się wkręcić.
Z oczu Ernesta zaczynały płynąć łzy. Krzyczał na całą trójkę i popychał ich, żeby ci uciekali. Oni jednak nie reagowali, ponieważ byli przekonani, że to żart. Niespodziewanie zza budynku wyszła Karolina i podbiegła do reszty.
- Cześć, kochani! – uśmiechnęła się milutko i ich przytuliła. – Chodźcie na ogród, wymyślimy jakąś grę. Wszyscy już tam są.
- Ty suko! – krzyknął Ernest i popchnął Karolinę, która wykorzystała zdolności aktorskie i upadła na ziemie z krzykiem.
- O co ci chodzi, Ernest? – krzyknął Miccello i odepchnął go na bok.
- Ona jest morderczynią! Tak jak Kamila Iga i Filip! – krzyczy. – Nie idźcie z nią!
Dopiero teraz dostrzegł, że Karolina nie jest ubrana w szpitalne ciuchy, jednak w zwyczajne ubrania. Krótkie spodenki, ładna koszulka i trampki. Chciała ich zwabić i pozabijać. Nikt jednak nie zamierzał wierzyć Ernestowi i ruszyli za Karoliną w stronę ogrodu. Ernest powiedział:
- Za chwilę przyjedzie pomoc. Wybaczcie, ale muszę to zrobić. Jesteście w niebezpieczeństwie!
I zaczął biec jak najdalej od budynku. Zamierzał dobiec na przystanek, znaleźć kogokolwiek i zadzwonić po pomoc. Może uda mu się uratować innych. Był już poza zasięgiem ich wzroku.
- Może coś brał? – zapytała Karolina resztę. Byli już blisko ogrodu, gdzie miała rozegrać się krwawa masakra. Uśmiechnęła się do siebie, bo wiedziała, że Ernest nie dobiegnie do przystanku.
Chłopak biegł coraz szybciej i odzyskał nadzieję na uratowanie siebie i przyjaciół. Zmęczył się jednak i biegł wolniej. Kroczył teraz ścieżką, obserwując wysokie drzewa rosnące dookoła. Kiedy zauważył przystanek był szczęśliwy jak nigdy, nikogo jednak na nim nie było. Poczeka na busa, albo będzie biegł jeszcze dalej. Dostał kolejną szansę i mógł przeżyć. Kiedy był już kilka metrów od przystanku, potknął się o coś i upadł na ziemię. Poczuł ostry ból w obu kostkach. Kiedy popatrzył się w tamtą stronę niemal zwymiotował. Drut kolczasty był wbity w obie nogi. Bardzo głęboko. Nie mógł opanować krzyku. Oparł głowę o ziemię i zaczął wołać o pomoc. Ta jednak nie nadeszła, usłyszał znajomy śmiech. Poprawka. Śmiechy. Spojrzał w górę i zobaczył Kamilę i Igę. Obie trzymały dwa końce druta kolczastego i śmiały się głośno.
CZYTASZ
Few Days in Asylum
HorrorCała ta grupa poznała się na portalu społecznościowym. Kiedy udaje im się spotkać w opuszczonym budynku, w którym niegdyś mieścił się szpital psychiatryczny, czterech z nich ma swój własny plan zamordowania każdego z pozostałych. Tylko jaki jest ich...