Piła II

199 18 2
                                    




                  

Ze snu wybudził go Filip, który uderzał głośno jakimś narzędziem w nogę od łóżka, krycząc głośno, żeby się obudził. Chłopak niechętnie otworzył oczy i przypomniał sobie, gdzie się znajduje i że zaraz zginie.

- Przestań, debilu! - krzyknął.

- Powiedz tak jeszcze raz, a zginiesz tak jak ona!

Wskazał na leżącą w kącie martwą Justynę. Jeszcze bardziej się zdenerwował i stwierdził, że zamknie usta pomimo okropnego widoku. Nie wiedział, co ten psychopata chce z nim zrobić. Może nawet i lepiej. Filip jednak zamiast zacząć go zabijać, torturować, lub nie wiadomo co jeszcze, zaczął chłopaka odwiązywać. Uwolnił jego dwie nogi, po czym odsunął z podłogi białą ceratę, ukazując kwadratowe wycięcie w podłodze. Pchnął wgłębienie, a klapa opadła i ukazało się kolejne pomieszczenie. Ernest był jeszcze bardziej zdezorientowany. Co jeszcze kryje ten budynek? Zdenerwowany zaczął się szamotać i krzyczeć.

- Teraz uwolnię ci ręce i zajedziemy na dół. Tam będziesz się ze mną bawił.

Chłopak postanowił nie robić żadnych sztuczek, ponieważ skończy się to dla niego boleśnie. Zeszli po drabince na dół. Pomieszczenie wyglądało tak samo, jednak nie było tam stołów operacyjnych, tylko pusta, biała sala. Pusta, nie licząc małej szafki w kącie w tym samym kolorze. Dookoła kafelki, a na przeciwko nich cztery srebrne haki przywieszone do ściany. Filip popatrzył na Ernesta z uśmiechem, a ten przełknął ślinę. Filip podszedł bliżej i przetarł jeden z haków, a ten zabłyszczał z lśnienia.

- Za chwilę cię tutaj przypnę. I będziemy grać w super grę. Będę do ciebie rzucał nożami... Może być?

- Mam lepszy plan... - zaczął Ernest - Może pomogę wam?

- Nie ma szans. Nie zdradzisz tych idiotów!

- A właśnie, że tak! Tylko Oskara lubiłem. Reszta oprócz was to banda dzieciaków, dlaczego ma mi na nich zależeć?

- Muszę się zastanowić i przejrzeć twoją gierkę.

- A dasz mi moją koszulkę?

- A niby po co?

- Ponieważ nie lubię chodzić bez niej?

Ku jego rozczarowaniu Filip podbiegł do małej szafki i wyjął z niej zielony t-shirt. Chciał jakoś uciec, bo myślał, że ubranie zostało na górze. Musiał więc udawać dalej. Ubrał się, po czym kontynuował swój plan ucieczki, motając Filipa we wszystkie strony.

- Więc jak? Mogę do was dołączyć. Umiem zabić człowieka... Przecież pisałem opowiadanie kilka miesięcy temu, pamiętasz?

- Tak... Ja pisałem natomiast opowiadanie na faktach. Wszystkie sposoby uśmiercania, jakich użyłem w Aplikacji pochodzą z mojej głowy i wykonywałem je na tych wariatach z tego psychiatryka... Zamknęli mnie tutaj prawie dwa lata temu...

- Dlaczego cię zamknęli? - Ernest dalej rozmawiał z Filipem, wykorzystując tę sytuację do ucieczki.

- Co cię to obchodzi? Przyprowadzimy ci tutaj jedną z nich i zobaczymy, czy będziesz umiał ją zabić. Udowodnisz?

- Oczywiście. - odpowiedział, udając szyderczy uśmieszek, który mu nie wyszedł, jednak Filip chyba dał się nabrać.

- Pójdę po którąś. Masz tutaj grzecznie czekać... Dla pewności zamknę drzwi od piwnicy. Rozumiesz, że nie możemy Ci ufać póki co...?

- Tak. - uśmiechnął się promiennie Ernest.

Filip stawił stopę na drabince, pnąc się coraz wyżej. Ernest wykorzystał okazję, pobiegł najszybciej, jak potrafił w kąt pomieszczenia i przeniósł szafkę obok. Kiedy morderca był prawie u szczytu stopni, chłopak zawołał do niego:

- Filip, możesz coś dla mnie zrobić?

- Co chcesz? - krzyknął i zaczął się cofać, schodząc coraz niżej.

Bez namysłu chłopak chwycił go za tył fartucha i zrzucił z drabiny. Upadł na ziemię z hukiem. Kiedy próbował się podnieść, podniósł szafkę i uderzył go w głowę, którą jednak zdążył zasłonić rękoma. Zyskał jednak na czasie, wdrapał się po drabince i krzyknął na pożegnanie:

- I kto się teraz śmieje, psycholu?

Zamknął klapę od piwnicy, przewrócił stół i położył go w miejsce wejścia. Dla pewności położył tam również szafkę. Udało mu się uwięzić mordercę. Chwycił wielki, ostry nóż i uciekł z piwnicy. Odzyskał nadzieję na to, że może uciec i uratować przyjaciół. Wyszedł na korytarz i usłyszał krzyki dobiegające z piętra wyżej. To na pewno Oliwka. Nie pomylił by jej specyficznego głosu. Ruszył delikatnie w stronę schodów, nie wiedząc, że ma towarzystwo. Usłyszał za sobą głos Karoliny:

- Dokąd się wybierasz?

- No właśnie? - odezwała się Iga.

Stała obok Karoliny i uśmiechała się głupio. Widocznie zdrowie jej wróciło.

Chłopak nie myśląc dłużej wpadł na schody i krzyknął:

- Nie weźmiecie mnie żywcem!

Biegł ile sił, stopień po stopniu i kiedy był już na samej górze, potknął się i przewrócił. Karolina złapała go za kostkę i szepnęła:

- Ostatnie życzenie?

- Tak. Pozdrów schody, suko!

I kopnął ją z całej siły w twarz, na której odbił się znaczek z podeszwy. Straciła równowagę i osunęła się na barierkę. Wykorzystał sytuację i uciekł. Gdzieś czaiła się jeszcze Kamila. Bez namysłu zaczął przeszukiwać drzwi. Usłyszał głośny krzyk, jednak nie Oliwki. Pobiegł w tamtą stronę. Trafił na drugą część budynku, na drugie piętro. Był na końcu tego korytarza i wpatrzył się w otwarte na oścież okno. Na zewnątrz robiło się już jasno. Podjął decyzję w jednej sekundzie. Kątem oka dostrzegł Kamilę, która właśnie szła po schodach w jego stronę, trzymając w prawej ręce siekierę. Rzucił w jej stronę nożem, jednak chybił. Nie myśląc już o niczym, rozpędził się, po czym odbił się od parapetu i wyleciał z okna niczym ptak. Poczuł ucisk w brzuchu i chwilę później wylądował na czymś miękkim, lecz kującym. Dostrzegł, że to żywopłot. Otrzepał się z liści i gałązek. Niedaleko dostrzegł drogę, którą tutaj trafił. Blisko leżał przystanek, miał szansę uciec i się uratować. Niespodziewanie usłyszał krzyk:

- Ernest, pomocy!

Dobiegał on z okna, z którego przed chwilą wypadł. Zauważył tam przerażoną Dominikę. Zachęcał ją, żeby skoczyła. Sekundę później zauważył za nią sylwetkę człowieka. Był to Filip. Założył jej sznur na szyję i wywlókł poza zasięg widoku. Uzyskał szansę na ucieczkę i uratowanie życia... Wiedział, co musi zrobić. Szybkim krokiem udał się do drzwi wejściowych szpitala psychiatrycznego.

Few Days in Asylum Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz