Nie dodałam wcześniej rozdziału, bo był krótszy niż poprzedni i wolałam dopisać!
6 miesięcy później
Właśnie mój tata przywiózł mi ostatnie pudełka z dawnego pokoju. Łącznie było ich około dwudziestu. Trochę dużo, prawda? Nigdy bym nie przypuszczała, że aż tyle rzeczy mieściło się w tamtym malutkim pokoiku. A jednak...
Nasz nowy dom był nieco większy niż poprzedni. Tata miał dwa razy większy gabinet, a mama własny pokój, gdzie mogła szyć i dziergać ile chce. Oprócz tego mieliśmy ogromny salon, nowoczesną kuchnie, dwie sypialnie - jedna dla rodziców, a druga dla mnie z dzieckiem i poddasze, gdzie, jak dorośnie, będzie spać moje maleństwo.
Wszystko było takie... nowe i inne. Wydawało się całkiem w porządku, ale nie czułam się tutaj jak w domu. I raczej nigdy się tak nie poczuję...
Zostawiłam swoich przyjaciół daleko stąd. Większość nie życzyła sobie utrzymywania ze mną kontaktu. Jedynie Harry i Jessica zostali ze mną. Chcieli mnie wspierać i na bieżąco wiedzieć co u mnie słychać. Teraz dopiero zrozumiałam, kto tak naprawdę się ze mną przyjaźnił, a kto był tylko dla pozycji społecznej. To smutne, ale lepiej znać prawdę. Mimo wszystko.
Do końca poprzedniego roku lekcje miałam indywidualne. Nauczyciele przychodzili do mnie do domu, żebym nie musiała z brzuchem chodzić do szkoły. Mało tego, dostałam świadectwo z wyróżnieniem! I pomyśleć, że wcześniej nie umiałam nawet na dwójkę...
Rodzice za to cały czas napierają na mnie z dowiedzeniem się o płci dziecka, ale ja chcę poczekać do porodu. Z resztą niedługo już to nastąpi. Został mi dokładnie tydzień i czy tego chcą czy nie, będą musieli wsadzić sobie gdzieś głęboko te swoje fochy. Ja nie ustąpię.
Najbardziej przeraża mnie fakt, że za trzy tygodnie zaczynam kolejną szkołę. Liceum. Z jednej strony jest to dla mnie szansa na normalne kontakty z innymi. Takie, które nie będą polegały na wzajemnym komplementowaniu się i wymienianiu hajsem, a szczerymi i zaufanymi rozmowami. Bardzo zależy mi na czymś takim.
Z drugiej strony musze być bardzo ostrożna, żeby nikt nie dowiedział się o moim dziecku. Ustaliłyśmy z mamą, że dla maleństwa będę mamą, ale tylko w domu. Wszędzie indziej mam mówić, że mama adoptowała kolejne dziecko. A jak zapytają czemu, to mam powiedzieć, że znalazłyśmy je porzucone i od razu się zakochałyśmy.
Nie ukrywam, będzie mi ciężko okłamywać wszystkich dookoła, ale to lepsze wyjście, niż chwalenie się ciążą na prawo i lewo, prawda? Bałam się odrzucenia ze strony innych. Tak bardzo chciałam być normalną dziewczyną... Taką, która ma grono najlepszych przyjaciółek, super chłopaka i świetne wyniki w nauce. Niestety los wcale nie chciał mi ułatwiać życia. Musiałam przecierpieć te wszystkie złe momenty i pokazać, że dam radę.
Postanowiłam zacząć się rozpakowywać, bo nikt za mnie tego nie zrobi, a wolałabym skończyć do Bożego Narodzenia...
3 godziny później...
- O mój Boże... - westchnęłam sfrustrowana.
Zaskakiwała mnie ilość rzeczy, które zbierałam przez lata w poprzednim domu. Rozpakowałam dopiero siedem pudeł, a już byłam wykończona jak po stu. Pomijam mniejszą wydajność przez ciążę, ale kurcze! Przecież tego była cała masa!
Nagle do pokoju zapukała moja mama, która chwilę później ukazała się w drzwiach.
- Co tam córeczko? - spytała, uśmiechając się do mnie szeroko.
Mogę śmiało stwierdzić, że podczas całego noszenia maleństwa w brzuchu, moje i mamy stosunki zdecydowanie się polepszyły. Niestety nie mogę tego samego powiedzieć o kontaktach z tatą. On jedynie pomagał w przeprowadzce i czasem zapytał jak się czuję, ale nic poza tym. Było mi nieco przykro, lecz z drugiej strony może zwyczajnie miał dużo pracy i czuł się wykończony... przez te dziewięć miesięcy.
- Mamo... jak mogłaś pozwolić mi na składowanie tego wszystkiego? - wydyszałam, wskazując na pudła.
Rodzicielka zaśmiała się wesoło, po czym podeszła do mnie i pogłaskała mnie po plecach.
- No wiesz... to był twój pokój i twój bajzel - oznajmiła ze śmiechem.
Obie nie mogłyśmy przestać chichotać. Takie chwile były piękne. Zapominałam o tych przykrościach, które mnie spotkały i mogłam poczuć się tak dobrze... to było niezwykłe.
Kilka sekund później poczułam dość mocne kopnięcie w brzuchu. Od razu złapałam się za urażone miejsce i spojrzałam w dół.
- Coś mi się wydaje, że dziecku wcale się takie śmiechy nie podobają - odparłam już nieco spokojniej.
Mama od razu spojrzała na mnie poważnie i złapała mnie pod rękę, jakbym miała zaraz upaść.
Zerknęłam na nią z dezorientacją.
- Yyy... co ty robisz, mamuś? - zapytałam, uważnie ją obserwując.
- Wszystko w porządku?
- Oczywiście.
- Uff - rodzicielka westchnęła z ulgą.
Ponownie nasze spojrzenia się spotkały, a ja dalej byłam w szoku. O co jej kurna chodziło?
- Myślałam, że masz już skurcze - wyjaśniła, widząc moją minę.
- Jejku... co ty się tak tym przejmujesz? Przecież termin mam za tydzień. Poza tym uwierz mi, że dam ci pierwszej znać jak to się zacznie - odparłam, starając się ją uspokoić.
Jeżeli chodzi o strach, to chyba tylko mamą zdołał zawładnąć. Ja pozostałam nietknieta.
- Ech... przepraszam, kochanie. Po prostu chcę być przy tobie i cię wspierać - powiedziała, kładąc otwartą dłoń na moim brzuchu.
To miłe. Nie spodziewałam się takiej troski z jej strony kilka miesięcy temu. Pamiętam jak bałam się jej w ogóle o tym powiedzieć. Jednak dobrze się stało.
- W porządku. - Cmoknęłam rodzicielkę w policzek, po czym przytuliłam delikatnie.
- Odpocznij sobie. Nie możesz się przemęczać, wiesz o tym, a pudła jeszcze zdążysz wypakować - wymamrotała, kierując się w stronę wyjścia.
- Dziękuję - rzuciłam na odchodne.
W sumie mama miała rację. W końcu mam jeszcze mnóstwo czasu...
-----
Hejooo!
Powracam do was z nowym rozdziałem. Jak Wam się podoba? Jak mówiłam, nie dodawałam wcześniej rozdziału, ponieważ był krótszy od poprzedniego, więc wolałam dopisać trochę. Myślę, że nie jest najgorzej :)
Pewnie niektórzy z Was zastanawiają się gdzie podziewa się nasz główny bohater? W końcu jest już ósmy rozdział a po nim ani śladu xD
A no więc powiem tylko tyle, że od początku był taki zamiar i postać ta pojawi się w najbliższych kilku działach. Mam nadzieję, że czytacie nadal moje opowiadanie i możecie mnie jakoś zmotywować do dalszego pisania :) Miałam ostatnio dość ciężki czas. Wczoraj na przykład wróciłam ze szkoły o 16 i do 20 uczyłam się bez przerwy ;-; everyone likes school...
To tyle na dzisiaj :) przypominam o tweetrze: @sadghost_me
Do następnego!
Loovers <3
CZYTASZ
Mistakes Fanfiction || J.B.
FanfictionPopełniamy wiele błędów. Najczęściej da się je zniwelować. Niestety są błędy, których nie da się w żaden sposób naprawić. Są z nami przez całe życie od momentu popełnienia ich. Nie dają ci spokoju. Przez nie nie możesz spać. Nie umiesz normalnie fun...