Załamana i zapłakana biegłam do domu ze szkoły. Już nigdy tam nie wrócę! Choćby mnie mieli na siłę ciągnąć. Ja po prostu wolę umrzeć niż tam pójść. To jakiś koszmar! Czy ci ludzie w ogóle wiedzą co to współczucie? Albo chociaż szacunek?
O czym ty Noelia mówisz. Szacunek do nastolatki w ciąży? - moja podświadomość zaczęła znów swoje wywody. Niestety musiałam przyznać jej prawdę. Kogo ja chciałam oszukać? W sumie teraz to tylko siebie...
Tak naprawdę chciałam wierzyć w to, że nie jestem taka zła, że jeszcze jest nadzieja, ale słysząc co drugi krok w szkole wyzwiska, nie jest to łatwe.
Z histerią wpadłam do domu jak oparzona i od razu pobiegłam do swojego pokoju. Nie zamierzałam się nigdzie ruszać. Łazienkę miałam w pokoju, a jedzenie... cóż. Wcale nie było mi potrzebne. Bynajmniej chciałam, żeby tak było.
Zamknęłam drzwi na kluczyk i osunęłam się na ziemię. Twarz ukryłam w dłoniach i znów zaczęłam płakać. Łzy lały się jak strumienie po moich policzkach, a serce ściskał smutek. Byłam tak zrozpaczona, że zapomniałam o Bożym świecie. Najlepiej zapadłabym się pod ziemię i nigdy nie wyszła na powierzchnię.
- Noe? - usłyszałam zza drzwi cichy głos mamy.
- Co? - rzuciłam trochę zbyt ostro w stronę rodzicielki, ale nic nie mogłam na to poradzić.
- Ech... mogę wejść? - zapytała, starając się jakoś mnie przekonać.
Po chwili namysłu postanowiłam wpuścić ją do środka. W końcu co mi to miało szkodzić?
Podniosłam się z podłogi i otworzyłam pokój. Mama szybko weszła do środka i mnie przytuliła. Nie wiedzieć czemu zaczęłam znów łkać, ale tym razem cieszyłam się, że mam kogoś obok. Nikt nie chce zostać sam z problemami, a szczególnie ktoś w mojej sytuacji. Dlatego też wcale nie odtrąciłam rodzicielki. Przytuliłam ją i ścisnęłam delikatnie na znak, że cieszy mnie jej obecność.
- Powiesz mi co się stało? - zaczęła nagle.
Popatrzyłam na nią smutno. Wiedziałam, że jej się nie spodoba moje postanowienie na temat nie chodzenia do szkoły, ale nie zamierzałam odpuszczać.
- Mamo, ja tam nie wrócę - odparłam spokojnie.
Starałam się już na wstępie pokazać, że moje stanowisko jest przemyślane i stałe. Nawet żadne lamęty mamy nie sprawią, że moja noga ponownie postanie w tej budzie dla gburów.
- Ale o czym ty mówisz? - rodzicielka zmarszczyła brwi zdezorientowana.
- O szkole. Mamo oni wszyscy się ze mnie śmieją! Ja nie chce tak żyć! I nie usunęli tego filmiku. Ma go już każdy w szkole! - mówiłam przejęta.
Na moje szczęście mama nic nie powiedziała, tylko skinęła głową. Czyżby od razu do niej dotarło, że tam nie wrócę?
- Kochanie, nie martw się. Tata już załatwił prawnika. Wszyscy poniosą za to konsekwencje - wyszeptała, głaszcząc mnie po plecach.
***
Dwa miesiące później
Smutna, ale jednocześnie zadowolona wyszłam od psychologa sądowego. Już niedługo będzie ostatnia rozprawa. To będzie koniec. Wreszcie będę miała spokój.
Rodzice moi i Taylor'a stwierdzili, że dziecko będzie ze mną. Jak tylko dowiedzieli się o ciąży, chcieli zapłacić mi za zabieg. Oczywiście się nie zgodziłam, więc postanowili, że będą mi wysyłać pieniądze na dziecko, pod warunkiem, że nie będę się wypowiadała na temat tego, kto jest ojcem dziecka.
W pewnym stopniu ich rozumiałam. Byli dość znani i nie chcieli niepotrzebnego zamieszania i szumu wokół nich. Z drugiej strony bolało mnie takie podejście do dziecka jak do rzeczy. Chcieli wszystko załatwić pieniędzmi. To było chore.
Byłam też niedawno u lekarza. Z maleństwem wszystko było w porządku, co niesamowicie mnie cieszyło. Czułam, że mam dla kogo żyć i napewno nie dam tego nikomu zniszczyć.
Mało tego czekała mnie przeprowadzka na Florydę. Miałam tam zacząć zupełnie na nowo. Razem z rodzicami. W nowej szkole. Bez żadnych znajomych... No właśnie. Miałam dwa miesiące na pożegnanie się z przyjaciółmi. Zastanawiałam się nad podaniem im swojego nowego adresu, ale ostatecznie zostałam przy zwykłym kontakcie telefonicznym. Nie chciałam ich narażać na te wszystkie nie miłe słowa jakie leciały do mnie przez ten cały czas.
Czy byłam gotowa na takie zmiany? Jasne, że nie! Ale co mogłam innego zrobić? Moje własne dziecko miało być moim bratem lub siostrą! To dopiero mnie zasmucało. Publicznie nie będę mogła przyznać się do własnego dziecka. Będę musiała wmawiać wszystkim kłamstwo, czego totalnie nie znoszę i nie toleruję. Ale cóż... takie życie, a w końcu skąd mogę wiedzieć co wydarzy się w przyszłości?
---
Hej misie!
Dodaje szybko rozdział jak obiecałam. Postaram się do piątku znów coś dodać :) Oby było to coś dłuższego niż to :")
Dziękuję wszystkim za gwiazdki i komentarze <3
Czytasz=komentujesz :*
Zapraszam na tt: @sadghost_me!
Loovers
CZYTASZ
Mistakes Fanfiction || J.B.
Fiksi PenggemarPopełniamy wiele błędów. Najczęściej da się je zniwelować. Niestety są błędy, których nie da się w żaden sposób naprawić. Są z nami przez całe życie od momentu popełnienia ich. Nie dają ci spokoju. Przez nie nie możesz spać. Nie umiesz normalnie fun...