Episode II

264 28 20
                                    

Po kilku minutach usłyszałam pukanie do drzwi. Chciałam być sama wiec nie poszłam otworzyć. Jednak po chwili ktoś zdecydował się wejść. To była Leia.

- Susan... - zaczęła. Podeszła do mnie i położyła mi ręce na ramionach. - Przepraszam za to co zrobiłam... Ja po prostu chciałam, żeby Han był zazdrosny... Nie chciałam żebyś pomyślała, że czuję coś do Luke'a, bo tak nie jest... - tłumaczyła.

Prawda była taka, że trochę byłam na nią zła. Nawet myślałam, że ona coś czuje do niego ale wiedziałam, że Leia napewno nie zrobiła tego żeby mnie zdenerwować.

- Nie jestem na Ciebie zła... Bardziej na Luke'a...

- Dlaczego? Przecież on nic nie zrobił? - zdziwiła się.

- Niby nie... Ale po tym jak go pocałowałaś, uśmiechał się z satysfakcją, był bardzo zadowolony z tego co się stało... Po prostu wydaje mi się, że on coś do Ciebie czuje. - westchnęłam.

- Susan, nie wygłupiaj się! Przecież on kocha Cię jak nikogo innego, byłby gotowy dla Ciebie zginąć!

- Jakoś w to nie wierzę... Wiedziałam, że to zbyt piękne żeby było prawdziwe, już w chwili gdy powiedział mi, że mnie kocha... - oczy zaszły mi łzami.

Susan, bądź dzielna, nie będziesz płakać! Nie będziesz płakać... nie będziesz...nie...

Nie wyszło. Zalałam się łzami. Nie dość, że Luke prawie zginął, to teraz jeszcze to... Leia przytuliła mnie.

- Spokojnie, już ćś... Uspokój się... Będzie dobrze... Porozmawiam z nim. Powiem, żeby nie brał tego pocałunku do siebie i powiem, że sprawił Ci przykrość.

- Nie! - krzyknęłam. - Nie mów mu nic proszę... Uzna mnie za wiecznie zazdrosną...

Leia westchnęła.

- Przepraszam, ale muszę już iść... Do zobaczenia później. - powiedziała i wyszła z mojego pokoju.

Susan, uspokój się... Nie ma sensu płakać dla jakiegoś chłopaka...Próbowałam sama siebie pocieszyć. Tylko, że to nie jest jakiś chłopak, tylko Luke...Nie wychodziło mi to... Sięgnęłam po chusteczki i zaczęłam wycierać łzy, które spływały mi po policzkach. Było już dość późno, większość dnia spędziliśmy w punkcie medycznym. Postanowiłam, że pójdę spać, a rano zobaczę jak czuje się Luke.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Następnego dnia
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Obudziłam się dosyć późno. Spojrzałam na zegarek. Południe. Szybko wstałam, ubrałam się i nawet nic nie jedząc poszłam od razu do punktu medycznego. Już chciałam zapukać do drzwi od sali, w której był Luke, gdy usłyszałam cichą rozmowę. Ktoś rozmawiał z Lukiem.

- Luke próbowałamwczoraj pocieszać ale to nic nie dało. Bardzo wzięła do siebie to co się stało. Musisz z nią porozmawiać.

- Mhm... Pewnie porozmawiam z nią...

Pewnie chce ze mną zerwać. To oczywiste...

A Star War To HeavenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz