Episode VII

198 23 12
                                    

Siedzieliśmy w Sokole. Han wciąż dochodził do siebie po pobycie w karbonicie, więc ja sterowałam statkiem. Leia siedziała w osobnym pomieszczeniu razem z Hanem. Lando zajmował miejsce drugiego pilota, a Luke był za nami. Panowała głucha cisza, dzwoniąca w uszach. Chciałam się odezwać, ale nie wiedziałam co powiedzieć. Nie wiem co robił Luke, ale wydaje mi się, że medytuje. Nagle odezwał się.

- Wysadzicie mnie tu?

Co? Ale czemu? Przecież dopiero co spotkaliśmy się, a on chce znowu zniknąć?

Przez chwilę nikt mu nie odpowiadał. Jednak po chwili uzyskał odpowiedź od Lando.

- Nie ma sprawy. Jeśli tego chcesz... - Lando chyba też myślał to samo to ja.

- Muszę jeszcze raz polecieć na Dagobah, wolę już uprzedzić pytania. - mówiąc to, cicho się roześmiał.

Jak ja dawno nie słyszałam jego śmiechu... Tęskniłam za tym dźwiękiem...

Luke wyszedł z kokpitu gdy tylko statek dotknął ziemi. Muszę się z nim pożegnać, nie wiadomo kiedy znowu się zobaczymy...

- Lando wyjdę na chwilkę dobrze?

- Pewnie, nie ma sprawy, leć. - uśmiechnął się.

Odpowiedziałam tym samym i wybiegłam za mężczyzną, którego pragnęłam tak mocno, chociaż nie zasługiwałam na niego. Na szczęście zdążyłam go dogonić zanim wysiadł.

- Luke!

Młody Jedi obrócił się, zaskoczenie malowało się na jego twarzy, jednak po chwili ustąpiło opanowanemu wyrazu twarzy, który nie wyrażał żadnych emocji.

- Ja... Chciałam się tylko pożegnać, bo nie wiem kiedy się znowu spotkamy... - przygryzłam nerwowo wargę, czekając aż odpowie.

- Nie martw się, to tylko dokończenie szkolenia, nic mi się tam nie przytrafi. Uważajcie na siebie i do zobaczenia. - na chwilę lekko mnie objął i odszedł.

Dlaczego stosunki między nami są takie napięte? To pewnie przeze mnie... Co mam zrobić?!

Stałam tak przez jakiś czas, pojedyncza łza spłynęła mi po policzku, nawet nie próbowałam jej powstrzymać.

- Susan! Rusz się nie będziemy czekać wiecznie! - o dziwo Han wyszedł i podszedł do mnie.

- No tak, nawet po niedawnym odmrożeniu, jesteś tak samo niecierpliwy. - uśmiechnęłam się sztucznie i zaczęłam iść w stronę Sokoła.

Han tylko cicho się zaśmiał i zaczął iść obok mnie.

- Co się stało? Co ten młody rycerzyk ci powiedział? - No tak, przed Hanem nic nie ukryję.

- Nic, po prostu... Po prostu między nami jest okropnie, zresztą pewnie przeze mnie. - kolejna łza.

- Nie martw się, wiesz sytuacja trochę dziwna, pewnie gdy wreszcie pokonamy to przeklęte Imperium, to się pogodzicie i znów będziecie gruchać jak gołąbki. (tak swoją drogą czy w Star Warsowym świecie były gołębie? XDD)

- To my kiedykolwiek gruchaliśmy? - cichutko się roześmiałam.

- Pewnie. I widzisz ja zawsze potrafię cię rozśmieszyć.

- No tak, Han znawca wszystkiego i wszystkich. - klepnęłam go w ramię.

Poszliśmy do kokpitu i pomimo sprzeciwów Lando, razem z Hanem usiedliśmy za sterami.

- Widzę, że nie da się odciągnąć cię na dłużej od twojego ukochanego statku.

- Pewnie, że nie! To w końcu moja największa miłość! - obydwoje się roześmialiśmy.

- Oj, bo Leia będzie zazdrosna!

- Ktoś mnie wołał? O czym mówicie? - właśnie w tym momencie dołączyła do nas księżniczka.

- A nie nic,nic... - próbował zakończyć temat, jednak chyba nie wyszło.

- No powiedzcie!

Han spojrzał na mnie z wściekłością a ja tylko się roześmiałam.

- Mówiłam, że bardzo podoba mi się twoja sukienka. - uśmiechnęłam się.

- W takim razie miło mi. - odwzajemniła mój uśmiech.

Szybko zostawiłam tych dwoje w kokpicie. Zanim się obejrzałam, znowu byliśmy w bazie rebelii. Gdy tylko dotknęłam nogami ziemi, od razu pobiegłam przywitać się z Mon Mothmą.

- Susan! Jak dobrze Cię znów widzieć! - na jej twarzy zagościł wielki uśmiech

- Ciebie też! -od razu się do niej przytuliłam.

- Chodź, musimy pójść na spotkanie dotyczące taktyki. - uśmiechnęła się i poprowadziła mnie do sali.

Po opatrzeniu rannych, rozpoczęło się zebranie. Dowiedzieliśmy się, że trzeba kogoś posłać na lesisty księżyc - Endor, na którym znajdowało się zasilanie drugiej Gwiazdy Śmierci. A no i oczywiście, mnóstwo rebeliantów zginęło aby zdobyć cenne dla nas informacje. To takie niesprawiedliwe...

- Generale Solo, twój oddział niech tam poleci.

Na chwilę zapanowała cisza.

- Ale... Ja nie mam swojego oddziału...

- Jak to nie? - odezwała się Leia. - Masz mnie!

- Roragrh! - Chewbacca chyba też nie chciał zostać ominięty.

- Ja też w to wchodzę! - odezwałam się wesoło.

- I ja też! - usłyszeliśmy głos wydobywający się z drugiego końca pomieszczenia. Wszystkie pary oczu spojrzały w stronę jego właściciela.

- Luke!

Chłopak uśmiechnął się tym swoim uśmiechem od którego przechodziły mnie dreszcze.

Dlaczego on się tak na mnie patrzy? Mam coś na twarzy?

- Wyruszcie od razu. Nie możemy tracić czasu.

Po tych słowach i kilku wskazówkach wszyscy opuścili pomieszczenie, a nasza grupa udała się do statku przygotowanego dla nas.
---------------------------------------------------------

Tak. Wiem. Rozdział był... Dawno. Myślałam, że na wyjeździe będę miała wenę ale się pomyliłam. A i założyłam osobną książkę z LA i informacjami. Zajrzyjcie tam, potrzebuje opinii bo chcę zacząć pisać coś nowego.
Dziękiii.

A Star War To HeavenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz