Siedzieliśmy w Sokole. Han wciąż dochodził do siebie po pobycie w karbonicie, więc ja sterowałam statkiem. Leia siedziała w osobnym pomieszczeniu razem z Hanem. Lando zajmował miejsce drugiego pilota, a Luke był za nami. Panowała głucha cisza, dzwoniąca w uszach. Chciałam się odezwać, ale nie wiedziałam co powiedzieć. Nie wiem co robił Luke, ale wydaje mi się, że medytuje. Nagle odezwał się.
- Wysadzicie mnie tu?
Co? Ale czemu? Przecież dopiero co spotkaliśmy się, a on chce znowu zniknąć?
Przez chwilę nikt mu nie odpowiadał. Jednak po chwili uzyskał odpowiedź od Lando.
- Nie ma sprawy. Jeśli tego chcesz... - Lando chyba też myślał to samo to ja.
- Muszę jeszcze raz polecieć na Dagobah, wolę już uprzedzić pytania. - mówiąc to, cicho się roześmiał.
Jak ja dawno nie słyszałam jego śmiechu... Tęskniłam za tym dźwiękiem...
Luke wyszedł z kokpitu gdy tylko statek dotknął ziemi. Muszę się z nim pożegnać, nie wiadomo kiedy znowu się zobaczymy...
- Lando wyjdę na chwilkę dobrze?
- Pewnie, nie ma sprawy, leć. - uśmiechnął się.
Odpowiedziałam tym samym i wybiegłam za mężczyzną, którego pragnęłam tak mocno, chociaż nie zasługiwałam na niego. Na szczęście zdążyłam go dogonić zanim wysiadł.
- Luke!
Młody Jedi obrócił się, zaskoczenie malowało się na jego twarzy, jednak po chwili ustąpiło opanowanemu wyrazu twarzy, który nie wyrażał żadnych emocji.
- Ja... Chciałam się tylko pożegnać, bo nie wiem kiedy się znowu spotkamy... - przygryzłam nerwowo wargę, czekając aż odpowie.
- Nie martw się, to tylko dokończenie szkolenia, nic mi się tam nie przytrafi. Uważajcie na siebie i do zobaczenia. - na chwilę lekko mnie objął i odszedł.
Dlaczego stosunki między nami są takie napięte? To pewnie przeze mnie... Co mam zrobić?!
Stałam tak przez jakiś czas, pojedyncza łza spłynęła mi po policzku, nawet nie próbowałam jej powstrzymać.
- Susan! Rusz się nie będziemy czekać wiecznie! - o dziwo Han wyszedł i podszedł do mnie.
- No tak, nawet po niedawnym odmrożeniu, jesteś tak samo niecierpliwy. - uśmiechnęłam się sztucznie i zaczęłam iść w stronę Sokoła.
Han tylko cicho się zaśmiał i zaczął iść obok mnie.
- Co się stało? Co ten młody rycerzyk ci powiedział? - No tak, przed Hanem nic nie ukryję.
- Nic, po prostu... Po prostu między nami jest okropnie, zresztą pewnie przeze mnie. - kolejna łza.
- Nie martw się, wiesz sytuacja trochę dziwna, pewnie gdy wreszcie pokonamy to przeklęte Imperium, to się pogodzicie i znów będziecie gruchać jak gołąbki. (tak swoją drogą czy w Star Warsowym świecie były gołębie? XDD)
- To my kiedykolwiek gruchaliśmy? - cichutko się roześmiałam.
- Pewnie. I widzisz ja zawsze potrafię cię rozśmieszyć.
- No tak, Han znawca wszystkiego i wszystkich. - klepnęłam go w ramię.
Poszliśmy do kokpitu i pomimo sprzeciwów Lando, razem z Hanem usiedliśmy za sterami.
- Widzę, że nie da się odciągnąć cię na dłużej od twojego ukochanego statku.
- Pewnie, że nie! To w końcu moja największa miłość! - obydwoje się roześmialiśmy.
- Oj, bo Leia będzie zazdrosna!
- Ktoś mnie wołał? O czym mówicie? - właśnie w tym momencie dołączyła do nas księżniczka.
- A nie nic,nic... - próbował zakończyć temat, jednak chyba nie wyszło.
- No powiedzcie!
Han spojrzał na mnie z wściekłością a ja tylko się roześmiałam.
- Mówiłam, że bardzo podoba mi się twoja sukienka. - uśmiechnęłam się.
- W takim razie miło mi. - odwzajemniła mój uśmiech.
Szybko zostawiłam tych dwoje w kokpicie. Zanim się obejrzałam, znowu byliśmy w bazie rebelii. Gdy tylko dotknęłam nogami ziemi, od razu pobiegłam przywitać się z Mon Mothmą.
- Susan! Jak dobrze Cię znów widzieć! - na jej twarzy zagościł wielki uśmiech
- Ciebie też! -od razu się do niej przytuliłam.
- Chodź, musimy pójść na spotkanie dotyczące taktyki. - uśmiechnęła się i poprowadziła mnie do sali.
Po opatrzeniu rannych, rozpoczęło się zebranie. Dowiedzieliśmy się, że trzeba kogoś posłać na lesisty księżyc - Endor, na którym znajdowało się zasilanie drugiej Gwiazdy Śmierci. A no i oczywiście, mnóstwo rebeliantów zginęło aby zdobyć cenne dla nas informacje. To takie niesprawiedliwe...
- Generale Solo, twój oddział niech tam poleci.
Na chwilę zapanowała cisza.
- Ale... Ja nie mam swojego oddziału...
- Jak to nie? - odezwała się Leia. - Masz mnie!
- Roragrh! - Chewbacca chyba też nie chciał zostać ominięty.
- Ja też w to wchodzę! - odezwałam się wesoło.
- I ja też! - usłyszeliśmy głos wydobywający się z drugiego końca pomieszczenia. Wszystkie pary oczu spojrzały w stronę jego właściciela.
- Luke!
Chłopak uśmiechnął się tym swoim uśmiechem od którego przechodziły mnie dreszcze.
Dlaczego on się tak na mnie patrzy? Mam coś na twarzy?
- Wyruszcie od razu. Nie możemy tracić czasu.
Po tych słowach i kilku wskazówkach wszyscy opuścili pomieszczenie, a nasza grupa udała się do statku przygotowanego dla nas.
---------------------------------------------------------Tak. Wiem. Rozdział był... Dawno. Myślałam, że na wyjeździe będę miała wenę ale się pomyliłam. A i założyłam osobną książkę z LA i informacjami. Zajrzyjcie tam, potrzebuje opinii bo chcę zacząć pisać coś nowego.
Dziękiii.
CZYTASZ
A Star War To Heaven
FanficKontynuacja książki "A Star Story". Gwiazda Śmierci została unicestwiona, jednak czy to na długo powstrzyma Imperium? Akcja rozgrywa się podczas V ("Imperium Kontratakuje") i VI części Gwiezdnych Wojen ("Powrót Jedi").