Episode I

265 25 8
                                    

- Han! Han! - krzyczałam.

Han niedawno wrócił do bazy. Chciałam się dowiedzieć czy nie widział Luke'a.

- Tak młoda?

- Widziałeś Luke'a?

- Nie wrócił jeszcze? - zaniepokoił się. - Mówił, że jedzie obejrzeć jakiś meteoryt czy coś w tym stylu. Myślałem, że wróci przede mną...

Zaczęłam martwić się jeszcze bardziej. Pobiegłam do Lei.

- Leia... - zaczęłam. - Czy ktoś nawiązał kontakt z Lukiem?

Spojrzała na mnie smutno. To chyba znaczyło, że nie. Westchnęłam. Gdzie on się podziewa? Może coś go zaatakowało? Trzeba wysłać kogoś na poszukiwania!

- Leia, a jeśli coś mu się stało? Trzeba wysłać kogoś na poszukiwania! Najlepiej będzie jeśli ja to zrobię. - powiedziałam i rozejrzałam się w poszukiwaniu jakiegoś Tauntauna. (nie wiem jak to się pisze przepraszam!)

- Susan, nie, stój! - Leia krzyknęła do mnie. - Nie możesz w pojedynkę wyjść na tą śnieżyce. To zbyt niebezpieczne, biorąc pod uwagę, że robi się coraz ciemniej a temperatura gwałtownie spada...

- W takim razie on też nie może tam zostać!

Odwróciłam się. Za mną stał Han.

- Susan ma rację. On nie może tam zostać na noc, bo rano nie będzie już czego szukać. - poparł mnie. - Ja pojadę go poszukać.

- Jadę z Tobą! - powiedziałam szybko.

- O nie. Wiem ile on dla Ciebie znaczy, ale nie będę Cię niepotrzebnie narażać. Luke też by tego nie chciał. - mówiąc to, położył mi rękę na ramieniu. - Znajdę go i przyprowadzę tu w jednym kawałku, obiecuję.

- Nie ma mowy, muszę jechać z Tobą. Nie poczuję się lepiej dopóki nie zrobię wszystkiego co mogę. - powiedziałam stanowczo.

On żyje. Na pewno. Gdyby nie żył, czułabym to...

- Ah, widzę, że nie dasz się przekonać. W takim razie chodź, musimy ruszać natychmiast.

- Mnie nie musisz dwa razy powtarzać! - puściłam się biegiem w stronę sprzętu, który musieliśmy wziąć.

Han z Leią spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Oboje cicho się roześmiali.

- Han, poflirtować będziesz mógł później! - krzyknęłam widząc to.

Leia zaczerwiła się na moje słowa. A Han posłał mi wrogie spojrzenie. Uśmiechnęłam się niewinnie i zaczęłam pakować sprzęt. Po chwili dołączył do mnie. Gdy wszystko było gotowe, ruszyliśmy. Postanowiliśmy się nie rozdzielać, żeby i nas nie spotkało to co Luke'a. Cokolwiek to było.

Boże, jak tu jest cholernie zimno. Mój Tauntaun zaraz zamarznie, a ja chyba razem z nim.

Szukaliśmy już kilka dobrych godzin. Nagle ma radarze zobaczyłam jakąś żywą istotę.

- Han! - krzyknęłam do komunikatora. - Jakaś żywa istota na dwunastej!

Han, który jechał za mną, teraz zrównał swojego Tauntauna z moim. Jechaliśmy tak, gdy nagle zobaczyliśmy jakaś większą zaspę śnieżną. Zatrzymałam zwierzaka (jeśli można tak to nazwać XD) i szybko zeskoczyłam z jego grzbietu. Błagam żeby to był Luke...

A Star War To HeavenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz