1

16.7K 750 255
                                    

Peron dziewięć i trzy czwarte na King's Cross byl po brzegi wypełniony ludźmi. Podekscytowani i pełni energii uczniowie Hogwartu - szkoły magii i czarodziejstwa, przyjmującej uczniów z Anglii i Walii - radośnie tłoczyli się przy wejściach do wagonów, starając się jednocześnie załadować do środka swoje bagaże, stale jednak rozmawiając i witając się z z znajomymi. Za nimi, pchając się i krzycząc jakieś ostatnie rady i ostrzeżenia, zbierali się rodzice. Pełni obaw o swoje pociechy, kompletnie nie zwracali uwagi na zegar, który wskazywał, że za zaledwie cztery minuty, pociąg miał rozpocząc swoją podróż.

Wśród tego ogólnego gwaru rozmów, stukotu kufrów i pisku zwierząt, które uczniowie Hogwartu zabierali ze sobą, niewiadomo w jaki sposób, nagle znalazłam się ja. Zdenerwowana - za cztery minuty pociąg ruszał - tupałam nogą i starałam się jak najgrzeczniej przeprosić kobietę, która skutecznie tarasowała mi drzwi wejściowe do ostatniego wagonu. Niska, dość już stara brunetka, przez ostatni kwadrans sterczała w tym samym miejscu, trzymając swojego syna za rękę i nawijała jak najęta. Zrobiła mu ustny przegląd wszystkich bagaży, przypomniała jakie zajęcia będzie miał, upominała, że w ten i ten sposób nie wypada się zachowywać takiemu dżentelmenowi jak on i wspomniała o milionie innych rzeczy, które jej synuś najprawdopodobniej zapomni jeszcze zanim odwróci sie, by zajrzeć w gląb korytarza. Gadała, gadała i gadała. 

A ja nienawidzę ludzi, którzy marnują cenny tlen na głupoty.

Trzy minuty do odjazdu.

Starając się zachować ostatnie resztki ogłady i samokontroli, chwyciłam rozpaplaną mamuśkę za ramię i płynnym ruchem obróciłam o sto osiemdziesiąt stopni. Kobieta, niespodziewając się podobnego zachowania z mojej strony, cicho krzyknęła i teatralnie złożyła ręce na piersi.

- Przepraszam panią, ale za trzy minuty pociąg odjeżdża, a ja chciałabym chociaż do niego wejść, zanim okaże się, że do Hogwartu będę musiała iść pieszo.

- O rany! - westchnęła i jak na mój gust, zrobiła to zbyt oscentacyjnie - Czemu nie mówiłaś wcześniej perliczko? Przecież bym cię przepuściła! Wskakuj do środka i to już!

Przesłodzony głosik, który zadźwięczał mi w uszach, sprawił, że miałam ochotę wyciągnąć różdżkę. Fałszywa flądra. Przełknęłam jednak własną dumę i przecisnęłam sie obok kobiety, napotykając jednocześnie wzrok chłopaka, z któym rozmawiała. Jego oczy były pełne wdzięczności.

- Mamo, ja już będę leciał. Napiszę. Pa!

Obrócił się na pięcie i tyle go widziałam i ja i fałszywa flądra.

Super. W zamian za pomoc w pozbyciu się natrętnej matki mógł chociaż wnieść mój kufer. Widzę, że w tej całej Anglii ludzie nie wiedzą co to kultura i dobre maniery. Jego matka też szybko się ulotniła, widząc, że jej synalek umknął.

Jak ja nienawidzę świata.

Hogwart.

Przeklęłam w myśli. Nie powinnam się tu znaleźć. Pochodziłam z Włoch i to właśnie do włoskiej szkoły magii powinnam uczęszczać. I tak było. Jednak pewien mały wypadek pod koniec ostatniego semestru sprawił, że - mówiąc brzydko - wylali mnie. Mnie i mojego przyjaciela, z którym postanowiliśmy wyciąć niewinny żart jednemu dzieciakowi. Nic poważnego mu się nie stało, ale narobił w gacie, o wszystkim dowiedzieli się jego rodzice, donieśli o tym gdzie trzeba i w ten oto sposób ja znalazłam się w Londynie, a mój partner w zbrodni - nie wiadomo gdzie. Decyzją kogoś u góry postanowiono całkowicie odciąć nam kontakt.

Zauważyłam, że w końcu wagonu leżało kilka innych kufrów i paczek, a nawet dwie klatki z sowami, dlatego upchnęłam mój gdzieś pomiędzy nimi i z westchnieniem obróciłam się w kierunku przedziałów. W korytarzu kręciło się trochę dzieciaków. Zapewne szukali miejsca, by posadzić gdzieś tyłek. Ja powinnam zrobić tak samo. Choć przez chwilę, przez głowę przemknęła mi myśl, by schować się gdzieś pomiędzy pakunkami i spędzić te podróż w przyjemnej samotności. Twarda podłoga, skrzeki sów i lekki przeciąg skutecznie wybiły mi ją z głowy.

Psotki HuncwotkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz