Okazało się, że naszą "karą" będzie czyszczenie pucharów.
Nie powiem oryginalne, ale czego to nas właściwie nauczy? Jak po mugolsku sprzątać powiększone dzbanki na kwiaty? No ludzie dajcie sobie spokój! Wolałabym już sprzątać kible niż siedzieć tu z tą czwórką. Poza tym jeśli na mnie nakapują to znowu będę miała opóźnienie i nie uda mi się zrealizować punktu szóstego do końca roku.
- Jak to zrobiłaś? - zapytał James. - To niemożliwe przenieść pomyje do WS. Próbowaliśmy.
- No to słabo próbowaliście. - odparłam i zaczęłam wyjmować nagrody z gabloty. Było ich mnóstwo! Czy w tej szkole nie ma czegoś takiego jak segregacja?
- Nie mniej dzięki, że to na siebie wzięłaś. Gdyby nie ty nie mogliby grać, a to byłaby jedna wielka katastrofa.- dodał Lupin.
- Nie zrobiłam tego dla was. Po prostu to nie byłoby fair gdyby taki genialny żart wpadł na wasze konto. Szczególnie, że to pomysł mojego autorstwa.
Chłopacy spojrzeli na siebie.
- Ty to wymyśliłaś?
Przewróciłam oczami i z zadowoleniem stwierdziłam, że wszystkie nagrody opuściły gablotę. Niektóre z tych pucharów były większe niż moja głowa. Po co komu taki wielki dzbanek? I tak z niego pić nie można.
- Co ty robisz?
Nie odpowiedziałam.
Wzięłam różdżkę i szybko przewertowałam mózg by przypomnieć sobie właściwe zaklęcie. Nie powinno się aktywować przed południową przerwą, gdy wszyscy są stłoczeni na głównym korytarzu, a strasznie trudno określić wszystko co do minuty, a TO muszą zobaczyć wszyscy.
- Wiesz, że nie możemy używać magii, nie? - zapytał Syriusz.
- Nie, wiesz. Nie usłyszałam za pierwszym razem i potrzebuję mamy, która mi przypomni. - spławiłam go - Zajmij się swoimi sprawami.
- Farce myślę, że powinnaś mimo wszystko go posłuchać. Wiemy co czeka tych co cwaniakują podczas szlabanu. Muszą czyścić kible.
- I o to chodzi Potter, o to chodzi... Salete! - krzyknęłam zaklęcie.
Nie chwaląc się to też jeden z moich pomysłów. To taka moja przepustka, krok numer dwa. Swoją drogą muszę pamiętać żeby jutro przed zajęciami z OPCM załatwić trochę chochlików kornwalijskich i proszku swędzącego, a! No i jeszcze przyda się eliksir wielosokowy, ale to później...
- Co ty zrobiłaś? - zaczął piszczeć Peter. Już rozumiem czemu wołają na niego Glizdogon.
- Pomogłam wam wykręcić się od szlabanu. Narka.
Wzięłam moją torbę. Była bardzoooo ważna. Może z zewnątrz wyglądała jak zwykła torebka, ale w środku mieściło się zupełnie co innego. Był tam mój podręczny zestaw do NAPAD - czyli Natychmiastowy Awaryjny Zestaw Autorstwa Dishera. Czyli po prostu zestaw do robienia kawałów, który stworzył mój kolega z byłej szkoły. Ciekawe czy jego też wywalili...
Ruszyłam do pokoju wspólnego Gryffindoru. Ciągle miałam problemy z zapamiętaniem hasła. To było... Dzielny Lew... Odważny Lew... czy może coś innego...
Poddaje się. Nie ma szans, że sobie przypomnę. Muszę znaleźć kogoś kto zna hasło... BINGO!
Ognistowłosa z kumpelkami.
- Hej, Lili! - krzyknęłam - Zaczekaj, Lili.
Po mim fantastycznym żarciku panienka Lili była trochę nie miła dla mnie, ale miałam to w nosie. Teraz muszę zacząć przygotowywać etap trzeci, a to już trochę bardziej skomplikowane. Tym bardziej, że nie mam pojęcia ile łazienek jest w tej szkole.
CZYTASZ
Psotki Huncwotki
FanfictionSzósty rok nauki w Hogwarcie. Łapa, Rogacz, Lunatyk i Glizdogon mają poważny problem. W ich ulubionej szkole pojawia się nowa dziewczyna, która okazuje się być jeszcze większym huncwotem niż Oni! Bezradni chłopcy postanawiają odegrać się na koleżanc...