23

6.1K 413 104
                                    

Mimo początkowej złości moi koledzy patrzyli na mnie już dużo życzliwiej. Najwyraźniej podobała im się bitwa na gluta.

- Nie wierzę panienko Aigle, że jest pani tak lekkomyślna. Za jakie grzechy to ja musiałam na panienkę trafić? - narzekała wiedźma. Miałam w swoim życiu już niezliczoną ilość kazań, ale to było zdecydowanie najdłuższe - To wstyd dla całego Hogwartu.

Wywróciłam oczami. Tę umiejętność miałam opanowaną do perfekcji. Najgorsze było w tym wszystkim to, że kazanie prowadziła nie tylko McGonagall, ale i Drops z Dippetem. Nasz woźny (nadal nie mam zielonego pojęcia jak on się nazywa) za to już zabrał się do pracy. Obecnie zawzięcie zeskrobywał bordowego gluta z krzesła dyrektora.

- Natychmiast powiadomię pani dom o tym przewinieniu - zarządził Dumbledore.

Jakiż on łaskawy. Nie powiedział "napiszę do sierocińca", tylko "napiszę do domu". To  nawet miłe z jego strony.

- Aaaaa!

Odwróciłam głowę.

- Co się na świętego Merlina dzieje Panno Filegas? - zapytał Dippet jedną z uczennic, która nie wiadomo czemu zaczęła krzyczeć. Wyglądała na jakieś piętnaście, czy szesnaście lat.

- T-tam. - pokazała palcem lekko się jąkając.

Wszyscy odwrócili głowy we wskazanym kierunku. Muszę przyznać, że fajnie wyglądało jak co najmniej pięćset osób robi to w jednym momencie. Chociaż to co unosiło się w tamtym miejscu nie było już takie fajne.

- Dementor. - szepnęła Narcyza Black, a kilka osób wzdrygnęło się.

Tak, miała rację. W drzwiach wielkiej sali unosił się obrzydliwy, odziany na czarno cień. Od samego patrzenia na niego zrobiło mi się chłodno. Czułam się jakby całe szczęście dookoła wyparowało. Jakby istniał tylko mrok, smutek i cierpienie, a ta dziwna istota cieszyła się z tego. Żywiła się naszym strachem.

- Daj spokój Farce! Już wszyscy się nabrali, a ty zarobiłaś już ładną karę. - krzyknął jakiś idiota, którego imienia nie pamiętam.

- Proszę o spokój. Nie wydaje mi się żeby to był kolejny psikus panny Aigle. - mruknął Dumbledore, ale tak, że słyszeli go wszyscy - Cofnąć się!

Jak na zawołanie pięćset par nóg pognało na koniec Wielkiej Sali, by być jak najdalej od upiora. Ten jednak nawet się nie ruszył. Stał i patrzył. Niestety ja chyba też załapałam tę cechę, bo jak na złość nie mogłam nawet ruszyć palcem. Miałam głupie wrażenie, że ten dementor patrzy prosto na mnie i.. śmieje się ze mnie. Sama nie wiem jak to możliwe.

McGonagall zauważyła moją nagłą "fascynację" nowym przybyszem i czym prędzej chwyciła mnie za ramię i odciągnęła do tyłu.

- Niech się nią pan zajmie, panie Rickman.

Hunter lekko przyciągnął mnie do siebie, ale ja czułam się jak nie obecna. Nagle bez żadnego ostrzeżenia dementor zaczął lecieć w moją stronę. Chciałam się ruszyć, wyciągnąć różdżkę, uciec, wyczarować Patronusa. Ale tylko stałam. Stałam i patrzyłam w oczy tej dziwnej bestii. O ile można powiedzieć, że miała ona oczy.

Na szczęście tylko mnie tak sparaliżowało, bo już po sekundzie przede mną pojawił się Dumbledore i krzyknął odpowiednie zaklęcie. Z jego różdżki zaczęły wypływać błękitne smugi światła, by po chwili przybrać postać pięknego i majestatycznego feniksa.

Feniks natychmiast przybrał waleczną pozę i zaatakował dementora. Zjawa odbiła się od niego i niczym poparzona odleciała. Ale tylko na chwile.

Psotki HuncwotkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz