Jak się spotkaliście po raz pierwszy

1.8K 96 16
                                    

ANDY:

Jaki jest najlepszy pomysł na spędzanie wolnego czasu? Oczywiście siedzenie na drzewie! Widzisz wszystko, nic ci nie umknie, żaden szczegół. Patrzysz na ludzi, ale oni nie patrzą na ciebie. Idealne chwile dla takiej nieśmiałej dziewoi.

Siedziałaś w bezruchu już drugą godzinę. Powoli zaczynałaś się nudzić. Ileż można? Chyba już odpuścisz... musiałaś zejść.

Wybrałaś najprostszą drogę. Z konara w linii prostej na ziemię. Nie do końca podobało ci się takie wyjście, ale wybrałaś je zanim się zorientowałaś.

I pewnie rozkwasiłabyś swój zadarty nosek o bruk, gdyby nie silne ramiona, które oplotły cię niespodziewanie.

- Nic ci nie jest? - uniosłaś głowę. Twoim bohaterem okazał się przystojny chłopak o zimnych, niebieskich oczach, i długich do ramion czarnych włosach. Na jego obliczu gościło zdziwienie zmieszane z troską.

- N-nie. Dziękuję! - odpowiedziałaś, po czym pospiesznie zeskoczyłaś z jego rąk i popędziłaś w stronę domu. Za sobą usłyszałaś jak nieznajomy krzyczał, abyś zaczekała. Ty jednak nie zważając na to oddaliłaś się od niego.

ASHLEY:

Jak zawsze co piątek wybrałaś się na pobliską siłownię. Dbałaś o figurę i dobrą kondycję. Co ciekawe, nienawidziłaś sportu i kulturystów z mięśniami wypełniającymi do granic możliwości ich skórę.

Przywitałaś się z pracownicą, twoją starą, dobrą znajomą i wbiegłaś do przebieralni. Tam wbiłaś się w luźne dresy idealne do wysiłku na bieżni. Pełna werwy weszłaś z dumnie uniesioną głową na salę ćwiczeń i od razu skierowałaś się do wcześniej wspomnianych atrakcji. Po drodze jednak zauważyłaś, że przed lustrem stoi nieznany ci mężczyzna i robi sobie selfie. Widok powszechny i często występujący w tych czasach. Jedyne co go wyróżniało (chłopaka, nie widok), to długie włosy o bliżej nieokreślonym kolorze, czymś pomiędzy czernią a brązem.

Wymazałaś go jednak z pamięci podczas ćwiczeń. A przynajmniej chciałaś, bo wychodząc z pomieszczenia zobaczyłaś chłopaka śpiącego na ławce w kącie z telefonem na kolanach. W twojej głowie zrodził się szatański plan. Podeszłaś do niego i wzięłaś urządzenie. Nie było blokady, dlatego mogłaś bez przeszkód włączyć aparat. Usiadłaś obok, nachyliłaś się nad śpiącym i wystawiłaś język jednocześnie podnosząc dwa palce do góry. Ciche *pstryk* i po wszystkim.

- Gahahaha...- nie mogłaś się powstrzymać przed chichotem widząc to co zrobiłaś. Zablokowałaś komórkę i położyłaś ją na miejsce.

Wychodząc z siłowni usłyszałaś za sobą kogoś.

- Hej! Ty! Poczekaj! - odwróciłaś się i ujrzałaś swojego selfie znajomego. Nie myśląc za wiele oddaliłaś się tak szybko, na ile pozwalała godność.

CHRISTIAN:

Siedziałaś w małej kawiarence na obrzeżach miasta. Powoli sączyłaś kawę wsłuchując się w rytmy jazzu granego przez kapelę. Myślałaś nad tym co się w twoim życiu zdarzyło, co zrobiłaś, kogo poznałaś i kogo poznasz. Cicha kontemplacja nad istnieniem.

- Hej, mogę się przysiąść?- z zamyślenia wyrwał cię głos stojącego nad tobą mężczyzny. Otaksowałaś go wzrokiem. Miły uśmiech, pociągła twarz i długie, czarne włosy. W ręku trzymał filiżankę z gorącym płynem. - Nie ma wolnych miejsc, dlatego...

- Jasne. - przerwałaś mu. Facet zamrugał parę razy i usiadł naprzeciwko. Zapadła między wami cisza. Żadne nie odzywało się, tylko w zamyśleniu sączyło napar.

- Mam na imię Christian. - twój towarzysz postanowił zrobić pierwszy krok.

- [Imię]

Znów zapadła między wami cisza. nie zamierzałaś jej jednak przerywać. Nie to, że byłaś nieśmiała, po prostu zdawałaś sobie sprawę, że rozmowa nie jest obowiązkowa i nie zawsze powinna istnieć. Dopiłaś kawę. Nic cię tu już nie trzymało, dlatego postanowiłaś wracać do domu.

- Muszę iść, do zobaczenia. - pożegnałaś się z Christianem. On popatrzył na ciebie z uśmiechem.

- To znaczy, że jeszcze się zobaczymy?

W odpowiedzi uśmiechnęłaś się do niego i wzruszyłaś ramionami.

- W takim razie, do zobaczenia, [Imię].

JEREMY:

Spacerowałaś wieczorem po pustych ulicach miasta. W oddali słychać było dźwięki normalne dla większych miast. Tu jednak byłaś tylko ty i stary, nieużywany most. Wpatrywałaś się w przepaść pod tobą, a twoje kowbojki stukały o metalową ramę. Przeszłaś już niemalże cały, kiedy twoją uwagę przykuł dziwny widok. Na balustradzie stał mężczyzna. Przyglądał się rozciągającej się pod wami czarnej toni rzeki. Głębokiej rzeki. To właśnie w jej objęciach miał się za chwilę znaleźć.

Podeszłaś do niego powoli i oparłaś się obok jego nóg.

- Popchnąć cię? - zapytałaś. Nie odpowiedział od razu. Minęła chwila zanim się na to zdecydował.

- Żona mnie zostawiła. - wymamrotał wypranym z emocji głosem.

- I co? Też skoczyła z mostu? - zapytałam z ironią w głosie.

- Nie...

- Ano widzisz. To skoro ona sobie nic z tego nie robi to powinieneś?

- Nie...

Przyjrzałaś mu się. Miał długie czarne włosy i bladą cerę. W duchu przyznałaś, że jest przystojny. Wtedy on odwrócił głowę w twoją stronę.

- Jestem Jeremy.

- A ja [Imię]. Idziemy na kawę? - zaproponowałaś.

- Dlaczego nie.

Razem poszliście w stronę centrum miasta. Niestety było późno i musiałaś iść do domu zostawiając nowego znajomego.

JAKE:

Dziś twój pechowy dzień. Niestety, każdy czasem musi go przejść. Ale skąd wiesz, że to akurat dzisiaj? Rano przy śniadaniu tost wpadł ci do herbaty. Na dodatek wychodząc z domu zsunęła ci się noga na schodach i obiłaś tyłek zjeżdżając na nim po stopniach. Teraz idziesz w z koktajlem w ręce w stronę parasoli na plaży. Ze wszystkich sił starasz się nie wywalić. Ale, jak to mówią, nadzieja umiera ostatnia.

- Przepraszam!!! - krzyknęłaś, kiedy dotarło do ciebie, że przed chwilą twój napój znalazł się na koszulce stojącego przed tobą faceta. Popatrzyłaś na niego z przerażeniem, a on zamiast się wściec patrzył na ciebie rozbawiony z uniesionymi rękoma.

- Hej, hej, spokojnie, nic się nie stało. - przyjrzałaś mu się dokładnie. Miał długie, czarne włosy ułożone w artystyczny nieład tj. odstające na wszystkie strony. Idealnie opalona twarz o wydatnych kościach policzkowych. T-shirt, pierwotnie czarny, teraz przyjął barwę pudrowego różu.

- I tak przepraszam. Mogłabym ci to jakoś wynagrodzić?- zapytałaś mając nadzieję, że chłopak nie jest żadnym zbokiem.

- W sumie... - posłał ci łobuzerski uśmiech. - Może dałabyś się gdzieś zaprosić?

- Może... - odpowiedziałaś mu.

- Tak w ogóle mam na imię Jake.

- Nazywam się [Imię] [Nazwisko]. Miło mi.

- A nie głupio?

Zmieszałaś się na te słowa. Przecież przed paroma minutami wylałaś na niego sok. Chyba powinien być zły.

- Już dobrze. Idziemy?

Razem poszliście do baru, gdzie rozmawialiście przez chwilę. Odchodząc położyłaś na blacie karteczkę z zapisanym twoim numerem telefonu.



Black Veil Brides Preferences/ Scenarious [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz