Wstałam około 7 rano. Podeszłam do szafy w której jest sterta ubrań. Niestety jeszcze nie przejrzałam ich, więc wzięłam się za to. Są tu przeróżne ciuchy, począwszy od kolorowych, kończąc na czarnych. Tak, te drugie to moje ulubione.
Nie zauważyłam a była już 12 więc wzięłam różowy crop top z napisem "80" i do tego białe, krótkie spodenki. W tym dobrze wyglądam. Zeszłam na dół by zjeść śniadanie. Oczywiście nikogo nie było, postanowiłam wziąć swoje ulubione ( o dziwo że było) płatki z jogurtem truskawkowym. Ci ludzie chyba czytają mi w myślach. Gdy zjadłam Robert pośpiesznie wszedł do kuchni.
-Dzisiaj idziemy wszyscy na przyjęcie, ty też musisz sie pojawić
-Jakie to jest przyjęcie ? - jestem zaskoczona
-Z mojej firmy- Robert pracował w bardzo dużej korporacji, więc nie miałam wyjścia by nie pójść- Przygotujesz się wraz z moją żoną jak wróci ze spa - dodał po chwili
-Dobrze, ale nie wiem jak sie tam zachować
-Po prostu trzymaj się mnie i będzie dobrze
-Ehhh ... No dobrze - Zniechęciłam się nieco.
4 godziny później Ana (tak mi pozwoliła na nią mówić) wróciła ze spa. Wyglądała, jak na jej wiek, bardzo dobrze. Miała ze sobą dwie śliczne suknie. Jedna była koloru beżowego z wielką kokardą do kolan, a druga prosta, za kolana, czarna. Oczywiście sie domyślałam, która była moja.
-Olu przymierz ją, dobrze? - Wręczyła mi do rąk jedną z nich.
-Okey - poszłam do pokoju, gdy wróciłam Ana rozmawiała z Kacprem. Oboje szybko odwrócili się w moją stronę, chyba nie dowierzali, że mogę tak wyglądać. Stali tak chwilę w osłupieniu. Wkońcu powiedziałam:
-Będziecie tak stać i się na mnie patrzeć, czy też sie przyszykujecie- lekko się zaśmiałam.
-Już idę - Ana tak samo się śmiała. A Kacper ruszył w stronę pokoju.
Po chwili obydwoje przyszli do mojego pokoju, już oczywiście wyszykowani. Ana zaczęła mnie czesać, pytała, co lubię. Ja powiedziałam żeby wyprostowała je i tyle. Zgodziła się. Założyłam do tego złoty naszyjnik mojej mamy ;/ Buty miałam beżowe na wysokim obcasie. Mam nadziej, że sie nie wywalę.
Zeszłam na dół i od razu samochód ruszył. Siedziałam koło chłopaka. Był ubrany w czarny garnitur, wyglądał bosko. Niestety bałam się do niego odezwać, nie wiedziałam nawet co. Po jakiś 20 minutach byliśmy na miejscu. Miejsce to przypominało przyjęcia z każdych amerykańskich filmów. Wysokie budowle, cudownie wystrojona sala, dużo alkoholu i córki i synowie zebranych gości. Jeden z nich przykuł moją uwagę. Był to wysoki blondyn.
