VI.

712 65 7
                                    

-Spokojnie, jesteś już bezpieczna. - Mówił cicho Nataniel, delikatnie głaszcząc mnie po głowie. - Nie musiałaś między nas wchodzić, to było niebezpieczne.
-W pewnym sensie, to ty też weszłeś między nas. - uśmiechnęłam się nieznacznie przez łzy. W jego objęciach czułam się bezpieczna, było mi bardzo miło, mimo że nie przepadam za czułościami i przytulaniem.
-Ale to ty wołałaś o pomoc. - zaśmiał się blondyn - a po drugie nie mogłem cię tak zostawić, Kastiel jest do wszystkiego zdolny i mógłby ci zrobić coś gorszego niż udeżyć.
-Dziękuję, ale nie wierzę, że jest aż taki zły.
-Dobra, nieważne, nie gadajmy już o tym idiocie. - Chłopak złapał mnie dłońmi i odsunął od siebie - Patrz - delikatnie przesunął kciuk po kąciku moich ust - będziesz miała tu siniaka, jest całe czerwone...
-To nic. - wyrwałam się od niego - Wiesz co, spieszę się na spotkanie. - Spojrzałam na zegar, który wskazywał 16:30.
-Ah..no dobrze.
-A....może byś chciał iść z nami?
-Właściwie to czemu nie. Nie mam nic do roboty. - Chłopak uśmiechnął się tak, że jego oczy nabrały kształtu łuku.

KontrastOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz