XV.

508 46 2
                                    

Nie złość się tak. - burknął czerwonowłosy - Bo przecież wiesz, że złość piękności szkodzi.
-Ugh...To wcale nie śmieszne!
-Wiesz co? - poprawił pasma włosów opadające na jego błyszczące włosy - Jesteś urocza gdy się tak złościsz. - uśmiechnął się, pokazując bielutkie zęby. Ja oczywiście zrobiłam się cała czerwona, a Kastiel, gdy to zauważył, jedynie zaśmiał się cicho pod nosem, poklepał mnie po głowie i ruszył przed siebie.
Już miałam za nim wołać w sprawie naszego wyjścia, ale coś mnie zatrzymało. Przecież to Nataniel jako pierwszy zaprosił mnie na bal! "Co ja teraz zrobię?" to pytanie towarzyszyło mi cały czas. Przecież nie chciałam żadnego z nich skrzywdzić.
Aktualnie najlepszym rozwiązaniem wydawało się nie pójście na żaden bal wcale, a potem znalezienie jakiejś wymówki dlaczego nie przyszłam.

-Iza! - za ramię złapał mnie Alexy - Chodź szybciej, spóźnimy się na lekcje! - Bez oczekiwania na jakąkolwiek odpowiedź z mojej strony, pociągnął mnie za sobą aż do klasy.

Przez wszystkie lekcje ciągle myślałam o tym co zrobić. Niestety nic nie wymyśliłam, tylko kilka razy oberwało mi się od nauczycieli, za nieuważanie na zajęciach. Ale to nieważne. Kastiel co chwilę na mnie spoglądał i ciepło się uśmiechał, tak, że był w stanie roztopić każde serce. Naprawdę wierzyłam, że wcale nie jest taki zły. Na pewno, pod tą twardą skorupą buntownika kryje się kochające serce Kastiela.

Po lekcjach, przypomniało mi się, że miałam donieść Natanielowi jeszcze kilka dokumentów. A że było już po lekcjach i blondyn najpewniej wrócił już do domu, to stwierdziłam, że wskoczę szybko do pokoju gospodarzy i zostawię mu je na biurku.
Gdy tylko otworzyłam drzwi, moim oczom ukazał się Nataniel, nurkujący w książkach. Przez chwilę postałam tak w drzwiach i patrzyłam do niego, ale zaraz mnie zauważył.
-O, Izabelle. - uśmiechnął się wypowiadając moje imię - potrzebujesz czegoś?
-Tak właściwie, to miałam ci to donieść. - pomachałam mu przed nosem papierami.
-A, no tak. - wziął ode mnie dokumenty, przez chwilę na nie popatrzył i wsadził do jednej z teczek. - Tak właściwie... - popatrzył na mnie - To przemyślałaś moją propozycję?
-Wiesz co - starałam się uniknąć jego wzroku - Nie mogę iść na ten bal.
-Dlaczego? - uniósł brew.

KontrastOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz