-Kiedy wreszcie ten frajer da sobie spokój. - warknął Kastiel
-Co?
-Sama wiesz o czym mówię. - Nagle się zatrzymał i odwrócił się do mnie - Jesteś moja i jak tylko spróbuje mi odebrać moją księżniczkę, to mu nogi z dupy powyrywam.
-Co?! - warknęłam na niego i puknęłam się w głowę - Chyba oszalałeś! Nie jestem twoją własnością. - okropnie się rozzłościłam i szybko ruszyłam w kierunku domu. Nie do końca wiedziałam co o tym myśleć.Gdy już miałam złapać za klamkę i wejść do domu, nagle Kastiel złapał mnie za przedramie.
-To jednak nie chcesz mojej pomocy? - uśmiechnął się jak zawsze ironicznie - I tak nie musisz się ukrywać. Przecież wiem, że coś do mnie czujesz. - był dosyć bezczelny, przez dłuższą chwilę zastanawiałam się jak mu odpowiedzieć.
-No dobra, chodź. - westchnęłam - Nazmyślamy coś mamie i zmywasz się stąd, zrozumiano?
-Ależ oczywiście, księżniczko. - ukłonił mi się i otwirzył mi drzwi.Okropnie irytowało mnie jego zachowanie. Nie dość, że był zbyt pewny siebie i zbyt bezczelny, to jeszcze wszystko co mówił i co robił wobec mnie, wydawało się okropnie ironiczne.
-Gdzieś ty się tyle podziewała?! - nagle zza progu wyskoczyła rozzłoszczona mama - I kim jest ten chłopak?!
Chciałam jej jakoś odpowiedzieć, wytłumaczyć się, ale nagle wkroczył Kass. -Dzień dobry pani. - posłał jej swój łobuzerski uśmieszek - Jestem chłopakiem Izabelle, a noc spędziła u mnie, ponieważ zasłabła. Ale spokojniee, nie zrobiłem jej krzywdy, a wręcz zadbałem o nią. - co do tego "nazmyślania mamie", to Kastiel wziął sobie chyba te słowa za bardzo do serca. Miałam ochotę go rozszarpać. Mogłam przewidzieć, że to się tak skończy.
-CO?! - wystrzeliła mama - Precz mi stąd! A ty, Iza, do swojego pokoju marsz! Jeszcze sobie pogadamy!
-Ale proszę panią, przecież mi nic ta... - próbował wytłumaczyć czerwonowłosy
-Mówiłam precz! - pokazała stanowczo drzwi, a ja pognałam do swojego pokoju.Słyszałam jeszcze przez chwilę jakieś próby negocjacji Kastiela z mamą, ale raczej nie były one udane. Było mi okropnie wstyd!
Po chwili, do pokoju weszła mama, była wyraźnie rozgniewana.
-Pogadamy później. Teraz muszę iść do pracy. Ale ty nigdzie dziś nie wychodzisz. - pogroziła mi palcem i wyszła.Wciąż nie miałam zielonego pojęcia, jak jej to wytłumaczyć. Chciałam krzyczeć w niebogłosy, zniknąć, zapaść się pod ziemię. Rozpłakałam się jak głupia.
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi pokoju. Czy to mama czegoś zapomniała? Na pewno nie, ona nigdy nie puka.