VIII.

667 61 9
                                    

Na całe szczęście miałam już ustawiony budzik i nie spóźniłam się do szkoły.

W szkole od razu zaczepił mnie Alexy.
-Czemu wczoraj tak po prostu sobie poszliście? - nadal policzki, próbując udawać obrażonego, co mu oczywiście nie specjalnie wyszło.
-No wiesz, to Nataniel mnie zabrał, bo nie specjalnie pała sympatią do Kastiela. - zaśmiałam się
-No tak, ale widać, że dobrze się bawiliście się bez nas po twoim humorze. - wciąż próbował udawać obrażonego, ale przeszkadzały mu w tym ciągle uniesione kąciki ust. - Tak właściwie, to jest coś pomiędzy tobą, a Kastielem lub Natanielem?
-Nie, a dlaczego pytasz?
-Po prostu Kastiel, gdy zobaczył ciebie i Nataniela, to strasznie się wkurzył i ogólnie się do ciebie definitywnie przystawia. - zaczął szeroko ziewać - No...a Nataniel.. Okropnie się o ciebie troszczy. To naprawdę rzuca się w oczy. - Zaczął się śmiać.
-No co ty, ja nie bawię się w jakieś romanse.
-Tak, tak jasne. - niebieskowłosy wciąż się śmiał, a nagle za nim wyrósł z nikąd Kastiel.
-Musimy porozmawiać, księżniczko. - powiedział w stu procentach poważnie.
-Oo, o wilku mowa.. - Alexemu uśmiech ciągle nie znikał z twarzy.
-Kazał ci się ktoś odzywać - Kasa posłał w jego kierunku to swoje spojrzenie zabójcy, a potem złapał nie za nadgarstek i mimo moich sprzeciwów zaciągnął mnie do szkolnego składziku.

-Cz-czego chcesz..? - jego szorstka postawa i zimne spojrzenie wywoływało we mnie strach. Na prawdę był całkowitym przeciwieństwem Nataniela, nawet w sprawie wywoływanych u mnie emocji.
-Spokojnie, nic ci nie zrobię. - jego twarz przybrała delikatniejszego i spokojniejszego wyrazu niż wcześniej - Ja-ja chciałem cię przeprosić za wszystko.. - wciąż mocno zaciskał swoją zimną dłoń na moim nadgarstku coraz mocniej - Cała ta akcja nie powinna mieć miejsca, a co dopiero to ude...
-Wybaczam. - przerwałam mu, bo widziałam, że takie wyznania są dla niego naprawdę ciężkie i... nadgarstek zaczynał mnie boleć. - Teraz możesz mnie puścić...to boli. - Od razu szybko mnie puścił jak poparzony.
-Przepraszam..
-To też wybaczam. - zaśmiałam się.
Nagle Kastiel szybko uchylił się nademną i mnie pocałował. Przycisnął mnie do ściany tak, że nie mogłam się mu wyrwać, a pocałunek trwał tak długo, że musiałam go odwzajemnić, żeby się nie udusić. Przynajmniej nieźle całował....ale i tak byłam na niego okropnie zła.
Gdy tylko mnie puścił, udeżyłam go z liścia w twarz i szybko wybiegłam z pomieszczenia.

KontrastOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz