Wchodzisz do kościoła. Jest źle. Nie ma nigdzie Dany, Lucyfera i Śmierci, Gabriel jest zakochany niczym szczeniak, Cole flirtował już z twoją babcią, bratankiem i drużbą. Może jednak nie jest tak źle. Nigdzie nie ma twojej matki!
- Theodore!-syczy ktoś.
A mogło być tak pięknie. Jak Boga kochasz, jeśli powie coś o pracy, wykształceniu, ojcu, Barcie lub idealnym kuzynie Charlie'm z Arizony-powiesisz ją razem z psem ciotki Milly na żyrandolu w sali weselnej. Odwracasz się na pięcie. Widzisz swoją matkę. Kobietę, która cię urodziła (co w sumie jest mało prawdopodobne- bardziej realne jest podrzucenie w szpitalu). Kobietę, która krytykuje każdy twój najmniejszy błąd. Wytyka ci nawet brak błędów! Ma na sobie ohydny, różowy komplet. Wygląda gorzej, niż Dolores Umbridge. Włosy związała w ciasnego koka z tyłu głowy. Wychodzisz z ławki i podchodzisz do niej. Jest niska i okrągła. Kiedyś uchodziła za piękność, teraz została tylko sztuczna kulka z nadciśnieniem.
- Mamo!-wołasz z najsztuczniejszym uśmiechem.- Jak miło cię widzieć!
- Gdyby ktokolwiek powiedział mi, co będę rodziła w bólach przez dwanaście godzin, bez wahania oddałabym cię gdzieś! Od urodzenia byłeś dziwny i inny. Wytykałeś ludziom co myślą, co czują. Wiesz, ile wstydu się za ciebie najadłam?
- Och, mamo, nie musisz mi mówić. To widać.
Prycha i odchodzi, aby porozmawiać z rodziną z Yorku. Nadęci bogacze bez krzty inteligencji. Siadasz obok Gabriela. Jak urzeczony wpatruje się w Ninę. Ma wzrok zakochanego cielęcia, a na palec nawija sobie jeden z loków, który opuścił węzeł na szyi. Nawet nie przeszkadza mu obecność Cole'a obok niego. Goście powoli się zjeżdżają. W rękach mają najróżniejsze prezenty i kwiaty. Nagle uświadamiasz coś sobie.
- Cole!-mówisz.- Zapomnieliśmy o prezencie! O cholera, co teraz?
Vitali szczerzy się w uśmiechu.
- To nic. Lucyfer planuje przerwać ceremonię w odpowiednim momencie. Wiesz, chce zrobić wielkie wejście. Podobno znalazł coś na kogoś z tej wesołej gromadki. Śmierć chce zrobić coś spektakularnego-chichocze.
- Planuje ją przerwać?-ożywia się Gabriel.- To...-odchrząka- To... niedopuszczalne! To najważniejszy dzień w życiu Niny, nie może jej tego zrobić.- Milknie.- Ale zrobi to w odpowiednim momencie?
Cole śmieje się i klepie go po ramieniu. Łapiesz spojrzenie Agnes i układasz usta w słowo przepraszam. Kiwa głową z uśmiechem i unosi kciuk do góry. Odwraca wzrok i nerwowo prostuje materiał sukienki. Machinalnie gładzi torebkę, z którą nie rozstaje się ani na moment. Sięgasz do kieszeni marynarki. Klucze są, telefon jest, piętnaście gram heroiny są, portfel na swoim miejscu, pistolet u Cole'a. Jesteś całkowicie przygotowany.
Bez zaciekawienia przyglądasz się ludziom. Znajomi z pracy, dalsza rodzina, twoja matka, normalni ludzie, Bart, ciotka Milly, bliższa rodzina, reszta znajomych i... pewna kobieta. Spinasz się, jak bokser gotowy do ataku. Patrzysz na Danę Reginę. Średniego wzrostu, szerokie biodra, ramiona i piersi, pociągła twarz z ostrymi rysami. Włosy rude, farbowane, ułożone w staranne fale. Sukienka asymetryczna, biało czarna. Nie widzisz oznak gnijącego ciała, ani chęci zjedzenia jakiegokolwiek mózgu. Czyli wygrałeś pięć dych u Vitali'ego. Wstajesz.
- Dokąd idziesz?- pyta Gabriel.
- Pogratulować młodej parze.
Archanioł bez wahania wstaje i idzie za tobą. Gdy klękacie przez tabernakulum, szepcze.
- Dzień dobry, szefie.
Parskasz śmiechem. Jeżeli chodzi o sprawy Boże, Anioł jest bardzo sztywny. Miał pewne opory, aby Lucyfer i Śmierć weszli do kościoła.
- Nie chodzi o to, że nie możecie, że spalicie się, czy coś w tym rodzaju. Po prostu Bóg nadal nie wybaczył ci rebelii, Lucyferze-tłumaczył.
- Jeszcze na początku stworzenia mówił, że mnie kocha i jestem jego ukochanym synem-wyburczał.- A potem zjawił się Adam i puf! Go nagle zaczęły interesować te zwierzątka. I tak zawsze wiedziałem, że kocha Michała bardziej ode mnie.
Podchodzisz do Niny. Odwraca się do ciebie i z uśmiechem zaczyna z tobą rozmawiać. Kiwasz głową, niczym zabawkowy pies. Dostajesz SMS'a. Od Śmierci.
Wenezuelskie chusteczki! :)))))))) xoxo
Szturchasz łokciem Gabriela.
- Zaraz przyjdę, może opowiesz Ninie o wenezuelskich chusteczkach?-mówisz i odchodzisz.
Gdy przechodzisz obok Dany wasze spojrzenia się krzyżują. Uśmiecha się do ciebie. Przystajesz obok niej i wyciągasz rękę.
- Theodore Ludwig, kuzyn panny młodej.
- Dana Regina, jej przyjaciółka-mruga zalotnie.
Ponad jej ramieniem łapiesz spojrzenie Archanioła. Dobrze wiecie, co oznacza kod wenezuelskie chusteczki. Ktoś zginie.
_____
Rozdział krótki, ale ważny :)
Dzięki bardzo arrvena, ineska46, someone_different01! Bez was nie byłoby niektórych bohaterów 💜
Do następnego!

CZYTASZ
Szatan- Mój Szef
FantasyNawet Szatan ma na Ziemi interesy. Ale czuje się zbyt ważny, aby załatwić je sam. Ma swoich ludzi. Wszędzie. I zawsze. Co będzie gdy ludzie, diabły i anioły połączą siły? ______________ Okladka: wspaniała @bookcovermania