Zamykasz drzwi od mieszkania kopnięciem. Rzucasz się na kanapę. Na stoliku od kawy leży poczta. Przeglądasz. Rachunek, rachunek, wezwanie do zapłaty, listy od matki i kuzynki. Z westchnieniem otwierasz koperty. Matka pisze, że jesteś synem marnotrawnym i nienawidzi cię, ale w geście swej miłości wybaczy ci. Znów to samo. Nina, kuzynka, zaprasza cię na ślub. Jej ślub. Oprócz standardowego tekstu dopisała Nie zawiedź mnie. Choć raz. Wzdychasz i dzwonisz do niej. Sygnały zagłusza wesoła piosenka. Przecierasz oczy. Ona też jest irytująca. Ale jest rodziną.
- Theodore! Boże, jak miło cię słyszeć! Przyjdziesz? Proszę, powiedz, że tak. Ciotka Liz cały czas mi jęczy. Matka też- wiesz jak cię uwielbia. A Bart mówi, że jak się pokażesz to złoi ci dupsko, ale myślę, że tylko tak mówi. W końcu, niedługo będziecie rodziną. Na mieście widziałam Carol z jakimś facetem. Nie jesteście już razem? Szkoda. Chciałam, żeby była moją druhną. Kupiłam niebieskie sukienki, a jej to tak pasuje. Może da się coś jeszcze uratować? O! I nie będziesz świadkiem Barta. Przykro mi- błagałam go, ale on cię tak nie lubi...
- I z wzajemnością, Nina. Nie żałuję. Myślę, że będę, ale nie obiecuję, ok? Powiedz mojej matce, że mam w dupie jej miłość i może nią obdarzyć Barta.
- Theo! Nie zwracaj się tak do matki!- syczy do słuchawki.
- Muszę kończyć. Na razie.- Rozłączasz się.
Zamykasz oczy. W końcu chwila odpoczynku. Zaraz wstaniesz i będziesz musiał sprzątać. Syf w mieszkaniu jest okropny. Nie wiesz, ile leżysz. Może godzinę, może pięć minut. Z transu wybudza cię sygnał komórki. Patrzysz na wyświetlacz. Szef.
Cholera, cholera, cholera, cholera, cholera, cholera. Po co dzwoni?
-Halo?
- Zaraz u ciebie będę, Theodorze- mówi głęboki głos.- Proszę, przebierz się w coś stosownego.
Rozłącza się. Prawie biegiem ruszasz do sypialni. Jak dobrze, że twoja pedantyczna strona zawsze pamięta, aby mieć choć jeden wyprasowany garnitur. Zrzucasz ciuchy i przebierasz się. Jeszcze tylko spinki do mankietów i perfumy. Pewnie jedziecie do restauracji. To w jego stylu. Wyglądasz przez okno i widzisz, że pod dom podjeżdża Aston Martin. Wychodzisz z mieszkania, biorąc jeszcze portfel, klucze i telefon. Wchodzisz do samochodu.
- Cześć, Theo- mówi sekretarka Lucyfera - Amanda.
-Cześć, cześć. Szef w restauracji?
- Tak, w "La Eden". Możesz jechać, Belfegorze- zwraca się do kierowcy.
Belfegor, diabeł znany z tego, że lubi przebierać się za kobietę, rusza. Amanda zawzięcie pisze coś na telefonie. Szczerze, ona całe życie skupia wokół telefonu. Dlatego dziwisz się, kiedy łapie cię za krawat i przyciąga do siebie. Prawie stykacie się czołami. Rękę kładzie ci na udzie. Odrzuca brązowe włosy z ramienia.
- Świetnie wyglądasz. Może skoczymy gdzieś, jak skończycie rozmowę?
- Chętnie-mówisz-ale nie umawiam się z dziwkami diabłów. Dla zasady. Nie obraź się, to nic osobistego.
Samochód zatrzymuje się, a ty wysiadasz. Poprawiasz krawat i ruszasz w kierunku wejścia do restauracji. Za kontuarem stoi znudzony kelner. Uśmiecha się do ciebie i pyta.
- Nazwisko?
- Ludwig.
- Ach, pański szef już czeka.
Idziesz za kelnerem. Przełykasz gulę w gardle. Nie ma się czego bać. Jakbyś coś spieprzył już dawno leżałbyś martwy. Szatan siedzi tyłem do ciebie. Koło niego Ezekiel, inny diabeł, bawi się pustym kieliszkiem od wina. Na przeciw niego siedzi ktoś, kogo nie znasz. Ma mocno zarysowaną szczękę i wydatne kości policzkowe. Usta ściągnął w wąski pasek, oczy ciskają piorunami. Może nowy przydupas. Lucyfer obraca się i rozkłada ramiona, jakby chciał cię uściskać. Ma wyjątkowo wesołą minę, a cienie pod oczami zaskakująco zniknęły. Blond włosy, zwykle w postaci rozpuszczonych loków, ma teraz obcięte i modnie zaczesane. Wyciąga do ciebie dłoń. Ściskasz ją.
- Nowa fryzura?-pytasz i uśmiechasz się kpiąco.
- Jesteś człowiekiem, a wyczucia mody- zero. Siadaj, Theodorze-wskazuje krzesło obok siebie i nowego typa.- Jak prowadzi Belfegor? Zwykle sam prowadzę, ale wiesz, teraz udaję szanowanego prezesa-muszę mieć szofera. Zgodził się, bo obiecałem mu bieliznę jakiegoś Sekretu Weroniki...
- Victoria's Secret, sir-mruczy Ezekiel. Między nim a ponurym są jeszcze dwa miejsca.
- Nie był zadowolony, bo kazałem mu ubrać się normalnie, jak mężczyzna. Wyczuwam, że Amanda się do ciebie dobierała. Chyba się nie skusiłeś? Żadny diabeł już jej nie chce. Cały czas łapie jakąś wenerę...
- Lucyferze-chłodno przerywa mu Pan Piorun.- Przejdźmy do rzeczy.
Szatan mruży oczy. Rozpoczęli walkę na spojrzenia. Co dziwne, wygrał nowy. Po prostu wskazał palcem w górę i Szatan pokornie odwrócił wzrok. Zapominasz nawet, że siedzisz z Lucyferem. Zachowuje się tak... inaczej.
- To Theodor- zwraca się do mężczyzny.- Theodorze, oto Gabriel- Archanioł.
CZYTASZ
Szatan- Mój Szef
FantasiNawet Szatan ma na Ziemi interesy. Ale czuje się zbyt ważny, aby załatwić je sam. Ma swoich ludzi. Wszędzie. I zawsze. Co będzie gdy ludzie, diabły i anioły połączą siły? ______________ Okladka: wspaniała @bookcovermania