Stoicie mierząc się nawzajem. Ona oblizuje lubieżnie wargi, widząc wasze skonsternowanie. Zdajesz sobie sprawę, że to nie wy byliście o krok przed nią. To ona dawała wam takie poczucie, by w ostatecznej chwili wykazać swoją przewagę. Rusza w waszą stronę. Nic nie możecie zrobić. Po pierwsze- jesteście w szpitalu. Po drugie- hinduski doktorek patrzy na wasze ręce. Po trzecie- Dana Regina właśnie wygrała rundę pierwszą. Dopóki oficjalnie nie ogłosicie kolejnej rozgrywki- macie związane ręce.
Przechodzi obok ciebie zupełnie obojętnie. Siada na krzesełku obok Lucyfera, popijając kawę. Ronash odwraca się w kierunku pani Vitali.
- Pani jest matką?
- Tak, tak. Mam czwórkę dzieci, proszę pana, i tylko z Cole'm zawsze były problemy. Zawsze był inny, odstawał od reszty... To oczywiście nie tak, że go nie kocham. Kocham go tak samo mocno, jak moje inne dzieci, ale czasem mnie to przerasta... Przerasta mnie jego ekstrawagancja. Wie pan, nie zapomnę, gdy przyjechali moi dziadkowie w odwiedziny, a on na wystawny obiad ubrał się w krótkie spodenki, białą koszulę i futro! Biało czarne futro!
- Cóż-bąka lekarz, przytłoczony tym natłokiem słów.- Przynajmniej miał białą koszulę.
- Gdyby chociaż ją zapiął! A tak świecił gołym torsem przed starszą kobietą! Biedaczce aż sztuczna szczęka wyleciała! A takiego ślinotoku to dawno nie widziałam. Proszę uważać, panie doktorze, bo on lubi flirtować ze wszystkim co się rusza...
- Mamo, do mnie się nie zbliża- wtrąca Nick.
- To, że ciebie by kijem nie tknął to zupełnie inna para kaloszy. Ważne jest teraz, że przeżył i przeżyje następne pięćdziesiąt lat, prawda?
- Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, nie widzę przeciwwskazań, aby przeżył następne pół wieku. Oczywiście, mówię tu od strony tego wypadku. Jeżeli będzie dobrze się prowadził i ...
- Przepraszam-przerywasz.- Można do niego wejść?
Doktor Ronash wzdycha głęboko i rozgląda się po korytarzu.
- Pięć minut.
Wchodzisz do sali i siadasz na stołku przy łóżku. Cole śpi, a aparatura, która była do niego podłączona równomiernie pikała. Włosy okalają jego twarz. Sterczą również wysoko ponad głowę Vitali'ego. Klatka piersiowa unosi się i opada bez zakłóceń. Twardy z niego człowiek. Ten postrzał to pestka. Bardziej martwisz się o zawał obejmujący dwie komory serca, który nastąpi pewnie, gdy Cole zobaczy swojego brata bliźniaka.
- Twoja matka tu jest. I ktoś jeszcze, ale nie chcę ci mówić. Umrzesz mi tu i teraz i będziesz mnie dręczyć. A wiesz, nie chcę obracać panienek, wiedząc, że patrzysz na mnie i oceniasz. Potem się spotkamy i będziesz mi wytykał. Obudź się w końcu, bo zwariuję. Wszyscy tu są- Agnes, Gabriel, Nina, Śmierć, Lucyfer. Lucek zachowuje się, jak kompletny dupek, a Śmierć to totalny mazgaj. Udaje pijanego, bo ma straszne poczucie winy. I nasza stara przyjaciółka, Regina. Zrozumiałem, że to ona wygrała tę rundę...
Nagle tętno Cole'a gwałtownie skacze i opada. Oddech staje się nierównomierny i płytki. Odskakujesz instynktownie od niego. Do sali wpada doktor Ronash oraz inny lekarz. Pielęgniarka siłą wypycha cię z pokoju. Zaczyna się walka o życie Vitali'ego. Nawet Lucyfer wstał z plastikowego krzesła- teraz jego miejsce zajął Nicholas. Lekarz zaciąga żaluzje w pokoju i nie widzicie reanimacji. Zakrywasz dłońmi usta i rozglądasz się po wszystkich. Nie wiesz, co ze sobą zrobić. Wyjść, usiąść, wpaść tam? Czujesz, że ktoś kładzie ci dłoń na ramieniu. Odwracasz się i widzisz już trzeźwe oczy Śmierci. Głową kiwa w kierunku korytarza. Ruszacie szybkim krokiem.

CZYTASZ
Szatan- Mój Szef
FantasyNawet Szatan ma na Ziemi interesy. Ale czuje się zbyt ważny, aby załatwić je sam. Ma swoich ludzi. Wszędzie. I zawsze. Co będzie gdy ludzie, diabły i anioły połączą siły? ______________ Okladka: wspaniała @bookcovermania