Prolog

252 18 0
                                    

Zgliszcza. To wszystko, co widziała. Ruiny olbrzymiego budynku, posiadłości dumnej rodziny z tradycjami oraz spalony doszczętnie las, który od wieków otaczał ten teren swoją ochroną przed wścibskimi spojrzeniami. Panowała cisza. Dziewczyna nie zarejestrowała żadnych oznak innych istot żywych. Zbiegła w dół zbocza dokładnie przyglądając się otoczeniu. Pochylona nad ziemią, wzrokiem przeczesywała nawet najmniejszy kawałek terenu. W końcu znalazła to czego szukała, na krańcu dawnego lasu. Przyłożyła lewą dłoń do wgłębienia w ziemi. Głęboki wdech, chwilę później z jej palców wydobyły się czerwono-pomarańczowe płomienie i zniknęła w tunelu pod ziemią. Skręciła w kilka korytarzy, aby potem wejść do ciemnego pomieszczenia. Normalnie by się w nim rozebrała z odzienia wierzchniego, ale nie tym razem. Szybkim krokiem podeszła do drzwi naprzeciwko niej. Przeszła do innego pokoju, gdzie również przywitała ją cisza. Bezszelestnie wchodziła w głąb nowoczesnej bazy aż dotarła do zwykle zamkniętego pomieszczenia. Chwyciła klamkę, zamek puścił od razu wpuszczając wątłą stróżkę światła z korytarza do środka. Wyciągnęła lewą dłoń i przyłożyła ją do świecy stojącej wewnątrz pokoju. Knot po chwili zdobił delikatny i przyjazny dla dziewczyny płomień. Mijała kolejne, otwarte, drewniane, czarne pudła. Jedno, drugie, trzecie, czwarte, piąte, szóste... zatrzymała się przy ostatnich dwóch.

- Ne, powiedzcie, kto was tak urządził? Kto jest za to odpowiedzialny, co? - Powiedziała nachylając się nad twarzą jednego i drugiego chłopaka. Szarowłosy i brunet, oboje w objęciach wiecznego snu. - Chyba jednak nie musicie, bo kogoś tutaj brakuje - delikatnie pogładziła twarz jednego z nich - nigdy się nie nauczyłeś - odparła powstrzymując łzy. Podobnie smutnym wzrokiem obdarowała twarz chłopaka leżącego obok. - Spokojnie, ja to zakończę - powiedziała zdmuchując świecę.

^^^

- Vongola upadła.

- To koniec.

- Ta.

- Wygrali wojnę, a my przegraliśmy wszystkie bitwy.

- Nie wszystko jeszcze stracone.

- Fuoco... (*z włoskiego ogień)

- Nie oszukuj się.

- Nie oszukuję się, po prostu wyrównam rachunki.

- To niezgodne z zasadami!

- To nie była równa walka!

- To prawda - westchnął pewien męski głos.

- Nie mamy innego wyjścia. - Czwórka ludzi w płaszczach powoli, i w niektórych przypadkach niechętnie, przytaknęła głową. Choć w ciemnym pokoju oświetlonym czterema pochodniami znajdowały się jeszcze inne osoby, ale nie miały one prawa głosu.

- Fuoco, znasz zasady - powiedział mężczyzna.

- Zostawcie to mnie - odpowiedziała kobieta w ciemnym płaszczu. Szmaragdowy pierścień na jej palcu zalśnił złowrogo czarnym płomieniem.

^^^

No i zaczynam kolejne opko. Mam nadzieję, że ze mną zostaniecie dalej, aby śledzić losy moich bohaterów.

Gwiazdki, komentarze mile widziane c:

Blask Ziemi (KHR ff)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz