IX. Rodzeństwo

69 11 29
                                    

- Lambo! Och, przepraszam. Lambo! Ty głupi bachorze - krzyczał po włosku wściekły nastolatek.

W ręce została mu smycz, po szelkach które założył młodszemu bratu, ale nie przewidział, że tamten ucieknie mu zanim zdąży mu ją dopiąć. Wkurzony śledził wzrokiem rozbrykanego pięciolatka. Biegł na tyle szybko na ile mógł z ich walizkami w ręce. W końcu złapał go zaraz przy wyjściu z lotniska, gdzie się rozpłakał. Bez żadnej przyczyny.

- Mam cię ty paskudo - powiedział zakładając młodszemu szelki. - Za jakie grzechy musiałem przylecieć z tobą? - Spytał z przekąsem.

- Wielki Lambo-sama, nie będzie Cię słuchał! - Odpowiedziało dziecko łamaną japońszczyzną.

- Nawet nie próbuj tego ściągać, bo cię usmażę - powiedział starszy, a jego ciemnozielone oczy stały się jeszcze ciemniejsze.

Chłopiec przełknął ślinę.

- Co ja z tobą mam, braciszku? - Westchnął ciężko starszy czochrając czuprynę od Lambo.

- Wielki Lambo-sama zabije Reborna!

- Tak, tak, na pewno. A teraz chodźmy, bo go nigdy nie znajdziemy - nadal nie wierzę, że to ma być jego ZADANIE. Co ojciec tutaj knuje?

Trzynastolatek poprawił swoją grzywkę spoglądając w niebo. Nie ufał zbytnio rodzicowi. Obawiał się na jak głupie pomysły może jego starszy wpaść. Już wysłał jego kilkuletniego brata na front. Dwa razy i pod opieką, ale chłopak nadal nie umiał określić, czy jego ojca już do końca porąbało jeśli chodzi o treningi, czy nie miał pojęcia jaki urwis jest z najmłodszego z rodziny.

- No nic. Skoro już tu jesteśmy, to wypadałoby zrobić, to czego od nas oczekuje ten staruch - mruknął pod nosem.

- Filippe! Na barana! - Rozkazał mu młodszy wyciągając w górę ręce.

- Jesteś upierdliwy - powiedział sadzając go sobie na barkach. - ale przynajmniej tak cię nie zgubię.

- Lambo-sama zabije Reborna!

- Jasne, jasne - odparł bez życia Bovino.

Kilka godzin później

- Zapamiętaj tę drogę, Lambo, często będziemy tędy chodzić... Ej! Słuchasz mnie w ogóle?!

- Jesteś nudny. Lambo chce cukierka!

- Nie teraz. Patrz, będziesz mógł się tutaj spokojnie bawić - wskazał na plac zabaw w parku.

- Lambo chce CUKIERKA!!! - Pięciolatek zaczął swoimi małymi piąstkami uderzać nastolatka w głowę.

- Przestań!

- CU.KIER.KA! CU.KIER.KA!

- Już, już. Tylko bądź cicho. ZAMKNIJ SIĘ JUŻ!

Wrzasnął na młodszego, gdy z podbitym okiem, udało mu się postawić Lambo na ziemi. Wpatrywał się w niego wściekłym spojrzeniem, na co mały zareagował płaczem. Zaczął wylewać krokodyle łzy i zamiast być ciszej, to był jeszcze głośniejszy. Filippe zrezygnowany usiadł na ziemi i szybciej przeszukiwał plecak. Z całych sił powstrzymywał się przed kopnięciem dzieciaka z całej siły. Tydzień w towarzystwie brata, a on już był na granicy wytrzymałości. Nawet nie chciał sobie uświadamiać, że przecież czeka go takich wiele. W końcu, ma w Japonii spędzić trzy lata.

Po przetrząśnięciu całej torby, w końcu mu się udało znaleźć kilka cukierków. Kiedy ze zmęczonym uśmiechem wyciągnął dłoń przed siebie - nie widział już płaczącego pięciolatka. Rozejrzał się dookoła, ale nadal go nie było. Zarzucił worek na plecy i zaczął nawoływać młodszego.

Blask Ziemi (KHR ff)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz