„Tam gdzie za zasłoną z piasku skrywa się lodowy pałac na wzniesieniu, a zwodzony most zbudowany z bluszczu pozwala przejść nad pełną lawy fosą władcy, który przyciąga i odpycha, błoto w swej destrukcji kroczy za nim pochłaniając wrogów. W owej fortecy odnajdziesz dom.
Podróżniku z Południa na Północ."
Fuoco z namaszczeniem pogłaskała kamień ukryty wśród bluszczu na zboczu góry. Marmurowa płyta odcinała się swoją bielą w świetle słońca, chociaż dookoła niej leżało mnóstwo śniegu. Biały puch znajdował się wszędzie, otulając grubą warstwą całą wyspę. Jednak dwudziestoczterolatka spokojnie odnalazła to miejsce. W ręce ściskała mocno kartkę, którą dostała od Makoto. Nie było mowy o pomyłce. Płyta była dowodem, że jest we właściwym miejscu i złamanie jednej zasady opłaciło się, dla niej. Poprawiła swój czerwony warkocz, aby nie uwierał jej pod kapturem i ruszyła dalej. Uważnie obserwowała otoczenie, nie mogła spuścić gardy. Widziała ruiny budynków i smutnym wzrokiem wodziła dookoła. Tyle lat dziedzictwa, aż dziesięć pokoleń, a w zimowej scenerii wyglądało to bardzo przygnębiająco. Ukazywało upadłą siłę, martwą rodzinę. Wiele krwi kosztowała decyzja pierwszego Simona i Fuoco doskonale znała tę cenę. Kiedy stanęła przed wejściem do zamku wykutego w skale, ceremonialnie złożyła pokłon i zapaliła swoje płomienie, recytując formułkę doskonale znaną z dzieciństwa.
- Nigdy nie myślałam, że będzie mi dane się tutaj znaleźć - powiedziała przechodząc przez próg.
W środku było ciepło, swoim płomieniem zapaliła jedną pochodnię, a później odpalała od niej kolejne. Wystrój wnętrz sprzed dekad, a nawet wieków. Podziwiała stare obrazy niestety przykryte pajęczynami, kotary zszarzałe przez kurz, ciężkie, duszne powietrze wewnątrz murów. Spokojnie szła kolejnymi korytarzami i poznawała każdy jego zakamarek. Idealne opanowanie całego planu zamku zajęło jej kilka dni. W tym czasie urządziła w spokoju siedem pokoi oraz wysprzątała ósmy.
Miesiąc spędziła w samotności oczekując na przybycie dzieci. Kiedy jej cierpliwość była wystawiona na naprawdę ciężką próbę, siedząc na starym tarasie u szczytu góry, zobaczyła jak niepozorna łódka z siódemką młodych ludzi przybija do brzegu. Od razu odnalazła wzrokiem czerwonowłosego i pomimo obecności innych przyglądała się tylko jemu. Wywracał się, szedł z tyłu, niepewnie rozglądał się dookoła. Zaśmiała się pod nosem na ten widok. Nie mogła ukryć, że miała przed sobą dość trudne zadanie, ale w końcu, jako jedyna mogła to zrobić. Wróciła do pokoju, aby upewnić się, że spod kaptura nie dadzą rady zobaczyć jej twarzy i czy farba na włosach trzyma się idealnie. Zawsze jakieś zabezpieczenie. Będąc spokojna o swój sekret, zeszła po schodach na dół i czekała w głównym holu, na przybycie „gości".
- Przedstawienie czas zacząć - powiedziała do lustra w holu, gdzie widoczna była inna kobieta w niebieskim płaszczu.
- Powodzenia - padła cicha odpowiedź.
Ciężkie, drewniane drzwi otworzyły się na zewnątrz wpuszczając świeże powietrze i silny podmuch wiosennego wiatru. Fuoco stała idealnie na środku, gdy weszła cała siódemka. Skłoniła się nisko, wyrażając swój szacunek. Ze starą lampą naftową wyglądała jak stary dozorca zamku i taki był jej zamiar.
- Wielmożny Dziesiąty Donie z Rodu Simona, witaj z powrotem w domu. I wy, Strażnicy Pierścieni Ziemi. Witam z powrotem, Dziesiąte pokolenie - powiedziała prostując się powoli z zawadiackim uśmiechem.
Kilka miesięcy później
- Szybciej, Enma, nie mam całego dnia - powiedziała kobieta siedząc na murze.
- Staram się... - chłopak przyłożył jeszcze więcej siły do kartonowego pudła. Opadał z sił.
- To tylko dwa kilometry, co tak długo? - Fuoco zaczęła odrobinę zrzędzić, co chłopaka skutecznie wystraszyło.
CZYTASZ
Blask Ziemi (KHR ff)
Hayran KurguFuoco - tajemnicza postać wysłana z misją uratowania Vongoli przed upadkiem w przyszłości. Yui Pantalea - dziewczyna, półwłoszka, półjaponka wychowywana wśród mafii. Zbliża się pora dla Vongoli Nono, aby oficjalnie naznaczyć następce tronu vongolski...