5. Eric.

91 12 0
                                    

Z okropnym bólem głowy stałem oparty o jeden z gigantycznych, białych filarów trzymających taras mieszczący sie na pierwszym piętrze Sun Centrum. Rozglądałem się nieco poddenerwowany mając rownież nadzieje na pokazanie się Eric'a jak i na jego nieprzyjście. Dziwna i niezrozumiała ze mnie istota. Czasem czegoś chce jednak zarazem okropnie tego nie chce pewien jestem , że większość ludzi na tej planecie tak ma.
Jak na początek września pogoda była jesienna. Promienie słoneczne próbowały przedostać się przez liczne chmury, było ich jednak na tyle, że z łatwością grzało powierzchnie ziemi i nie trzeba było nosić grubych kurtek.
Spojrzałem na ekran telefonu, który wskazywał już piętnaście po szesnastej a jego nadal nie ma. Powinienem sobie iść ? Czy nie ? Sam nie jestem pewien to będzie pierwszy raz kiedy jestem przez kogoś wystawiany. Zrezygnowany postanowiłem , że jednam pójdę do domu.

    Zamiast kierować się w stronę domu trafiłem na taras w centrum. Dawno mnie tu nie było a zawsze jakoś miło jest popatrzeć z góry na ludzi na dodatek kiedy ty nie mierzysz nawet cholernego metr siedemdziesiąt. Oparłem się o barierkę pozwalając wiatru muskać moją skórę. Eh? Flesz ? Odwróciłem się, obok mnie stał wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna z krótko ściętymi brązowymi włosami. W dłoniach trzymał aparat, który wyglądał na profesjonalną lustrzankę.
     – Noe ? — skinąłem nagle głową marszcząc czoło i zaciskając usta w cienką linie. — Eric, miło mi — uśmiechnął się promiennie i wyciągnął w moją stronę dłoń, którą z małym wahaniem objąłem swoją. — Przepraszam za spóźnienie.. — dodał przepraszającym i żałującym tonem.
    – N–nic się nie stało , naprawdę. — pomachałem dłońmi na boki jakbym wypierał się czegoś czego nie zrobiłem. Potrząsnąłem głową aby się ogarnąć i ponownie spojrzałem w twarz mężczyzny. Niestety zaraz znowu patrzyłem na moje tenisówki. Na kolejne podniesienie wzroku zmusiło mnie pikanie, brązowowłosy grzebał coś w aparacie by zaraz patrzeć na ekran z utęsknieniem.
     – Jesteś naprawdę piękny — wyszeptał nadal nie spuszczając wzroku z aparatu. Nie wiedziałem czy mówi o mnie , czy o kimś innym ale mimowolnie poczułem na policzkach ciepło. — Będziesz chciał wybrać się ze mną kiedyś na sesje ? — mruknął. Spojrzał na mnie piwnymi oczami, które nadal wyglądały z utęsknieniem.
Zaczerwieniłem się jeszcze bardziej. Przez dłuższą niezręczną chwilę wpatrywałem się w jego oczy a on w moje. Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Otworzyłem usta jednak nadal milczałem...
     — Eh... J–ja.. Nie jestem dobry w takich rzeczach — wycedziłem w końcu przez zęby.
     – To nie ważne, ja Cię pokieruje — uśmiechnął się szeroko pokazując rządek białych zębów.

     Nie wydawał się być z tej całej grupki Judy, która co noc łazi po zapyziałych dzielnicach miasta i niewiadomo co robi. Może jednak dziewczyna mu powiedziała, że nie lubię takich klimatów ?
     Cały czas patrzyłem na swoje buty. Siedzielismy teraz przy jednym ze stolików na tarasie i czekaliśmy na swoje zamówienie z małego baru, który właśnie mieścił się tutaj - jak  i większość takich miejsc.
     – Może i się nie znasz , ale jesteś fotogeniczny  — wrócił do naszego wcześniejszego tematu. — Nie musiałeś nawet się starać a zdjęcie wyszło bajecznie — uśmiechnął się delikatnie. Zaczerwieniłem się, znowu.
     — Schlebiasz mi — wydukałem.
     — Zasługujesz na to — odpowiedział szybko. — Judy mi opowiadała trochę o Tobie, jaki jesteś , przez co przeszedłeś — na te słowa serce podeszło mi do gardła. Co ona mi nagadała ? — Mówiła mi, że osoba którą kochałeś odeszła w wypadku samochodowym i właśnie dlatego nas swatała. Przyznaj, jest najlepszą przyjaciółką jaką można mieć. — dokończył swoim aksamitnym głosem.
     — T-tak, przyznam to Ci — uśmiechnąłem się blado patrząc na twarz towarzysza za włosów. Po chwili widziałem jednak wszystko wyraźniej, ponieważ Eric zaczesał moje niezdarne kosmyki za ucho.
     – Dlaczego się tak zasłaniasz ? Masz takie śliczne oczy — wpatrywał się we mnie. Intensywnie co mnie nieco speszyło. Rzadko zwracano na mnie uwagę a taka zmiana może nie wyjść mi na dobre.
     – Są bez wyrazu , nie mogą być śliczne — bąknąłem. – Już dawno straciły swój blask..
     — Dlaczego ? — spojrzałem na mężczyznę nieco zdziwiony. — Dlaczego straciły blask ?
     — Jakby Tobie odszedł ktoś bliski, nawet oczy najbardziej optymistycznego człowieka na ziemi straciłyby połysk.
     — Jesteś pesymistą ?
     — Tak.
     — Judy mi mówiła, że nie jesteś zbyt radosny ale nie jesteś jeszcze doszczętnie zniszczony dlatego potrafisz się uśmiechać.... Potrafisz ? Nie widziałem żebyś się uśmiechał — wyszeptał z wyczuwalnym smutkiem.
     — Przepraszam, nie umiem uśmiechać się szczerze od tak. Czemu Ci na tym tak zależy ?
     — Chcę być osobą, która zrobi wszystko żebyś nie zniszczył się całkowicie.

It's Hurts ||yaoi||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz