6. Skryte oblicze.

74 11 0
                                    

"Nie potrzebuje dużo czasu,
Żeby powiedzieć ci, kim jestem.
Słyszysz mój głos w tej chwili,
Nie jestem nikim więcej. „

     Mężczyzna nie wydawał się kimś pokroju Judy. Może to dziwnie zabrzmieć ale taka prawda. Nie śmierdział papierosami a rudowłosa jest nimi właściwie przesiąknięta i nadal się dziwie, że jej rodzice nic z tym nie zrobili. Tak naprawdę nigdy się dziewczyną nie interesowali, zwracali na nią uwagę dopiero w tedy kiedy zdobyła jakieś osiągniecie w szkole czy wygrała turniej pływacki. Szkoda mi jej, chciałbym pomóc wyjść jej z uzależnień. W końcu ma dopiero piętnaście lat i już takie nałogowe problemy. Nie wiem jak ona to zaczęła..
     Noemi była przyjaciółką Judy w gimnazjum. Zauważyła, że się strasznie zmieniłem, że widzi w moich oczach ból i pytała się w jaki sposób sobie z tym radzę. W tedy powiedziała mi o samookaleczeniu. Na początku wydawało mi się to nie dorzeczne ale kiedy naciąłem pierwszą kreskę na nadgarstku, mrowienie, szczypanie i drapanie... Nie czułem bólu, to było coś zupełnie innego. Wydawało mi się, że uczucie kiedy rana się zasklepia jest niewyobrażalnie przyjemne. ( Noe masochista ? xD dop. aut. ) Nie potrafię przestać tego robić, to takie moje małe uzależnienie. Najgorsze jest to, że czasem ranię się nie dlatego, że jest mi źle a z przyzwyczajenia. Judy poznałem przez Noemi. Od razu rudowłosa mówiła mi żebym nie słuchał popierdolonych rad jej przyjaciółki ale było już za późno. Nawet w lato nosiłem długie rękawy.
     Jak teraz o tym myśle Judy mogła zacząć palić i czasem nawet pić po tym jak Noemi popełniła samobójstwo. Kiedy widziałem jej stan, to jak ona sama się staczała i winiła za to, że nie potrafiła jej pomóc. Prawie wydawało mi się, że widziałem siebie po wypadku Gilberta. Wiem, że to nie to samo ale podobny rodzaj rozpaczy. Czułem się źle. Cholernie źle. Spędzałem z Noemi nawet więcej czasu niż Judy a nic nie zauważyłem. Rownież czułem się winny.
     Tak. Właśnie od tamtej pory zaczęła się staczać. Od tego nieszczęsnego dnia częściej czułem od niej papierosy a gdy do mnie dzwoniła wydawała się całkowicie nachlana, mając jedynie czternaście lat. Nie potrafiłem jej jednak od tak odepchnąć. W końcu to była moja jedyna przyjaciółka.

     — Ej. Słuchasz mnie ? — zamrugałem kilka razy oczami. Odwróciłem się w stronę Evana, który natrętne próbował zacząć ze mną rozmowę. Ja jednak nie chciałem mieć z nim nic wspólnego. Chce Gilberta. Nie jego.
     — Nie i nie będę Cię słuchał. — wycedziłem przez zęby odwracając się w stronę zeszytów z trygonometrii. Westchnąłem cicho pod nosem próbują ignorować kolejne słowa brązowowłosego. Aż tak bardzo chciał żebyśmy nagle stali się prawdziwymi braćmi ? Przecież to nie możliwe. Mój ojciec zdradził matkę... A on jest jedynie okrutnym dowodem na winę Roberta.
     – Nienawidzisz mnie ? — padło nagle z jego ust. Zmarszczyłem brwi.
     — Tak, nienawidzę cię. Coś jeszcze ? — szepnąłem nawet nie odwracając w stronę Evana głowy. Denerwował mnie.
     – Czemu od razu mnie odpychasz ? Dlaczego nie chcesz spróbować żyć jak bracia ... ? — powiedział głośniejszym tonem głosu. Wydawało mi się nawet, że słyszę w nim smutek.
     — Bo Ty nie jesteś Gilbertem, do cholery! — rzuciłem przed siebie zeszyt i schowałem twarz w dłoniach. Dawno nie wybuchałem, zawsze trzymam emocje na wodzy ale on... sprawia, że nie potrafię być spokojny.
     — Gilb...ertem ? — zamrugał niezrozumiale. Nie chciałem o nim mówić ale samo wyszło. Nawet samo myślenie sprawia, że chce mi się ryczeć.
     — Przepraszam, nie powinienem cię porównywać do niego. Przecież to niemożliwe żebyś chodź przez chwile był tak ważny dla mnie jak on.
     — Kim jest Gilbert ? — zapytał.
     — Gilbert... Gilbert, dlaczego mnie zostawiłeś ? — zacisnąłem dłonie na skórze. Spojrzałem na niego spomiędzy palców. — Gilbert to mój młodszy brat — zacząłem marszcząc brwi i zaciskając wargi w cienką linie. — On... on umarł. Został przejechany. Miał tylko sześć lat... Tylko sześć lat... A już mi go zabrali. Rozumiesz !? Zabrali mi cały świat ! — wstałem z krzesła. Cholera. Opanuj się. Nie wybuchaj. Wytrzymaj. Oddychaj spokojnie. Wdech i wydech. Właśnie tak.
Chłopak drgnął widząc moje zachowane. Każdy by się zdziwił, przecież zawsze próbuje być spokojny. On był pierwszą osobą, która sprawiła, że straciłem kontrole nad emocjami. Jedynie pytaniem odnośnie Gilberta.
     — Noe.. Uspokój się — wstał z łóżka i złapał mnie za ramiona delikatnie potrząsając. — Wiem, wiem co czujesz. Ale nie możesz cofnąć czasu. Wiesz jak Gilbert musi być smutny widząc cię w takim stanie z góry ? Pewnie serce mu się kraja wiedząc, że nie może Ci pomóc. Musisz być szczęśliwy a on napewno również będzie się uśmiechał. – powiedział spokojnie.
    — phy. A ty co taki obeznany ? Matka Boska się znalazła ? — parsknąłem. — Nic nie wiesz. Nic nie rozumiesz. Jesteś tylko głupim człowiekiem, który myśli, że umie poczuć się tak jak inni. Właśnie nie. Nie potrafisz. Jesteś beznadziejny. — wysyczałem przez zęby. Jego uścisk na moich ramionach stał się silniejszy. Nagle przywarł mnie do ściany schylając głowę w dół. — Puść mnie.
     — Jesteś niemożliwy — usłyszałem. Ton głosu Evana był cichy, zduszony w gardle. Tak jakby.... Podniósł głowę do góry i spojrzał intensywnie w moje oczy. Płakał. — Człowiek chce Ci pomóc a ty tego nie potrafisz docenić. – uśmiechnąłem się głupawo próbując cofnąć czas. Jednak nigdy ta umiejętności nie była mi dana. Co ja właściwie narobiłem ? — Jesteś potworem a nie człowiekiem.

It's Hurts ||yaoi||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz