8. Pech.

74 13 0
                                    

  Rozdział ten zawiera scenę gwałtu. Nie lubisz takich klimatów, nie czytaj i omiń ten rozdział.

     Od razu po szkole wróciłem do domu. Mam jeszcze godzinę do spotkania z Orionem. Ojciec zrobił się chyba spokojniejszy, nie pije tak dużo no chyba, że nie ma Evana w domu. Widać, że nie chce wyjść źle w jego oczach ale w czym on jest lepszy ode mnie, od Alice i od mamy ? Kiedy ja się sprzeciwie i powiem swoją opinię Robert by najlepiej strzeliłby mi w mordę - a i tak zazwyczaj to robi. Evana traktuje tak jak ojciec powinien traktować syna. Jest miły, pomaga mu w pracach domowych, daje pieniądze i nawet rozmawia o przyszłości. Słyszałem nawet jednym uchem jak chłopak radosny wbiegł do mojego pokoju i zaczął mówić, że ojciec nauczy go prowadzić, da na kurs jazdy a nawet kupi samochód. Chciał mi powiedzieć coś jeszcze ale przypomniał sobie, że jestem chwilowo na niego obrażony i zamilkł.
     — Mamo ? — krzyknąłem wchodząc do dużego pokoju. Zastałem tam jedynie siedzącego na sofie ojca, który normalnie popijał sobie piwo z Evan'em.
     — Nie ma jej — bąknął przeciągle wpatrzony w telewizor. — Gdzieś... wyszła. Pewnie do swojego... kochasia. — zaśmiał się i popił łyk piwa z puszki.
     — Mama nigdy by nie miała kochanka. Chociaż jesteś okropnym ojcem, na dodatek pijakiem to mama ciągle cię kocha. — mężczyzna odwrócił się w moją stronę. Wkurzył się pewnie o to, że przedstawiam go w złym świetle przed Evan'em. Phy. Przecież nie ładnie okłamywać syna. — Jeszcze ty ją zdradziłeś. Poniżasz nas, bijesz a teraz udajesz świetnego tatusia przed tym chłoptasiem.
     — Noe, zamknij się.
     — Nie, nie zamknę się. Niech Evan wie jakiś ty dobry tatuś a może jednak pieprzony sadysta z problemami psychicznymi i alkoholik? — nie wiem co mi strzeliło do głowy. Przecież ja go istnie prowokowałem ! Brązowowłosy spoglądał to na mnie to Roberta marszcząc brwi. To było wiadome, że nic mu nie powiedział.
     — O co tutaj.... — Evan otworzył usta żeby coś powiedzieć ale w tej samej chwili staruszek rzucił puszką z piwem we mnie. Szcześliwie jednak zrobiłem unik i puszka trafiła w ścianę. — chodzi...? — dokończył. Starszy mężczyzna najprawdopodobniej nie wytrzymał. Argh. napewno, co ja gadam. Jest wkurzony jak nigdy dotąd, nie jest przyzwyczajony do tego, że się stawiam. Co ja najlepszego narobiłem ? Boje się !

     Podszedł do mnie łapiąc za włosy i właśnie w ten sposób zawlókł mnie do swojego pokoju i zamknął drzwi. Rzucił mną o podłogę jak przedmiot i pierwsze co zrobił to kopnął mnie z niewyobrażalną siłą w głowę której nie zdążyłem ochronić. Usłyszałem nagły pisk w lewym uchu, świat się zakręcił chociaż nadal leżałem w bezruchu.
     — Co ty sobie wyobrażasz gówniarzu ? — syknął przez zęby zadając mi kolejny cios w brzuch i żebra, które tak zabolały jakby mi je złamał. Miałem jednak nadzieję, że to nie było trafne porównanie. — Nagle odwaga w Ciebie wstąpiła, pieprzony pedale !? — podciągnął mnie do góry trzymając za szyję. Dusiłem się. Bolało to jak próbowałem wciągnąć łapczywie powietrze przez usta czy nos a krtań jest gnieciona przez jego wielkie łapska. Puścił mnie a ja ponownie wylądowałem na podłodze. Oddychałem szybko i głośno tak jakbym przeczuwał, że zaraz znowu to zrobi. Myliłem się. Pociągnął mnie za włosy i rzucił na łóżko zdejmując jednym ruchem dłoni moje spodnie i bokserki. Pisnąłem. — Chyba inaczej nie nauczysz się posłuszeństwa — warknął groźnie i zaczął rozkoszować się moją zapłakaną twarzą. Jedną ręką trzymał mnie żebym nie uciekł a drugą pocierał o swoje przyrodzenie oczekując erekcji która zaraz nastąpiła. Naparł swojego członka o moje wejście i jednym ruchem wszedł we mnie cały. Krzyknąłem i zacząłem głośno szlochać. Evan. Wiem, że to słyszysz.
     — Pomocy ! — krzyknąłem. Ale nikt nie usłyszał mojego głosu, straciłem go i jedyne co potrafiłem robić to krzyczeć i błagać żeby mój ojciec przestał. Przyspieszał, nie wiem ile minęło kiedy poczułem we wnętrz mnie ciepłą ciecz a powód bólu zniknął. Obraz miałem zasłonięty i zamazany przez łzy , które wydawały litrami spływać mi po policzkach.
     — Mam nadzieje, że się czegoś nauczyłeś , gówniarzu. — i wyszedł. Moment przed tym jak zasnąłem usłyszałem śmiech. Śmiech Roberta i Evana.

     Obudziłem się z piorunującym bólem głowy i dolnych części ciała. Próbowałem sobie coś przypomnieć i odrazu co zobaczyłem w swoich wspomnieniach to ojciec, który mnie zgwałcił. Zgwałcił mnie mój własny rodzic. Zawsze był okropny ale nie sądziłem, że jest do tego zdolny. Nie do takich rzeczy. Rozumiem, pogróżki nożem wiele razy się powtarzały ale nie gwałt. Oparłem się o ścianę podciągając kolana pod brodę. Poczułem jak z mojego wejścia wypływa sperma należąca do Roberta. To było obrzydliwe, chciałem zwymiotować przypominając sobie coraz wyraźniej ból jaki przeżyłem i twarz ojca wpatrującego się w moje cierpienie. Ah. Miałem spotkać się z Orionem.
     Szybko chwyciłem za telefon, była osiemnasta i dziesięć nieodebranych połączeń i pięć wiadomości od Oriona. Natychmiast wybrałem jego numer, w końcu dokładnie nie wie pod którym mieszkaniem mieszkam więc nie mógł tutaj przyjść.
     — Boże, Noeś ! Gdzie ty jesteś ? — usłyszałem zmartwiony głos po drugiej stronie słuchawki.
     — J-ja... — mój głos... Każda wypowiedziana litera sprawiała mi wielki ból, ledwo mogłem wydusić cokolwiek , poza tym drżał i brzmiał jakbym przed chwilą płakał. — W-w domu... — wyjąkałem.
     — Pod którym numerem mieszkasz ?! Przecież słyszę, że coś się stało ! — krzyknął wręcz do telefonu. Zadrżałem. Nie chciałem żeby widział mnie w takim stanie. W tym też momencie do mojego pokoju weszła mama, która krzyknęła przerażona. Pobity, zaschnięta krew, która przed chwila jeszcze zaznaczała ślad od rany na czole a po kość żuchwy, pół nagi, łzy na policzkach i nasienie wypływające z mojego tyłka. To chyba najgorszy widok dla matki.
     — Skarbie, co się stało ? Powiedz szybko ! Tata ci to zrobił czy Evan !? — złapała mnie w swoje ramiona a z słuchawki mogłem usłyszeć jedynie niewyraźny dla mnie głos Oriona.
     — T-tat.... — uciszyła mnie pocałunkiem w ranne czoło i okryła kołdrą. Dla niej pewnie też było to za dużo. Próbowałem wyciszyć się na panujące poza moim pokojem krzyki i wrzaski ale nie potrafiłem. Zacząłem szlochać.
     — Noe ? — nie rozłączyłem się. Kontynuowałem rozmowę. — Co twój tata Ci zrobił ? — zapytał a ja nie potrafiłem odpowiedzieć nic. Zacząłem tylko jeszcze bardziej histerycznie szlochać i łkać. Chciałem żeby Gilbert był tu przy mnie i przytulił. Żeby Orion tu był. — Powiedź... pod którym numerem mieszkasz ? — słysząc jego głos zadrżałem. Był suchy, bez emocji i... straszny. — Pamiętasz kiedy zagroziłem Alex'owi i Emilowi? Dotyczyło to każdej osoby, która zrobi ci krzywdę. — warknął a ja jeszcze bardziej się skuliłem. — Zabije go. — rozłączył się. Po chwili usłyszałem głośne walenie w drzwi a kiedy ktoś postanowił je otworzyć usłyszałem głos Oriona. Co on tutaj robi? Nie powiedziałem mu przecież pod którym numerem mieszkam. Ponownie zalałem się łzami, do pokoju wszedł chłopak ale ja w tej samej chwili padłem na poduszkę i pozwoliłem zabrać się w objęcia Morfeusza.

_________

Kto myślał, że to właśnie Orion zgwałci Noego ? Przyznać się, zboczuszki ! xD

It's Hurts ||yaoi||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz