Rozdział 8

440 24 3
                                    


~Pół roku później~

Wigilia. Dokładnie ten dzień. Prezenty, choinka i rodzina wokół stołu. Tak powinny wyglądać święta. A jak będą? Kasia nie miała nikogo poza mną i rodziną Mostowiaków. Ja za to miałem mamę, ojca... Próbowałem opanowywać sytuację. Starałem się być taki, by byli ze mnie dumni, dlatego prezenty już dawno kupiłem, a święta zaplanowałem. Pojedziemy do moich rodziców. Od kiedy się pogodzili, wszystko wygląda trochę lepiej. Uwielbiają Kasię, więc będzie czuła się tam dobrze. A mi wystarczy po prostu jej obecność. Przez sześć miesięcy wiele się zmieniło. Chyba na lepsze. 

Kłótnie? Mnóstwo. Czasem o naprawdę błahostki. Ale my żyjąc w ciągłej zgodzie byliśmy bardzo nudni. 

Zgody? Namiętne i gorące w naszym łóżku.

Kaśka doprowadzała mnie do szaleństwa i dobrze o tym wiedziała, a czasem wykorzystywała. No, ale to co w niej widziałem, pozwalało mi wybaczyć. Zaskakująco od pół roku nie upiłem się i nie wdałem w bójki. Boks pozwalał mi się wyżyć. Seks zresztą też, nie ukrywajmy tego. Ale wiecie co było najlepsze? To, że gdy wracałem do domu, ona na mnie czekała. Obrażona albo nie, ale czekała i nie witałem czterech pustych ścian. 

Wracając do świąt, zamierzałem zabrać Kasię też do Grabiny. Pani Basia nalegała, Tomek tam będzie więc... Dlaczego nie? Wiem jaki sentyment ma do tej rodziny moja dziewczyna. Nie chciałem jej tego odbierać. 

Wszedłem do naszego mieszkania, które będzie nim tylko do dziś, ale o tym Kaśka nie wie. To niespodzianka. Trzymałem w ręku prezenty dla Mateusza i Wojtka. Z nimi nie było problemu, w czasie świąt było jeszcze więcej zabawek na półkach niż zwykle. 

  – Marcin? – brunetka wyszła z sypialni na boso w zielonej sukience. Była już gotowa. Mieliśmy godzinę do wyjścia, więc zdążę się przebrać. A ona wyglądała tak, że zaraz mógł mi stanąć.

– Ja, ładnie wyglądasz – Postawiłem rzeczy na podłodze i zdjąłem kurtkę.

– Za to na ciebie czeka garnitur – oparła się o framugę.

Skrzywiłem się, patrząc na nią.

  – Kaśka... – podszedłem do dziewczyny i zacząłem całować po szyi.

– Nie, mój kochany. Zakładasz garnitur. Są święta. Nie wyjdziesz tak jak zawsze. Poza tym w garniturze wyglądasz bardzo... bardzo seksownie – uśmiechnęła się i przygryzła wargę, gdy na nią spojrzałem.

– Tak? – Musnąłem jej usta. – To może jednak go ubiorę. Ale tylko i wyłącznie dla ciebie.

– No, tak, tak. Idź. – klepnęła mnie w tors i wzięła prezenty, a potem zniknęła w salonie.

Westchnąłem i niechętnie poszedłem do sypialni. Jak ta baba trzymała mnie w garści. Umiała mieć na mnie nie zły wpływ, czego jeszcze żadna nie osiągnęła. Kaśka widziała we mnie nadzieję. Próbowała naprawić coś... Byłem zniszczony od środka, twarda skorupa, którą ona powoli rozbijała. Nie wiedziałem tylko, czy to nie potem nie zadziała wstecz. Efekt jojo. Oby nie. Nie chcę jej stracić. Coraz bardziej mi zależy.

***

Kolacja u moich rodziców przebiegła miło. Na tyle miło, by mnie nie zdenerwować i podnieść ciśnienia. Grzecznie siedziałem obok swojej dziewczyny i słuchałem jak mama plotkuję z nią. Ojciec mało się odzywał, ale cisza była odpowiednia. Przynajmniej dla mnie. Nie musieliśmy udawać idealnie pieprzonej i kochanej rodzinki. Nie byliśmy nią i pokładam słabe nadzieję w tym, że kiedyś będziemy. 

Od razu stamtąd pojechaliśmy do Grabiny. Kasia uśmiechała się pod nosem, nucąc kolędy i świąteczne piosenki. Nie odzywałem się, myśląc nad sobą. Czy teraz był ten okres, gdy nie byłem egoistą i nie myślałem tylko o sobie? A może tylko mi się wydawało? Wiedziałem, że wciąż łatwo wyprowadzić mnie z równowagi. Dajmy przykład... Gdyby obok Kaśki zaczął kręcić się jakiś facet, jakiś jej kolega, myślę, że bym tego nie wytrzymał. 

Zerknąłem na drobną brunetkę, która opierała skroń o chłodną szybę. Była moja. Doskonale to wiedziała. Była moja ciałem, umysłem i duszą. 

  – O czym myślisz? –  spytała, ściszając radio.

– O tobie – odpowiedziałem, patrząc na drogę. 

– I co wymyśliłeś? 

– Zastanawiam się tylko, czemu wciąż ze mną jesteś. Wiesz, pierdolę wszystko, co zbudujemy. Umiem zniszczyć każdy postęp. Nie rozumiem siebie. Mam wrażenie, że nie powinno cię tu być i... to mnie przeraża i denerwuje jednocześnie.

– Marcin – złapała mnie za rękę – wiesz, że jest ciężko i ja też to wiem. Ale przez wszystko przechodzimy razem. Skoro dałam ci szansę, to miałam powód. Być może wiem, że bez ciebie bym nie przetrwała? Ja potrzebuję ciebie, a ty mnie. 

Uśmiechnąłem się pod nosem. Jak puzzle, co nie? 

– Trochę jak z filmu – mruknąłem, wyprzedzając auto.

– Będzie dobre zakończenie – dotknęła mojego policzka i odsunęła dłoń. – Nie szukaj problemu, tam gdzie go nie ma.

– Postaram się, skarbie. 

  – Dziękuję.

Znów pogłośniła auto, a ja zająłem się myślami o świętach. Dojechaliśmy do Grabiny. Dom Mostowiaków był ozdobiony, choinki ubrane, a w oknach widziałem całą ich rodzinę. Dzieci, wnuki... To musiało być dobre. No nie wiecie. Spędzanie czasu z osobami, które cię kochają, mają w tobie wsparcie i autorytet. 

  – Hej... Wysiadamy?– Kaśka zerknęła na mnie, gdy głupio gapiłem się na dom.

– Tak, już. – Obszedłem auto i otworzyłem dziewczynie drzwi, od razu pomagając wysiąść. 

Wziąłem prezenty dla dzieci i weszliśmy do środka. Przywitał nas Marek, schodzący ze schodów. Andrzeja, Marty i Ani nie było, przypuszczałem, że już pojechali. 

  – Musicie poznać córki siostry mojego ojca. Erika i Janka. – powiedział, odbierając od Kasi płaszcz.

Dziewczyna spojrzała na mnie i bez słowa weszła do kuchni. Uśmiechnąłem się słabo, odstawiając prezenty pod choinkę. Dołączyłem do partnerki. Przy stole siedziały dwie obce mi brunetki. Śmiały się, opowiadając coś panu Lucjanowi. 

– Dobry wieczór – odezwałem się, ściągając uwagę wszystkich.

Pani Basia od razu zaprosiła nas do stołu, a dwie młode dziewczyny wpatrywały się we mnie. 

– To Kasia i Marcin. A to Janka i Erica. – Przedstawili nam brunetki.

– Długa historia – dodał pan Lucjan.

Kiwnąłem głową i bez słowa usiadłem przy swojej dziewczynie. Próbowałem nie zerkać na Erikę, ale nie mogłem się powstrzymać. Była drobną szatynką o szaro-niebieskich oczach. Na jej policzkach malowały się rumieńce. Podobała mi się nieśmiałość w tej dziewczynie. Ale... stop. Kaśka, Marcin myśl o Kaśce. To ona siedzi obok ciebie i to ona tu z tobą przyjechała – zganiłem się w duchu. 


M jak miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz