Rozdział 9

408 22 6
                                    

- Nie podglądaj, Kaśka - mruknąłem dziewczynie do ucha, prowadząc ją po schodach na górę do nowego mieszkania. 

- Kochanie, chciałabym być już w domu. Co ty wyprawiasz?

Zaśmiałem się i pocałowałem ją w kark. Nie odpowiedziałem, bo stanęliśmy przed odpowiednimi drzwiami. Otworzyłem je i wprowadziłem Kasię do środka.

- Możesz patrzeć. - Pozwoliłem jej i obserwowałem reakcję brunetki.

Kasia otworzyła oczy i rozejrzała się zaskoczona. Potem jej wzrok padł na mnie. 

- Ty... Co my tu robimy? 

- To jest tak jakby twój prezent, nasz. Nowe mieszkanie, nowy start. Może tu będzie nam lepiej. Sama rozumiesz. Jest trochę mniejsze od tamtego, ale idealne dla nas. Jak myślisz? 

Przygryzła wargę, ale po chwili uśmiechnęła się do mnie i rzuciła na szyję. Odetchnąłem z ulgą, a potem pocałowałem ją długo w usta. Wplotła palce w moje włosy, oddając pocałunek.

- Dziękuję, to jest... Cudowne? Chyba tak. Starasz się. Marcin. Starasz się dla nas. Doceniam to.

Uśmiechnąłem się, trzymając dłonie na jej biodrach. Dawała mi dużo szczęścia. Spotkałem świetną dziewczynę i nie chciałem pozwolić, by ode mnie odeszła.

- Wiesz co? - szepnęła. - Cholernie podobasz mi się w tym garniturze, ale chcę się kochać. Kochajmy się w naszej nowej sypialni.

- Nie musisz mnie dwa razy prosić - uniosłem ją i posadziłem na swoich biodrach. 

Całowałem ją namiętnie, zachłannie, spragniony. Czułem, że i ona jest podniecona. Teraz nie liczyło się nic prócz nas. Nie tak długo później, leżała w pościele naga, przyjmując mnie w siebie. Drapała paznokciami moje plecy, zostawiając na nich czerwone szramy. Jej gorący oddech łaskotał moją szyję. Tempo było równe, poruszałem się mocno, pragnąc ją z każdą chwilą coraz bardziej.

***

Nie myślałem, że do spotkania z Ericą dojdzie tak szybko. Nie znałem tej dziewczyny. Nasze pierwsze spotkanie odbyło się w święta, u rodziny Mostowiaków. Trzy dni później, siedziałem w Bistro, gdy weszła do środka. Kaśka była w pracy, a ja byłem po spotkaniu z mechanikiem. Auto padło, musiałem się tym zająć. 

Erica weszła do lokalu, policzki miała zaróżowione od mrozu i uśmiechała się pogodnie. Na jej kasztanowych włosach mienił się jeszcze nie roztopiony śnieg. Rozpięła kurtkę i wtedy mnie dostrzegła. Skrzywiłem się, kiwnąłem głową na przywitanie i wróciłem wzrokiem do telefonu. Niech mnie zignoruje, błagam. Będzie mi łatwiej się kontrolować.

- Marcin, tak? - odezwała się, siadając obok.

- Taa...

- Miło cię znów widzieć - wiedziałem, że się uśmiecha. Spojrzałem na nią kątem oka, tylko po to, by upewnić się, że moje przeczucia się nie mylą. Złożyła zamówienie i odwróciła się w moją stronę. - Opowiesz coś o sobie?

- Książkę o mnie piszesz? - wywróciłem oczami. 

- Po prostu... Chciałam cię poznać. 

- To nie poznasz, dla swojego dobra.

Popatrzyłem na nią, wyglądała na zdumioną, nie urażoną. Westchnąłem, dopijając kawę. Powinienem już pójść, prawda? Była taka delikatna, nieśmiała. Nie chciałem jej obrazić. 

- Przepraszam - mruknąłem, wbijając wzrok w ciemne jeansy. - Przeważnie jestem dupkiem. Cały ja.

- Przynajmniej dałeś się poznać, choć trochę - zażartowała.

- Co robisz w Warszawie? - Zmieniłem temat.

- Szukam mieszkania i pracy. Na razie mieszkam z siostrą w hotelu. Podoba nam się tu, poza tym... osobiste sprawy i tak dalej. Nieważne. Nic istotnego dla ciebie. 

- Jasne. - Kiwnąłem głową, chowając telefon. - Jest mieszkanie do wynajęcia. Zwolniłem je niedawno. Myślę, że mogłoby ci się spodobać, czy coś...

- Przed chwilą nie chciałeś ze mną gadać, a teraz proponujesz pomoc? - uniosła brew.

Wzruszyłem ramionami. Dobre pytanie. Sam siebie nie rozumiałem. Nie powinienem z nią rozmawiać, tylko, że nie umiałem po prostu wyjść. Rozmowa to w końcu nie zdrada. 

- Mogę się wycofać. Masz, dam ci kontakty na właściciela. Pogadaj, może jeszcze nikt go nie wynajął. - Spisałem numer z telefonu na kartce i podałem Erice. - A co do pracy, to nie wiem. Przykro mi.

- I tak dziękuję. To miłe z twojej strony, Marcin - uśmiechnęła się słodko. 

Nie mogłem nie odwzajemnić gestu. Cholera, zrobiłem to, też się uśmiechnąłem i wstałem.

- Do zobaczenia - powiedziałem i narzuciłem na ramiona kurtkę. 

Po chwili wyszedłem, oddychając świeżym powietrzem. Znałem samego siebie, a ta dziewczyna podobała mi się. Dlatego to było ryzykowne. Mimo wszystko. 

A wiecie co było najgorsze?

To, że wróciłem po jej numer.

M jak miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz