Røzdział 3 : Kłótnia

867 73 7
                                    


Obudziłam się rano przez krzyk mojej siostry. Przyrzekam kiedyś utnę jej ten język!

-Mamoo! - Krzyczała na cały dom.

-Co kochanie? - odpowiedziała jej moja matka.

-Buteleczka z moim ulubionym perfumem się zbiła.

-Jak to się stało?

-To przez Klaudie, bo postawiła go z brzegu. - Co do cholery?! Ja przestawiłam? Przecież nawet nie dotykam tych jej perfum, bo Martyna używa takich jak stare babcie. Mają strasznie ciężki zapach.

Oho, słyszę kroki. Zaraz obie wparują do mojego pokoju i się zacznie.

-Klaudia!! - Usłyszałam krzyk matki zaraz po otwarciu drzwi.

-Może nauczysz się w końcu pukać? - odpowiadam chłodno.

-Nie pyskuj! Tylko powiedz po co ruszałaś perfumy Martyny? - zapytała z wyrzutami.

-Nie ruszałam! Przecież one śmierdzą gorzej od perfum siedem dziesięcioletnej letniej babci!

-Nie prawda! - odpowiedziała Martyna

-A ty skąd się tu wzięłaś? Pozwoliłam Ci wejść?! - krzyknęłam do siostry.

-Nie muszę się pytać o zgodę, a zwłaszcza Ciebie. - powiedziała pewnym tonem.

-Wyjazd z mojego pokoju Martyna!! - krzyknęłam mocno wkurzona.

-Nie krzycz na siostrę! Koniec tego, oddasz Martynie pieniądze za perfumy.

-Ale ja ic... - Nie dane było mi dokończyć bo przerwała mi Mama.

-Powiedziałam, że oddasz jej te pieniądze! Bo jak nie to dostaniesz dodatkowo, karę i będziesz wykonywać wszystkie obowiązki Martyny!

-Przecież Ona i tak nie nic nie robi. - powiedziałam zrezygnowana. Wstałam z łóżka podeszłam do biurka, otworzyłam szufladę i wyjęłam portfel.

-Ile te twoje obrzydlistwo kosztuje?

-100$. - powiedziała Martyna ze zwycięskim uśmiechem na twarzy.

-Ile?!

-Dobrze słyszałaś 100$.

-Masz. - podałam jej banknot. I tak oto zostałam z 15$ w portfelu. Po prostu lepiej ten dzień nie mógł się zacząć.

-Czy możecie już łaskawie opuścić mój pokój?

-Dobrze, tylko nie śpij już, bo jest po trzynastej. - powiedziała moja rodzicielka.

Gdy już wychodziły, Mama nagle się zatrzymała i powiedziała:

-My z Martyną jedziemy na zakupy, będziemy wieczorem.

Super, znowu wykluczona. Z jednej strony się cieszę, bo nie muszę z nimi spędzać całego dnia, ale z drugiej strony chciałabym chodź trochę poczuć matczynej miłości.

Po piętnastu minutach leżenia na łóżku postanowiłam się trochę ogarnąć i zjeść śniadanie.

Wzięłam z szafy czarne spodnie z dziurami na kolanach, szarą bokserkę i czarną bluzę, ponieważ jak na lato pogoda była dość chłodna. Są wakacje, za niecałe dwa miesiące zaczyna się szkoła. Ostatni rok w liceum, ostatni rok chodzenia do klasy z moją siostrą.

Gdy skończyłam moją poranną toaletę, zeszłam na dół by zrobić sobie jedzenie. Poszperałam trochę po szafkach bo jestem tu tak naprawdę nie całe dwadzieścia cztery godziny, i nie wiem co gdzie się znajduje. W pewnym momencie natknęłam się na masło orzechowe i wiedziałam co będzie moim śniadaniem. Zrobiłam sobie dwie kanapki i czarną kawę bez cukru. Musicie wiedzieć, że moim największym uzależnieniem jest kawa, zaraz potem masło orzechowe. Usiadłam przy stoliku w kuchni i zaczęłam jeść moje śniadanie. Gdy skończyłam posiłek postanowiłam skorzystać ze spokoju jaki panuje w domu pod nie obecność pozostałych domowników i obejrzeć mój ulubiony serial. Poszłam na górę do swojego pokoju wzięłam mojego starego laptopa i włączyłam odpowiedni odcinek. Zanim się zorientowałam, była już dziewiętnasta. Poszłam zrobić sobie kawę, gdy nagle zobaczyłam podjeżdżający samochód mojej mamy.

Koniec spokoju - pomyślałam. Gdy zalewałam kubek wrzątkiem, do domu weszły dwie czarownice obładowane siatkami.

- Cześć. - powiedziałam lecz żadna nie uraczyła mnie odpowiedzią, tylko dalej wróciły do rozmowy jak to im się podobają dzisiejsze zdobycze.

Podczas picia kawy postanowiłam, że nie będę cały dzień siedzieć w domu. Poszłam do salonu gdzie siedziała Mama wraz z Martyną.

- Wychodzę się przejść. - powiedziałam znudzonym głosem.

- Martynko, chcesz iść z siostrą? - powiedziała Małgorzata czyt. moja Mama.

- Co słucham nigdzie jej ze sobą nie zabieram! - krzyknęłam oburzona.

- Dlaczego?! - tym razem powiedziała Martyna

- Bo nie będę się pokazywać na ulicy z kimś, kto ubiera się jak jakaś panna do towarzystwa! - powiedziałam mocno wkurzona, i  poszłam do przedpokoju, żeby jak najszybciej wyjść z tego domu.

Gdy byłam już za drzwiami wejściowymi usłyszałam, że ponownie się otwierają. Zobaczyłam moją matkę, która była mocno wkurzona, wkurzona to mało powiedziane.

- Klaudia natychmiast wracaj do domu!

- Jak nie to co mi zrobisz? - powiedziałam kpiąco

-Mamo daj jej kare! - Powiedziała Martyna przez okno w salonie. Wystawiłam jej środkowy palec, odwróciłam się i wyszłam na chodnik przed domem, usłyszałam głos mojej siostrzyczki, która zdążyła wyjść przed dom.

- Ona nazwała mnie dziwką! - powiedziała moja oburzona siostrzyczka.

- Bo tak się ubierasz. To czemu się dziwisz, że tak powiedziałam?

-Ehh - tylko tyle od niej usłyszałam, bo wielce obrażona weszła do domu razem z moją matką, łatwo poszło, kiedyś bardziej się kłóciłyśmy. Z zamyśleń wyrwała mnie śmiech, gdy się odwróciłam zobaczyłam dwóch chłopaków, którzy patrzyli się na mnie.

- Co Cie tak śmieszy? - powiedziałam chłodnym głosem.

- Twoja siostra jak mniemam, obraża się, że ktoś powiedział jej prawdę. - powiedział brunet, który trzymał gitarę.

-Taka jej plastikowa natura. - odpowiedziałam już normalnym tonem. Potem usłyszałam drugi śmiech, właścicielem głosy był, chłopak o wyblakłych czerwonych włosach, siedział za perkusją. Przystojny pomyślałam. Po czym jak nigdy nic poszłam przed siebie.

Po trzydziestu minutach spacerowania po Columbus, znalazłam się w parku. Wyjęłam telefon i włączyłam piosenkę zespołu Arctic Monkeys (media). Siedziałam tak przez jakąś godzinę, a moje myśli wędrowały do dwóch chłopaków z nad przeciwka. Ciekawe, który jest moim sąsiadem?



PerkusistaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz